Ferrari pozbierało się po dwóch ciężkich latach demonstrując w tym roku zdecydowaną poprawę formy. Wygrali otwierające sezon Grand Prix Bahrajnu. W pierwszej części obecnej kampanii w sumie cztery razy odwiedzali najwyższy stopień podium.
Jednym z kluczowych elementów w powrocie Ferrari do wygrywania był pomyślny rozwój jednostki napędowej.
Podczas gdy trudno było oszacować, jak konkurencyjny będzie cały pakiet F1-75, wraz z nastaniem nowej ery technicznej w królowej sportów motorowych, dane z hamowni były bardzo obiecujące.
– Mieliśmy większą jasność w kontekście jednostki napędowej, ponieważ znaliśmy nasze możliwości, a w przepisach nie zaszły istotne zmiany – powiedział Binotto dla Motorsport.com. – Wyznaczyliśmy sobie konkretne cele w przypadku silnika. Muszę przyznać, że to co przygotowaliśmy w zeszłym roku na sezon 2022 jest niesamowite. Przez ponad 25 lat pracy w Maranello nie widziałem takiego postępu. To podkreśla, jaki jest potencjał zespołu. Wspaniale, że pokazaliśmy to na przykładzie jednostki napędowej.
Kłopoty Ferrari w aspekcie silnika zaczęły się w 2019 roku. Dysponowali wtedy mocną jednostką, w przypadku której rywale podejrzewali, że włoska stajnia zastosowała nieregulaminowe rozwiązania. Po tajnej ugodzie Scuderii z FIA, jej parametry zostały zdecydowanie ograniczone. Odbiło się to na sezonie 2020, najgorszym w historii Ferrari od 40 lat. W mistrzostwach 2021 też nie włączyli się do walki o zwycięstwa.
Obecnie, mimo imponującej poprawy formy, zespół zmaga się ze sporą awaryjnością napędu. Charles Leclerc, z powodu problemów z silnikiem, dwukrotnie wycofał się z wyścigów, gdy podążał na prowadzeniu. Ta sytuacja dotknęła też drugiego z kierowców zespołu Carlosa Sainza, kiedy jadąc na trzeciej pozycji odpadł z GP Austrii.
Zapytany, czy trudności z niezawodnością są efektem zbyt dużego wyżyłowania podzespołów ze względu na zamrożenie ich rozwoju, Binotto odparł: – Nie wiem czy poszliśmy zbyt daleko, ponieważ osiągów nigdy nie jest za dużo.
– Zawsze priorytetem jest wydajność kosztem niezawodności. Co to oznacza? Może zabrakło nam trochę czasu w planie homologacyjnym.
– Na naszą pracę są nałożone pewne ograniczenia, jak np. ilość godzin dostępna na hamowni. Wpływają one na ostateczny rezultat naszych działań bowiem bez narzuconych ram czasowych można pomnożyć nasze wysiłki podczas testów skupiając się zarówno na osiągach, jak i niezawodności – przekazał.
– W zaistniałych okolicznościach, gdy nadchodzi wrzesień, październik, listopad i grudzień, trzeba dokonać odpowiedniego wyboru. Jeśli o nas chodzi, rzecz jasna, że przesuwamy granice wydajności poza to co było standardowym planem w kontekście niezawodności.
– Było dla nas jasne, że najważniejsze jest zredukowanie strat w zakresie mocy, szczególnie, że rozwój silników został zamrożony na cztery kolejne lata. Kwestią usterek można zająć się w późniejszym okresie.
Problemy, których doświadczyli do tej pory w sezonie 2022, nie były dla nich niespodzianką.
– Awarie do których dochodzi na torze wyścigowym nie zawsze są podobne do tych na hamowni. Problemy pojawiają się, ponieważ cały czas uczymy się nowego produktu. Można było tego spodziewać się, nie jestem całkowicie zaskoczony – podsumował.
Video: F1 – Półmetek sezonu: Wygrani i przegrani
akcje
komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS