A A+ A++

Odwołanie przewodniczącego Leszka Mazura jest m.in. konsekwencją serii naszych publikacji, w których Patryk Michalski ujawnił, jak niektórzy członkowie nowej KRS drenowali budżet Rady przez zwoływanie – w nieznanej dotąd skali – zdalnych posiedzeń komisji. Pobierali za to dodatkowe pieniądze.

Leszek Mazur poprzez zmiany w regulaminie zablokował proceder drenowania budżetu i pozwolił na udostępnienie mediom – w trybie dostępu do informacji publicznej – protokołów posiedzeń komisji.

Dzięki temu ujawniliśmy np., że kilka posiedzeń członków komisji bibliotecznej kosztowało więcej niż roczny budżet komisji na zakup książek.

Ujawnieniem protokołów zbulwersowany był jeden z głównych beneficjentów dodatkowych posiedzeń komisji: sędzia Maciej Nawacki, a także wiceszef Rady, poseł PiS Arkadiusz Mularczyk.

Grupa członków nowej KRS pozbawiła funkcji również rzecznika prasowego Rady Macieja Miterę. On jednak już wcześniej, jeszcze przed formalnym odwołaniem, podziękował za współpracę z KRS.

Zobacz również:

Leszek Mazur o procederze drenowania budżetu KRS: “Mam wrażenie, że część członków Rady wolałaby, by zostało to tajemnicą”

Leszek Mazur deklaruje w rozmowie z Patrykiem Michalskim, że pozostanie członkiem Krajowej Rady Sądownictwa.

O ujawnionym przez nas procederze, dzięki któremu niektórzy członkowie KRS pobierali dodatkowe diety, sędzia mówi zaś wprost: “Mam takie wrażenie, że część członków Rady wolałaby, żeby to zostało tajemnicą”.

Podkreśla także, że ujawnienie protokołów z posiedzeń komisji nie spodobało się szczególnie posłowi Prawa i Sprawiedliwości Arkadiuszowi Mularczykowi, który zamówił w tej sprawie opinię w Biurze Analiz Sejmowych.

“Zasięgnięcie jej w Sejmie jest wyrazem dyskredytowania służb prawnych KRS-u, poza tym uwiarygadnia zarzut upolitycznienia” – zaznacza Leszek Mazur.

Podkreśla, że miał obowiązek udostępnić mediom protokoły z posiedzeń, bowiem jest to informacja publiczna.

Zobacz również:

Arkadiusz Mularczyk zaprzecza, by odwołanie szefa i rzecznika KRS miało związek ze sprawą protokołów

Sam Arkadiusz Mularczyk, pytany przez Polską Agencję Prasową, czy również “utracił zaufanie” do sędziów Mazura i Mitery, odparł, że swoje stanowisko wyraził w tajnym głosowaniu, w którym – jak podkreślił – 13 członków KRS opowiedziało się za odwołaniem przewodniczącego i rzecznika, 2 było przeciw, a kolejnych 2 wstrzymało się od głosu.

Poseł PiS zaprzeczył również, by odwołanie Mazura i Mitery miało związek ze sprawą ujawnienia protokołów z obrad komisji KRS.

“To jest błędny trop. Ja dementuję, że to była podstawa do wniosków sędziów. To sędziowie utracili zaufanie i wyrazili to w wyniku głosowania” – podkreślił, dodając: “To jest decyzja ciała kolegialnego, myślę, że jest wynikiem całokształtu oceny działalności”.

Polska Agencja Prasowa zapytała również Arkadiusza Mularczyka o powody wystąpienia do Biura Analiz Sejmowych o opinię ws. udostępniania protokołów KRS.

Polityk wyjaśnił, że miał wątpliwości, czy “protokoły, które nie były podpisane przez członków zespołów ani nie były autoryzowane, a jednocześnie ujawniające dane osobowe osób trzecich interweniujących do Rady – co może stanowić delikt w postaci naruszenia danych osobowych, mogą być bez wiedzy członków prezydium KRS przekazywane w całości mediom”.

“BAS wydał opinię jednoznaczną, że nie można przekazywać treści notatek i protokołów, jeśli są wynikiem wewnętrznej pracy Rady, zespołów, tym bardziej, że nie były one autoryzowane, nie były podpisane przez członków” – zaznaczył Mularczyk.

Podkreślił, że na opinię nie miał żadnego wpływu: “To niezależna opinia ekspertów sejmowych”.

Zobacz również:

Pandemiczne drenowanie budżetu w nowej KRS, czyli jak dorabiali niektórzy członkowie

O tym, że grupa członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa znalazła sposób na łatwe dorobienie do pensji, nasz dziennikarz Patryk Michalski informował w połowie grudnia.

Chodziło o pobieranie dodatkowych diet za pracę w komisjach działających przy KRS. Pięć z nich od lat zwoływano wyłącznie przy okazji posiedzeń plenarnych Rady, ale od lipca zaczęły obradować również w innych terminach.

Dlaczego? Bo w czerwcu weszła w życie pandemiczna uchwała, która umożliwiła obrady zdalne. Jako pierwszy o sprawie poinformował “Dziennik Gazeta Prawna”. Według informacji gazety, od lipca odbyło się 18 dodatkowych posiedzeń różnych komisji, za które ich uczestnikom wypłacono ponad 120 tysięcy złotych.

W grudniu Patryk Michalski ujawnił jednak, że skala procederu była większa.

W ciągu niespełna pięciu miesięcy zwołano łącznie aż 26 posiedzeń komisji: bibliotecznej oraz ds. ochrony danych osobowych, reformy wymiaru sprawiedliwości, kontaktów międzynarodowych i etyki.

Koszt tych dodatkowych posiedzeń powinien sięgnąć w sumie ponad 160 tysięcy złotych – przewodniczący Leszek Mazur zablokował jednak wypłatę 51 diet za siedem posiedzeń na łączną kwotę ponad 49 tysięcy złotych.

Dodajmy, że na zwoływaniu dodatkowych posiedzeń komisji rekordziści – sędziowie Dariusz Drajewicz i Maciej Nawacki – zarobili po ponad 20 tysięcy złotych brutto.

Zobacz również:

Opracowanie:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł2 miliony Polaków z aplikacją mObywatel
Następny artykułSpotkanie koordynatorów ds. szczepień przeciw Covid-19 w Powiecie Wschowskim