- Szczyrk jest pogrążony w żałobie. W wyniku wybuchu gazu w jednym z domów zginęła, znana w mieście, wielopokoleniowa rodzina. Spod gruzów wyciągnięto osiem ciał
- Jednej z mieszkanek domu, która w chwili wybuchu była w pracy w domu dziecka, udzielana jest pomoc psychologiczna. W katastrofie zginął jej 10-letni syn
- Śledztwo w sprawie tragedii wszczęła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Postępowanie będzie prowadzone pod kątem sprowadzenia zagrożenia na życie i zdrowie wielu osób. Prawdopodobną przyczyną tragedii jest uszkodzenie gazociągu
Wjazd na ulicę Leszczynową w Szczyrku jeszcze wczoraj blokował radiowóz. Na miejscu byli policjanci, prokuratorzy, ale też przedstawiciele spółki gazowniczej, którzy badają przyczyny wybuchu gazu. Z domu, w którym 4 grudnia doszło do eksplozji, zostało ogromne gruzowisko. Nadal nieuprzątnięte. Wokół ciasno od zabudowań.
Tragedia rozegrała przy wąskiej, krótkiej uliczce odchodzącej od głównej drogi biegnącej przez Szczyrk. Ta niewielka, zamieszkała przez niespełna 6 tys. osób, miejscowość u stóp Skrzycznego na południu województwa śląskiego, wciąż nie może otrząsnąć się po tej katastrofie, jednej z największych katastrof budowlanych – jak ocenił wojewoda śląski Jarosław Wieczorek – w województwie.
Tuż przy wjeździe na Leszczynową już od czwartku, gdy zakończono akcję ratunkową, a spod gruzów wydobyto osiem ciał, przybywa zniczy. Jest tu też para nart. I chyba najbardziej wymowne – dziecięce maskotki.
My ten czas zapamiętamy na zawsze
W piątek po południu znicze przyniósł tu Kazimierz Paciorek. Ma 85 lat, jest emerytem. W Szczyrku mieszka od 1967 roku.
– Pomodliłem się za nich – wyjaśnił nieco zawstydzony zainteresowaniem mediów, jakie natychmiast wywołał. – Takiej tragedii tu nigdy nie było, ja nie pamiętam czegoś takiego. Początek grudnia, tu w Szczyrku to zawsze był wesoły czas: śnieg, wczasowicze w każdym domu. Kiedyś tak było. Dziś? My ten czas zapamiętamy na zawsze. To będą bardzo smutne święta – mówił. Oczywiście, jak wszyscy w Szczyrku znał rodzinę Kaimów. Bo tu – słyszymy po raz kolejny to, co podkreślają mieszkańcy od kilku dni – wszyscy się znają. – Współczuje rodzinie zmarłych – zakończył pan Kazimierz.
Jest piątek, 6 grudnia. Początek sezonu. Mikołajki. Szczyrk właśnie powinien zapełniać się turystami, którzy zazwyczaj ściągają tu na weekendy. Tymczasem na ulicach pusto. I cicho. Bardzo cicho. Po opustoszałym centrum spaceruje para emerytów – Krystyna i Jerzy. Przyjechali z Gliwic 5 grudnia, dzień po tragedii.
– Pierwszy raz jesteśmy w Szczyrku… i takie coś. Straszna tragedia – mówią. O wybuchu gazu dowiedzieli się, gdy byli w drodze, z radia w samochodzie. – Co chwila podawali, że kogoś znaleźli – wspomina pani Krystyna. – A jak d … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS