Szczyrk pobierał od turystów opłatę klimatyczną z naruszeniem prawa – tak orzekł Naczelny Sąd Administracyjny i uchylił uchwałę szczyrkowskiej Rady Miejskiej, na mocy której inkasowano opłatę od osób przebywających w mieście dłużej niż dobę. Powodem decyzji NSA jest fatalna jakość powietrza w kurorcie. Sprawa ciągnęła się ponad dwa lata.
Posiedzenie NSA, na którym ogłoszono wyrok było niejawne. O tym, że w Szczyrku oddycha się paskudnym powietrzem wiadomo od dawna. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nie monitoruje bezpośrednio jakości powietrza w samym mieście, ale że bywa ona fatalna widać gołym okiem. W chłodne bezwietrzne dni całą miejscowość spowija szara mgiełka, a roztaczający się swąd przywodzi na myśl zanieczyszczone górnośląskie aglomeracje.
Dlaczego tak się dzieje? Na pewno ogromny wpływ na marną jakość powietrza ma ukształtowanie terenu. Szczyrk leży w dolinie, zanieczyszczenia nie mają jak się stamtąd wydostać. Jedynym ratunkiem bywa halny, który potrafi rozgonić smog, ale taki wiatr zdarza się najwyżej kilka razy w roku. Poza tym wiele budynków jest nadal opalanych węglem. Kolejna sprawa to spory ruch samochodowy. Bywają takie dni, że auta stoją w korkach ciągnących się przez całą miejscowość (z badań wynika, że w niektóre dni, w ciągu 12 godzin przez centrum niewielkiego bądź co bądź Szczyrku przejeżdża nawet 14 tysięcy aut!).
Na jakość powietrza w Szczyrku poskarżył się swego czasu wypoczywający w Szczyrku Patrykowi Białasowi, radnemu miasta Katowice. Zakwestionował on zasadność poboru od turystów przez władze Szczyrku opłaty miejscowej, zwanej potocznie klimatyczną. Mogą ją ustanawiać miejscowości wypoczynkowe posiadające odpowiednie walory klimatyczne, krajobrazowe, rekreacyjne czy turystyczne. Radny zwrócił się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Gliwicach (nie był to precedens, podobne sprawy zdarzały się już w przeszłości, dotyczyły wielu polskich kurortów).
W październiku 2020 roku WSA wydał wyrok, w którym uznał, że opłata w Szczyrku pobierana jest bezprawnie. Władze miasta odwołały się do sądu wyższej instancji, czyli NSA. Na początku grudnia zapadł wspomniany na wstępie, niekorzystny dla miasta, prawomocny wyrok. NSA potwierdził orzeczenie sądu administracyjnego niższej instancji.
Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku, na razie nie chce komentować sprawy. Tłumaczy, że z uwagi na niejawny charakter rozprawy o tym, że zapadł taki wyrok wie tylko z doniesień medialnych. Miasto wystąpiło do NSA o przesłanie treści orzeczenia wraz z jego uzasadnieniem. – Gdy zapoznamy się z tymi dokumentami zastanowimy się, co dalej i podejmiemy stosowne kroki – mówi burmistrz.
Z jego wypowiedzi można jednak wnioskować, że miasto nie zamierza odpuścić. Wpływy z opłaty klimatycznej stanowią około 5 procent wpływów do szczyrkowskiego budżetu. Trudno więc nimi pogardzić, zwłaszcza teraz, gdy samorządy znalazły się w bardzo złej sytuacji finansowej. Poza tym i tak środki te gmina przeznacza na turystów, chociażby dokładając do darmowej komunikacji publicznej w okresie zimowym (skibusy).
Burmistrz wskazuje też, że nie jest do końca jasne, na jakiej podstawie sąd uznał, iż w czasie, gdy przebywał tam skarżącym, Szczyrk spowijał smog. Oficjalnie jakość powietrza określana jest w tym mieście na podstawie wskazań stacji pomiarowych umiejscowionych w sporej odległości od Szczyrku – w Żywcu i Bielsku-Białej (służą do tego specjalne algorytmy obrazujące jak zanieczyszczenia powietrza rozkładają się na większym terenie). Tymczasem nie jest tak – jak można by wnioskować z wyroku sądu – że sytuacja pod tym względem jest w Szczyrku permanentnie zła. Już po tym, jak turysta poskarżył się do WSA, władze miasta zamontowały we własnym zakresie słupki pomiarowe (te świecące na zielono i czerwono w zależności od aktualnej zawartości pyłów zawieszonych w powietrzu). Na podstawie ich wskazań można przyjąć, że takich smogowych dni jest w Szczyrku w ciągu roku nie więcej niż w innych górskich miejscowościach.
Warto dodać, że opłata miejscowa nie jest wymysłem ostatnich lat. Nie wprowadzono jej po to, aby turyści płacili za to, że mogą pooddychać świeżym powietrzem. Co prawda przez wielu jest tak właśnie postrzegana (nie bez przyczyny przylgnęło do niej określenie opłata klimatyczna), lecz sens jest inny. Chodzi o to, aby niewielkie wypoczynkowe miejscowości – mówiąc w uproszczeniu – mogły poradzić sobie z najazdem turystów. Bo przecież bywa, że w kurorcie mieszka na stałe kilkaset osób, tymczasem w sezonie przyjeżdża tam wiele tysięcy wczasowiczów. Ktoś musi po nich sprzątać czy reperować zużywającą się znacznie szybciej miejską infrastrukturę. Na to właśnie między innymi są przeznaczane pieniądze z opłaty. Bo pieniędzy z podatków pobieranych od mieszkańców by nie starczyło.
Szczyrk ma około 5,5 tysiąca mieszkańców. W szczycie sezonu (zarówno letniego, jak i zimowego) wypoczywa tam jednorazowo około 20 tysięcy osób. Do tego dochodzą tak zwani turyści jednodniowi (od nich opłata nie jest pobierana). Ilu ich jest? To trudno oszacować, lecz na podstawie ilości przyjeżdżających do Szczyrku aut, można przyjąć, że w sezonie pojawia się ich dziennie od 10 do 15 tysięcy.
Nie należy też zapominać, że opłata klimatyczna to nie tylko polski wymysł. Podobne opłaty inkasowane są w innych krajach. Niedawno media obiegły doniesienia o tym, jak działa to u naszych zachodnich sąsiadów w nadbałtyckich miejscowościach. Mogli się o tym przekonać na własnej skórze niektórzy polscy turyści. Opłata pobierana jest nie tylko od tych, którzy przyjadą na dłuższych wypoczynek, lecz od wszystkich, którzy nawet na chwilę pojawią się na plaży czy nadmorskiej promenadzie. Uiszcza się ją samodzielnie w specjalnych „klimatomatach”. Koszt? Prawie 2 euro od osoby. Dowodem na uiszczenie opłaty jest bilet. Jego brak podczas kontroli wiąże się z wysoką karą pieniężną.
Szczyrk – nawet ze złym powietrzem – kusi turystów i narciarzy, bo ma do zaoferowania mnóstwo atrakcji. Ruch turystyczny na taką skalę stanowi ważne źródło utrzymania dla mieszkańców Szczyrku, ale stwarza też wiele problemów, z którymi władze miasta muszą sobie jakoś radzić – najczęściej oznacza to spore wydatki. Warto o tym pamiętać narzekając na opłatę klimatyczną.
I jeszcze jedno. Centrum Szczyrku rzeczywiście czasami tonie w smogu, ale nie wszędzie sytuacja jest tak tragiczna. W górach wciąż można oddychać czystym powietrzem. Warstwa szarej mgiełki kończy się zazwyczaj jakieś 100, może 150 metrów powyżej dna doliny.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS