Rafał Kot przyznał, że nie jest specjalnie zaskoczony przebiegiem rywalizacji na Okurayamie. Nasz rozmówca ubolewał przede wszystkim nad losem Dawida Kubackiego i Kamila Stocha, niemniej widzi szansę, by w niedzielę stanęli oni na podium.
Bogumił Burczyk
PAP
/ Grzegorz Momot
/ Na zdjęciu: Kamil Stoch
Dawid Kubacki przegrał walkę nie tylko ze Stefanem Kraftem, Halvorem Egnerem Granerudem i Ryoyu Kobayashim, ale również z wiatrem. W ostatecznym rozrachunku polski skoczek znalazł się poza podium, co było pierwszą tego typu sytuacją od 10 konkursów.
Wiatr głównym bohaterem
Rafał Kot, były fizjoterapeuta polskich skoczków i ekspert telewizyjny dyscypliny, przyznał, że próby nowotarżanina mogły być lepsze, ale za jego niepowodzeniem w śrubowaniu serii stanęły przede wszystkim niekorzystne warunki wietrzne. Działacz dodał, że trudno przewidzieć, co się wydarzy w niedzielę i choć Polacy są w gronie faworytów do walki o najwyższe lokaty, końcowa klasyfikacja zawodów może wyglądać różnie.
– Szkoda mi tej zakończonej serii Dawida Kubackiego. Nasz skoczek był w dziesięciu konkursach z rzędu na podium. Niemniej czasami tak bywa. Sapporo dało się we znaki zawodnikom. Okurayma to dość czuła skocznia. Rozbieg jest specyficzny, krótki, a podmuchy wiatru wcale nie bardzo mocne, jednak potrafiące pokrzyżować szyki. Szczęścia do warunków w swoich drugich próbach zabrakło całej trójce Polaków, która zajmowała miejsca w czołowej dziesiątce. Tak więc nasi reprezentanci, choć są w gronie faworytów, nie wiadomo jak zakończą niedzielny konkurs. Tym bardziej, że na Okurayamie zapewne wiatr będzie znów kręcił – mówił w rozmowie z WP SportoweFakty Rafał Kot.
ZOBACZ WIDEO: Historyczny wyczyn Polaka. “Daleka droga przede mną”
– Wielkim pechowcem tego sezonu jest Kamil Stoch. Nieważne przy jakim wietrze skaczą poprzedzający go zawodnicy, nieważne jakie warunki panują po jego skoku, nasz trzykrotny indywidualny mistrz olimpijski właściwie zawsze ma wiatr w plecy. A widzimy, jak to wygląda w Sapporo. Olek Zniszczoł wykorzystał bardzo dobre warunki w pierwszej serii, ale w drugiej nie miał już z czego odlecieć. Zresztą nierówną walkę z pogodą przegrywali nawet bardzo doświadczeni skoczkowie. Przecież Anze Lanisek w ogóle nie wszedł do drugiej serii – dodał.
Inaczej nie znaczy mniej ciekawie
Kot odwołał się także do systemu odejmowania lub dodawania punktów za wiatr, w zależności, czy ten wieje z przodu, czy z tyłu skoczni. Jego zdaniem takie rozwiązanie jest dobre, ale potrafi namieszać w głowie kibicowi, który dopiero oswaja się z dyscypliną.
– Kiedyś konkursy trwały zdecydowanie dłużej. Wprowadzono jednak określone przeliczniki, żeby zmagania trwały krócej. Dla ludzi, którzy śledzą skoki od lat, to wszystko może i jest ciekawe. Natomiast nowy kibic, który dopiero wdraża się w dyscyplinę, bo usłyszał o świetnych wynikach niegdyś Adama Małysza, a później Kamila Stocha czy Dawida Kubackiego, może czuć się nieco zagubiony – mówił wiceprezes TZN.
– A czy dawniej, gdy nie było przeliczników, zawody były mniej ciekawe? Nie, było dużo niespodzianek. Czy nie były sprawiedliwe? Też nie, bo jak spojrzymy na klasyfikacje generalne, to czołowe lokaty zajmowali najlepsi. Danemu zawodnikowi ze światowego topu nie poszło w jednym konkursie, ale było wystarczająco dużo kolejnych, by odrobić straty i tak się działo. Ale teraz realia są nieco inne – podsumował Rafał Kot.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
– Świetnie pokazał się w Zakopanem, ale nie poleciał do Sapporo. Taki jest powód
– “Nie ma naturalnego talentu Stocha”. Szczery do bólu ws. polskiego skoczka
Oglądaj skoki narciarskie w Pilot WP!
Zgłoś błąd
PŚ w skokach narciarskichSkoki narciarskie
Sporty zimowe
Polska
Dawid Kubacki
Kamil Stoch
Rafał Kot
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS