A A+ A++

FORBES: Tuż przed naszą rozmową zajrzałem na stronę, gdzie w czasie rzeczywistym jest wizualizowany światowy „wyścig” po szczepionkę na koronawirusa. Duet AstraZeneca i Uniwersytet w Oksfordzie w czołówce.

Patryk Mikucki, wiceprezes AstraZeneca w Polsce i dyrektor ds. badań i rozwoju na region Europy: Rzeczywiście jesteśmy zdeterminowani, by dać światu szczepionkę jak najszybciej. Pod koniec kwietnia ogłosiliśmy współpracę z Uniwersytetem w Oksfordzie w zakresie rozwoju i dystrybucji potencjalnej adenowirusowej szczepionki, której celem jest zapobieganie COVID-19. Pamiętajmy, że jej stworzenie może zająć wiele lat, a my staramy się zrobić to w mniej niż dziewięć miesięcy, nie idąc przy tym na skróty. To ogromny wysiłek związany nie tylko z opracowaniem nowego leku, ale również z zapewnieniem odpowiednich mocy produkcyjnych, dzięki którym będziemy mogli wytworzyć kilkaset milionów dawek w rekordowo krótkim czasie.

Alina Pszczółkowska, wiceprezes AstraZeneca w Polsce: Wszyscy ze sobą współpracują. Regulatorzy, ośrodki badawcze, koncerny farmaceutyczne. Oczywiście wciąż konkurujemy z innymi firmami, ale współpracy na taką skalę wcześniej nie było. Nie próbujemy udowadniać sobie, kto jest skuteczniejszy, kto będzie pierwszy. Ten trend zaczął się zresztą już wcześniej, choćby w ramach grupy zrzeszającej koncerny farmaceutyczne TransCelerate, gdzie staramy się wypracowywać standardy, które ułatwiają pracę regulatorom.

PM: Zamykanie się na współpracę w branży farmaceutycznej jest jak chów wsobny – oznacza degenerację. Nauka lubi wymianę informacji między firmami, uniwersytetami, badaczami. Rywalizację zastępuje „co-opetition”, od angielskich słów „konkurencja” i „kooperacja”.

A jest możliwe, że mimo wysiłków tylu naukowców szczepionka nigdy nie powstanie? Co się stanie, jeśli w trakcie prac wirus zmutuje?

PM: Mutacje mogą oczywiście zmniejszyć efektywność szczepionki, ale te zmiany będą niewielkie. To nie jest tak, że wirus się całkiem zmieni. Po prostu trzeba będzie opracować nowego rodzaju antygen. Nasza praca nie pójdzie na marne.

Pracujecie też nad lekami.

AP: Tak, ale w pierwszej kolejności sprawdzamy, czy leki, które stosowaliśmy dotychczas przeciw innym chorobom, mogą być skuteczne w leczeniu COVID-19. Ich podstawową zaletą jest to, że zostały dobrze przebadane pod kątem bezpieczeństwa i dopuszczone do sprzedaży. Dzięki temu leczenie moglibyśmy wdrożyć dużo szybciej. W tym kierunku idzie wiele firm. Mówimy o bardzo dynamicznej chorobie, więc może być tak, że różnym pacjentom będziemy podawać różne leki w zależności od indywidualnych uwarunkowań. Zakażenie inaczej przebiega u osób z chorobami współistniejącymi, więc możliwe, że różne leki będziemy podawali na różnych etapach choroby, a może też powstanie algorytm leczenia choroby różnymi lekami. Ale nie jest wcale wykluczone opracowanie jednego uniwersalnego leku. Dziś trudno nam powiedzieć, jak to finalnie będzie wyglądało.

Czy uda się opracować terapię przed możliwym nawrotem pandemii jesienią?

PM: Pewnie tak, natomiast musimy pamiętać, że potwierdzenie skuteczności dotychczasowych leków albo odkrycie nowego to nie koniec procesu. Trzeba jeszcze przygotować mechanizm rejestracyjny, refundacyjny i dystrybucyjny. Wymaga to badań na znacznie większą skalę. Niestety jest to bardzo złożony i wymagający czasu proces. Co prawda regulacje w wielu państwach przewidują tzw. szybką ścieżkę w przypadku najbardziej kluczowych leków, ale pewnych procedur nawet tu nie da się pominąć. I słusznie.

Przygotowujecie się już do dystrybucji szczepionki i leków? To będzie gigantyczna operacja.

PM: Podejmujemy działania w tym kierunku. AstraZeneca współpracuje z rządami i międzynarodowymi organizacjami, w tym również z WHO, ponieważ zależy nam, aby zapewnić sprawiedliwy dostęp do szczepionki na całym świecie. Mamy fabryki i zespoły w większości regionów. Jesteśmy na tyle dużą firmą, z tak rozbudowaną logistyką, że naszych łańcuchów dostaw nie naruszył nawet lockdown w Chinach.

AP: Warto dodać, że podczas pandemii dystrybucja jest dla nas, dla polskiego oddziału AstraZeneca, priorytetem. Skupiamy się na tym, aby polscy pacjenci mieli dostęp nie tylko do wszystkich naszych leków, które już są na rynku, ale i tych, które są podawane na etapie badań klinicznych. Pandemia wymusiła wiele zmian, m.in. w procedurach badań klinicznych czy dostawach produktów leczniczych w programach lekowych.

Łańcuchy dostaw nie zostały zerwane, ale w jakiś sposób już na pewno odczuwacie lockdown.

PM: W Polsce raczej nie, jesteśmy stabilni. Jeśli chodzi o perspektywę globalną, to w tym momencie jeszcze trudno powiedzieć, jaki pandemia będzie miała wpływ na firmę. Na pewno byliśmy dość dobrze przygotowani na to, co się wydarzyło. Zarówno mentalnie, jak i logistycznie. Pracy zdalnej nauczyliśmy się już parę lat temu. Widać już też, że pod pewnymi względami zyskamy. Zmienia się bowiem podejście do firm farmaceutycznych – jeszcze do niedawna o big pharma zwykle mówiło się w negatywnym kontekście, teraz wszyscy nam kibicują.

Pandemia będzie miała jakiś wpływ na inwestycje AstraZeneca w Polsce? Niedawno ogłosiliście, że chcecie tu w ciągu pięciu lat zainwestować w badania i rozwój 1,5 mld zł.

PM: Na pewno nie będzie gorzej. Co najwyżej może być lepiej. Z historii wiemy, że po wielkich wydarzeniach, jakim jest bez wątpienia obecna pandemia, gospodarka mocno przyspiesza. Teraz pilnujemy tego, żebyśmy w tych globalnych zmianach brali udział. Polska ma szansę stać się dużym centrum telemedycznym. Nie jesteśmy aż tak bardzo zaawansowani, jak nam się często wydaje, ale mamy duży potencjał.

Jak ten kryzys zmieni branżę i system ochrony zdrowia?

PM: Istnieje ryzyko, że przynajmniej krótkoterminowo pieniędzy na ochronę zdrowia może być mniej, choć mam nadzieję, że strona publiczna podejmie działania zapewniające adekwatne finansowanie w tym trudnym czasie. Liczę na to, że zaczniemy wydawać środki w nieco inny sposób i premiować skuteczne rozwiązania i przełomowe terapie. Być może stworzymy lepsze mechanizmy wsparcia badań i rozwoju. Wiele procedur ulegnie też uproszczeniu. W niektórych obszarach Polska długo się wzbraniała przed cyfryzacją, ale teraz w ekspresowym tempie się to zmienia. Prawdopodobnie ten trend na zawsze zmieni też samą branżę – dotychczas byliśmy „placówko-centryczni”, teraz leczymy pacjenta tam, gdzie akurat przebywa. Podejrzewam, że skupienie się na pacjencie z nami zostanie, gdy pandemia już minie.

AP: Mówi się, że ten kryzys zmieni łańcuchy dostaw, że więcej leków będzie produkowanych lokalnie, aby system był bezpieczniejszy. Nie do końca się z tym zgadzamy – my widzimy bezpieczeństwo w dywersyfikacji, w tym, że możemy korzystać z zasobów w różnych miejscach na świecie. Można jednak połączyć to, co globalne, z tym, co lokalne. Dlatego tak ważna jest dla nas współpraca z polskimi start-upami i światem uniwersyteckim. Chcemy, aby polscy naukowcy mieli takie same możliwości współpracy z biznesem, jak badacze z Oksfordu. Uważamy, że w dłuższej perspektywie niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa lekowego kraju jest wspieranie rozwoju ekosystemu innowacji, w tym inwestycji w badania i rozwój, który będzie mógł być zmobilizowany w chwilach próby, takich jak pandemia. Taka mobilizacja odbywa się obecnie m.in. w Wielkiej Brytanii i USA.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMFiPR: liczymy na wynegocjowanie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji do końca br.
Następny artykułOd soboty nowe zasady – znamy szczegóły!