A A+ A++

Model Kopernika bardzo dobrze opisywał nasz układ planetarny. We współczesnych opiniach na jego temat często pojawiają się nieścisłości, a nawet znaczne przekłamania.

Jest to kolejna notka przedstawiająca przyczyny i historię powstania modelu Kopernika. Osoby, które trafiły tu po raz pierwszy (albo zapomniały, o czym pisałem), proszone są o zapoznanie się z wcześniejszymi tekstami. Należy zacząć od Dlaczego Kopernik stworzył system heliocentryczny?, po czym posuwać się zgodnie z linkami zamieszczonymi na końcu każdej kolejnej notki.

Jest rzeczą zdumiewającą, że we współczesnych opiniach na temat modelu Kopernika tak często pojawiają się nieścisłości, a nawet przekłamania. Dla przykładu, gdzieś wyczytałem, że Kopernik traktował swój model tylko jako schemat rachunkowy służący do obliczania położeń planet na niebie, a nie jako prawdziwą wizję Wszechświata. Jest to kompletna bzdura! Świadczy o tym choćby cytat zamieszczony w poprzedniej notce. Takie fałszywe stwierdzenia wynikają zapewne z faktu, że mało kto zechciał zapoznać się z oryginalnymi pracami Kopernika lub choćby ze szczegółowymi analizami. Mamy do czynienia z zabawą w głuchy telefon: ktoś coś powiedział albo napisał, inny powtórzył jakiś fragment wyrwany z kontekstu, kolejny dodał własną interpretację… Spróbujmy więc wyprostować niektóre kwestie i przyjrzyjmy się szczegółom systemu Kopernika.

Formalnie rzecz biorąc, nazwa „model heliocentryczny” jest niepoprawna, gdyż Słońce nie znajduje się w centrach orbit planetarnych, ale jest względem nich przesunięte. Być może bardziej adekwatne byłoby określenie „model heliostatyczny” podkreślające nieruchomość Słońca, jednak ponieważ pojęcie „heliocentryzm” od wieków przyjęło się w literaturze, głupotą byłoby zmieniać je na siłę.

Od czasu do czasu można się spotkać z deprecjonującą opinią, że właściwie jedyną rzeczą, jaką uczynił Kopernik, było przeniesienie układu odniesienia z Ziemi na Słońce. W sumie – nic szczególnie istotnego… Gdyby to nawet była prawda, trzeba pamiętać, że przechodzenie od jednego układu odniesienia do innego jest procedurą powszechnie stosowaną dzisiaj – naukowcy skaczą z jednego układu na drugi i wybierają sobie taki, jaki im najbardziej pasuje do prowadzenia konkretnych obliczeń – ale w epoce Kopernika nikt czegoś takiego nie robił. Już sam fakt zmiany układu odniesienia byłby w jego czasach czymś absolutnie nowatorskim.

Jednakże model Kopernika jest czym znacznie więcej niż tylko prostym przeniesieniem punktu odniesienia z Ziemi na Słońce. To prawda, że z punktu widzenia współczesnej nauki można zastąpić opis heliocentryczny ekwiwalentnym opisem geocentrycznym, ale nie znaczy to, że każdy model heliocentryczny jest równoważny każdemu modelowi geocentrycznemu! Model Kopernika nie jest prostą transformacją modelu Ptolemeusza. Przypomnijmy sobie schematyczny rysunek wewnętrznych części modelu Ptolemeusza (Słońce porusza się tuż za strefą Wenus):

Gdyby Kopernik po prostu przetransformował model Ptolemeusza z Ziemi na Słońce, kolejność planet byłaby niepoprawna: Wenus obiegałaby Słońce bliżej niż Merkury!

Jest jeszcze jedna różnica między Ptolemeuszem a Kopernikiem. W modelu Ptolemeusza niektóre z epicykli są bardzo duże – zwłaszcza te, które mają tłumaczyć pętle na niebie. Kopernik je usunął, a za to wprowadził malutkie epicykle zastępujące ptolemeuszowy ekwant. W literaturze anglojęzycznej spotkałem się z określeniem „epicyclets”, które trudno przetłumaczyć na język polski – „epicykliki” brzmią durno, a „epicyklunie” jeszcze głupiej.

Inny zarzut, jaki Kopernikowi stawiają niektórzy, jest taki, że jakoby zaprezentowane przez niego kształty orbit nie są poprawne, a właściwe rozwiązanie znalazł dopiero Kepler, który dopasował do orbit elipsy. Ten zarzut też jest zdecydowanie chybiony. Kopernik, tak jak jego poprzednicy, opisywał ruch planet za pomocą deferentów i epicykli, ale przecież kombinacja deferentu i epicyklu daje bardzo dobre przybliżenie ruchu po elipsie. Ilustruje to poniższy rysunek:

image

Jeszcze lepszą zgodność uzyskamy, gdy zwiększymy liczbę epicykli. Zastosowanie epicykli do opisu orbit eliptycznych przypomina przybliżanie funkcji okresowych za pomocą kombinacji funkcji trygonometrycznych. Wszyscy, którzy mieli na studiach wykład z analizy matematycznej, wiedzą że każdą funkcję okresową można aproksymować z dowolną dokładnością sumą odpowiednio dobranych sinusów i cosinusów – jest to tak zwane rozwijanie w szereg Fouriera. Im więcej sinusów i cosinusów, tym dokładniejsze przybliżenie. W opisie orbit epicykle są odpowiednikami tychże sinusów i cosinusów. I faktycznie, można pokazać, że opis za pomocą mimośrodowego deferentu i jednego epicyklu jest tożsamy, z dokładnością do wyrazów pierwszego rzędu w mimośrodzie, z niejednostajnym ruchem po elipsie. Ponieważ mimośrody orbit wszystkich planet nie są duże, to ich kształty, przedstawione przez Kopernika w O obrotach, dobrze odpowiadają rzeczywistości. Biorąc pod uwagę jakość obserwacji, jakimi dysponował, trudno im cokolwiek zarzucić. Tak naprawdę Kepler, mając znacznie lepsze dane, uprościł tylko opis Kopernika i uczynił go dokładniejszym.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWIDEO: Powiatowy Przegląd Kół Gospodyń Wiejskich
Następny artykułNowy trend w polskich miastach. „Inscenizacje” tylko dla młodych, pięknych i bogatych