A A+ A++

Występujący w PlusLidze siatkarze LUK-u mieli w tym sezonie ambitny plan, a było nim zakwalifikowanie się do fazy play-off. Gra w czołowej ósemce byłaby dużym wyczynem, zważywszy na to, że jest to dopiero drugi sezon spędzony przez lublinian w jednej z najmocniejszych lig świata.

Szkopuł w tym, że występy LUK-u przypominają sinusoidę. Wprawdzie drużyna lubelska teoretycznie jeszcze jest w grze, ale wszystko wskazuje na to, że te zamierzenia należy raczej rozpatrywać w kategorii mission impossible. Do zakończenia rundy zasadniczej pozostały dwie kolejki i zespół znad Bystrzycy nie tylko musi oba mecze wygrać (z Cuprum w Lubinie oraz Skrą Bełchatów u siebie), ale czekać na potknięcie rywali.

Czy LUK mógł znaleźć się w bardziej komfortowej sytuacji? Myślę, że tak. Przede wszystkim lublinianie fatalnie wystartowali i pierwszych sześć spotkań zakończyło się ich porażkami. Trzeba jednak zauważyć, że olbrzymi wpływ na taki stan rzeczy miała plaga kontuzji i chorób, która nawiedziła drużynę. Działacze wytrzymali jednak wtedy ciśnienie i trener Dariusz Daszkiewicz zachował swoją funkcję, choć mówiło się, że jego dni są policzone. Z czasem sytuacja zdrowotna się poprawiła i nastąpiła cudowna przemiana. W następnych 12 kolejkach LUK tylko dwa razy schodził z parkietu pokonany, a odprawił z kwitkiem takich tuzów jak aktualny zwycięzca Ligi Mistrzów ZAKSA Kędzierzyn-Koźle czy Jastrzębski Węgiel.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTarnowskie Góry ze standardami zieleni
Następny artykułЗазнала втрат під час безглуздих штурмів: елітну 155-ту бригаду РФ знищено та відновлено вісім разів