Urzędnicy rejestrowali auta “na lewo”, a opłatę od ich właścicieli brali do kieszeni. W śledztwie przesłuchano ponad pół tysiąca osób. Straty wydziału komunikacji sięgają 750 tys. zł. Proceder trwał latami.
Zarzuty przedstawiono czterem osobom, dwóm mężczyznom, którzy pracowali w wydziale komunikacji, oraz dwóm kobietom, które były “agentkami” pomagającymi zarejestrować albo zezłomować auto. Obiecywano krótszą sprawdzoną procedurę, bez stania w długich kolejkach. Chętnych było sporo. Policjanci w gigantycznym śledztwie musieli przesłuchać ponad pół tysiąca klientów, których obsługiwali nieuczciwi urzędnicy. Właściciele aut nie wiedzieli, że korzystają z usług urzędowej szajki. Dostawali oryginalne poświadczenia, że opłatę rejestracyjną wpłacono. Tyle że ta szła do kieszeni cwanej grupy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS