W nowym, 2020 roku, obchodzić będziemy doniosłą, równo 40 (czterdziestą) rocznicę kompletnego załamania się rynku papieru toaletowego w Polsce. Warto przypomnieć, jak sytuacja ta wyglądała w Tarnowie.
Kilka lat wcześniej, jeszcze w epoce późnego Gierka doszło do dramatycznego braku waty. Powtarzano sobie wtedy taki oto, niewyszukany dowcip: ” dlaczego w Polsce brakuje waty? – Bo Gierek ma trudny okres…”.
Nikt jednak jeszcze wtedy nie spodziewał się wtedy, że wkrótce nadejdą czasy kiedy drastycznie zabraknie także i papieru toaletowego. Raz na jakiś czas ” rzucano” na wygłodniały rynek ten osobliwy towar. Tworzyły się wtedy, przed kioskami „Ruchu” i sklepami drogeryjnymi tasiemcowe kolejki. Nagrodą za kilkugodzinne stanie w kolejce był zakup kilkunastu rolek, nanizanych jak paciorki różańca na parciany sznurek. Szczęśliwcy szli z taką zdobyczą uwieszoną u szyi przez Wałową i Krakowską, i z wyższości patrzyli na przechodniów, dla których papieru już zabrakło…
Dramatyczną sytuację próbował na własną rękę ratować niejaki Kiepura. Ochrzczono go w Tarnowie, repatrianta z okolic Lwowa tym mianem, ponieważ miał zwyczaj chadzać ze swoją nieodłączną mandoliną po osiedlach gdzie pod oknami wyśpiewywał kresowe kuplety, za co rzucano mu grosiki, owinięte starannie w papierki.
Z czasem zarzucił to muzykowanie i przebranżowił się, przechodząc na zbiórkę makulatury. Regularnie co sobotę odwiedzał pasaż Tertila, gdzie po obu stronach na parterze mieścił się kawałek prawdziwego Zachodu, czyli sklepy „pewexu” w których można było kupić praktycznie wszystko. Tyle, że za dolary. Wszystko, o prócz papieru toaletowego, choć podnosiły się głosy, żeby także i ten deficytowy towar objąć handlem za dewizy.
Tu, w mieszczącym się dyskretnie w rogu kamienicy sobotnim śmietniku Kiepura, czyli Józef Recer zdobywał prawdziwe cuda: opakowania po kolorowych telewizorach, tekturowe pudła, wszelkiej maści rolki , kolorowe papiery. Zawoził to potem do „zbieracza umiejscowionego”,j ak nazywano skup makulatury w barakowozie na kółkach. Kiepura brał za makulaturę niewielkie pieniądze, ale kiedy nastąpił krach na rynku papieru toaletowego, wolał makulaturę zamienić na ten deficytowy towar.
Miał wtedy swoje pięć minut w historii: kiedy jechał dwukołowym wózkiem z naręczami papieru toaletowego, bywał zaczepiany przez szanujące się panie- były wśród nich lekarki, adwokatki, przedstawicielki innych prestiżowych zawodów . Przepłacając, prosiły Kiepurę o kilka rolek. Sprzedawał im je ochoczo, a jego sława rosła.
Zapraszaliśmy go wtedy do tarnowskiego oddziału Dziennika Polskiego, gdzie każdego dnia rosły na sterty makulatury: nieaktualnych już egzemplarzy Gazety Krakowskiej, Przekroju, Życia Literackiego, Polityki… Kiepura wszystko to starannie przewiązywał sznurkiem i zabierał do skupu. Po tygodniu przynosił nam kilka rolek papieru toaletowego, niezbędnego także w redakcji a niedostępnego na rynku.
Pewnego dnia kompletnie na zaskoczył. Przyniósł bowiem nie szary jak zwykle papier, lecz taki w kolorze różowym.
– Amerykański- oznajmił z triumfem.
Nie wiem, jak było z tą amerykańskością, nic nie słyszałem by sprowadzano ten towar od imperialistów. Ale każda rolka opakowana była starannie- rzecz nie do pomyślenia w „normalnym” papierze- w skrawki teatralnych plakatów. Doczytać można się było na nich bez trudu:
” a to polska właśnie. Kabaret”.
Chodziło o to, że ówczesny dyrektor teatru Ryszard Smożewski zaprosił do Tarnowa Jana Pietrzaka ze swoim programem pod takim właśnie tytułem. Słynna była wówczas jego pieśń ” Żeby Polska była Polską” i przyjemnie było patrzeć, jak w ślad za widzami staje na dźwięki tego hymnu na baczność władza ludowa, siedząca w pierwszym rzędzie, na czele z sekretarz do spraw propagandy KW PZPR (Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej”). Pietrzak wywiózł wtedy z Tarnowa, poza niewątpliwym sukcesem, także kolejną przyszłą swoją żonę, tutejszą aktorkę Elżbietę Kijowską. Po występach zostało mnóstwo plakatów z hasłem ”a to Polska właśnie. Kabaret”, które potem posłużyły jako opakowanie różowego, elitarnego papieru toaletowego, dostępnego dla nielicznych.
My należeliśmy do kasty uprzywilejowanych, dzięki Kiepurze, który odbierał od nas niepotrzebne już egzemplarze gazet. W przypływie dobrego humoru obdarowywaliśmy my z kolei przyjaciół. Goście, którzy ich odwiedzali i korzystali z toalety nie mogli się nadziwić, że istnieje w dobie ostrego deficytu coś takiego jak różowy papier toaletowy.
– Amerykański!- powtarzaliśmy wtedy za Kiepurą…
Zygmunt Szych
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS