I nie chodzi o różnicę zdań dotyczącą na przykład nauczania w szkole religii, ale o fundamentalne oskarżenie rządu PiS przez Kościół, że w czasie pandemii nie tylko złamał Konstytucję, która przecież gwarantuje wolność religijną, ale także naruszył zapisy Konkordatu. Nie wierzycie? Też nie dawałem wiary, czytając tekst abp. Gądeckiego kilka razy. Dlatego teraz wzywam hierarchę na świadka.
Rząd PiS gorszy dla Kościoła niż wojny, bombardowania czy zarazy?
Przewodniczący episkopatu nie bawi się z rządem PiS w subtelności. Pisze, że w czasie pandemii państwo „jednostronnie zawiesiło wszelkiego rodzaju zgromadzenia” religijne. To działanie, zdaniem hierarchy, które nie ma precedensu w historii. „Nic podobnego nie wydarzyło się w dwutysiącletniej historii Kościoła” – czytamy. „Nie wydarzyło się też podczas wojen, bombardowań czy w czasach zarazy, często dotykającej ludność naszego kraju”. Dokonano w ten sposób aktów, dodaje arcybiskup, które do tej pory przysługiwały na mocy prawa kanonicznego tylko władzy kościelnej. A zatem: rząd PiS jest dla Kościoła gorszy niż wojny, bombardowania czy zarazy.
Na tym nie koniec nalotu dywanowego na rząd PiS. Abp Gądecki ma żal, że swoich decyzji dotyczących lockdownu gabinet Morawieckiego nie konsultował z hierarchami. „Nie było rozmów co do zasadności i proporcjonalności wprowadzanych ograniczeń” a także „dialogu odnośnie do poszczególnych kwestii, jakie zazwyczaj przekazuje się w ramach konsultacji publicznych” – żali się hierarcha. A nieco dalej wyprowadza kolejny cios: „rządy z przeszłości nigdy nie ośmieliły się nałożyć na Kościół tak drastycznych zakazów, okazując w ten sposób znikomy respekt dla Kościoła i jego roli w życiu społecznym”. Boję się myśleć, co napisałby hierarcha, gdyby w czasie pandemii rządziła ekipa mająca liberalny profil ideowy.
Czytaj więcej: Nirwaną w Czarnka. Krakowscy uczniowie postanowili przejść na buddyzm
A to nie koniec. W następnych akapitach można zupełnie stracić orientację, przez kogo jest napisany tekst Gądeckiego. Gdybyśmy nie znali autora, można by sądzić, że wyszedł on spod ręki sympatyka… Strajku Kobiet. Abp Gądecki, w kontekście pandemii i działań rządu, przywołuje opinię generała jezuitów, ks. Arturo Sosa Abascala, który stwierdził: „Pandemia w wielu krajach staje się okazją do wzmocnienia dążeń autorytarnych rządów oraz wstrzymania procesów demokratycznych w podejmowaniu decyzji”.
Przecież to wypisz, wymaluj zarzut, jaki od dłuższego czasu PiS-owskiemu rządowi stawia opozycja. Że dramatu pandemii używa nie tylko do dokręcania autorytarnej śruby (patrz: przemoc wobec osób LGBT lub Strajku Kobiet), ale także wykorzystuje formalnie nie wprowadzony, ale faktycznie realizowany stan wyjątkowy do robienia szemranych interesów (afera maseczkowa, afera respiratorowa).
A zatem już wiecie, że nie żartowałem. Ten atak abp. Gądeckiego na rząd PiS można interpretować na dwa sposoby. Raz, że hierarcha przeczuwa rychły koniec rządów Zjednoczonej Prawicy. Doskonale też wie, co pokazują badania opinii publicznej, że katolicy odrzucają blatowanie się Kościoła z rządem. Ale to – jak mi się zdaje – naiwna nadzieja. Wiarę, że biskupi nagle zaczną głosić Dobrą Nowinę, a nie ideologię tzw. dobrej zmiany, trzeba odłożyć między książki. Skłaniam się raczej ku drugiej interpretacji. A brzmi ona tak: abp Gądecki pogroził rządowi PiS palcem, gdyż ten w czasie pandemii starał się go traktować tak, jak inne podmioty objęte lockdownem (przedsiębiorców, artystów itd). A to przecież niedopuszczalne.
Kościół, który przez ostatnie sześć lat był przyzwyczajony do wyjątkowego i ekskluzywnego traktowania, chce być traktowany dalej w ten sam sposób – niezależnie od sytuacji społecznej, pandemicznej i ekonomicznej. Przekaz więc do PiS-owskiego rządu brzmi: „Albo dajecie wszystko, albo koniec wspierania dobrej zmiany”.
Czytaj też: Kaczyński podtrzymuje sojusz z Rydzkiem. Kościół ma być „kotwicą polskości”
Politycy religijnej prawicy po tekście hierarchy nabrali wody w usta. Głos zabrał tylko minister zdrowia Adam Niedzielski. Oczywiście nie krył zdziwienia stanowiskiem abp. Gądeckiego. Ale też postanowił się odwinąć zestawiając postawę abp. Gądeckiego z postawą papieża Franciszka, który w samotności celebrował Drogę Krzyżową w Wielki Piątek w roku 2020: „Jak usłyszałem tę wypowiedź, to przyznam, że od razu miałem przed oczami obraz papieża Franciszka, który podczas drogi krzyżowej – w 2020 r. jeszcze, kiedy byliśmy świeżo dotknięci pandemią – odbył procesję sam na placu Świętego Piotra zamiast w Koloseum”. Tak czy inaczej, w głosie ministra Niedzielskiego było czuć rozczarowanie, że oto rząd PiS tyle daje i robi dla Kościoła, a na końcu spotyka go niewdzięczność.
Kościół bez pomysłu
Ciekawa jest też druga część analizy abp. Gądeckiego, dotycząca już kwestii ściśle duszpasterskich. Jedno widać w niej jasno: bezradność. Bezradność księży wobec pandemii, która zamknęła ludzi w domach, a oni nie potrafili nawiązać z nimi kontaktu –choćby za pomocą mediów społecznościowych. Dziś już wiemy, że duża część wiernych nie wróciła do kościołów, a to oznacza skromniejszą tacę. Z drugiej strony, jak pisze hierarcha, objawili się kaznodzieje-celebryci, którzy bardziej koncentrują się na sobie niż na przesłaniu ewangelii, wykorzystując do tego internet. Ale kluczowe jest to, że abp Gądecki wprost pisze, iż epidemia odsłoniła źródła „poważnego kryzysu w Kościele”.
Powołując się na analizy ks. Przemysława Sawy, hierarcha wskazuje następujący katalog problemów: laicyzacja życia religijnego, dechrystianizacja kultury, postępujący permisywizm moralny i ideologia gender, konsumpcjonizm, odizolowanie od sakramentów świętych, rozbicie wspólnoty kościelnej i osamotnienie w warunkach kwarantanny. Jak widzimy jest w tym zestawie wszystko prócz sprawy, która rzeczywiście stanowi prawdziwe źródło kryzysu Kościoła: ukrywanie przez biskupów skandali pedofilskich. To, jak się okazuje, nie jest – zdaniem przewodniczącego episkopatu – problem duszpasterski. Mam dla niego złą wiadomość: tak długo, jak długo będziecie starali się pomijać kwestie nadużyć seksualnych w Kościele i nie rozliczycie się z zaniechań, tak długo Kościół nie odzyska wiarygodności.
Tak, jak biskupi zaprzedali duszę katolicyzmu „dobrej zmianie”, jak nie potrafili się odnaleźć, gdy COVID-19 pojawił się w naszym życiu, tak dziś nie mają pomysłu, jaki rodzaj duszpasterstwa wiernym zaproponować, i jak porzuć polityczne knowania. A to oznacza, że ławy kościelne mogą nie zapełnić się wiernymi tak szybko (jeśli w ogóle), jak hierarchowie by chcieli.
Czytaj więcej: Tak, jak Kościół stał się zakładnikiem Rydzyka, tak PiS staje się zakładnikiem narodowców i antyszczepionkowców
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS