Zakupy
4 godziny temu
Docierają do nas statkami, samolotami, tirami. Produkty spożywcze przemierzają tysiące kilometrów zanim trafią do naszego ulubionego sklepu. Rynek “zalany” jest np. pomidorami z Hiszpanii, chociaż mamy swoje, polskie. Mimo że deklarujemy, że coraz bardziej cenimy sobie lokalne produkty, to i tak nasz rynek aż kipi od produktów zagranicznych.
Źródło: Unsplash.com
Jak wynika z badania Polskiego Monitora Opinii, lokalność produktów jest trzecim kryterium, którym kierują się Polacy na zakupach (30 proc. badanych). Dwie pierwsze pozycje należą do ceny (58 proc.) i składu (38 proc).
Z cyklicznych badań wynika, że coraz częściej zwracamy uwagę na to, czy dany produkt pochodzi z Polski i chcemy wspierać lokalny biznes. Rodzimych produktów przybywa, ale równocześnie do sklepów trafia ogromna ilość żywności zza granicy, która musi przebyć tysiące kilometrów, zanim pojawi się w polskim sklepie.
I nie mam tu na myśli produktów egzotycznych tj. bananów, pomarańczy czy awokado. Z dalekich krajów przybywają do nas również pomidory, ziemniaki, mrożone warzywa, a nawet bagietki czy mięso.
Jeżeli chcemy jeść lokalnie, to nie warto podczas zakupów kierować się intuicją i być pewnym, że jak cebula, to musi pochodzić z Polski. Idąc tym tropem, możemy się nieźle naciąć.
Firmy mają dość lockdownu. Kukiz: są równi i równiejsi
Pomidory
W przypadku pomidorków koktajlowych czy daktylowych nie jest łatwo znaleźć w sklepie nasz rodzimy produkt. Zdarza się, że go po prostu nie ma. Bardzo często pomidory sprzedawane w sklepach pochodzą z Hiszpanii. To oznacza, że przejechały 2789 km zanim trafiły na nasz talerz. Co się działo z nimi po drodze? Jak przebiegała ich podróż? Ile trwała? Zbyt duża ilość niewiadomych, przynajmniej mnie – nie zachęca do zakupu.
Źródło: wp.pl, Fot: Agata Wołoszyn
Według danych Eurostatu z 2019 r. najważniejszym dostawcą warzyw dla Polski jest właśnie Hiszpania, z której sprowadziliśmy w ubiegłym roku 28 proc. wszystkich zaimportowanych warzyw. Głównym warzywem były właśnie pomidory, których dotarło do nas 71,3 tys. ton. Co oznacza, że 36 proc. całego importu pomidorów pochodziło właśnie z Hiszpanii.
Mimo tego, że sprowadzamy do naszych sklepów pomidory z innych krajów, to nasze, polskie eksportujemy za granicę. W 2018 r. wysłaliśmy ich aż 88 tys. ton, a ilość eksportowanych warzyw od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej regularnie się zwiększa.
Oczywiście dostępność w sklepach danych warzyw zależy od pory roku. Latem łatwiej znaleźć w sklepie polskie pomidory, w zimnych miesiącach dominuje towar importowany nie tylko z Hiszpanii, ale również Holandii, Turcji czy Maroka.
– Na rynku konkuruje się jakością produktów i ich ceną. Jeżeli dalibyśmy ludziom do wyboru pomidory z Holandii, które są dwa razy tańsze niż te z Polski, to mimo tego, że chcieliby kupować lokalne produkty – to jednak skusi ich niższa cena – komentuje ekonomista dr Sergiusz Prokurat.
Koncentraty i przeciery pomidorowe
Na opakowaniach produktów “pomidorowych” np. passaty, koncentratu czy pulpy, w wielu przypadkach znajdziemy informację, że wyprodukowano je w Polsce. Tylko że wyprodukować to jedno, ale czy wiemy, skąd tak naprawdę pochodzą pomidory, które zostały do nich użyte? Czasem np. z Włoch, ale zdarza się, że znajdą się tam te pochodzące z Chin.
W WP Finanse informowaliśmy, że Chiny również są pomidorową potęgą. I właśnie te chińskie pomidory używane są do produkcji passat, koncentratów czy keczupu. Najciekawsze jest to, że wystarczy przepakować chińskie pomidory we Włoszech, by wysłać je dalej z etykietą “Made in Italy”. Czy podobnie jest w Polsce? Tego nie wiemy na pewno, ale na sklepowych półkach znajdziemy dużo produktów z pomidorów wyprodukowanych właśnie we Włoszech.
Źródło: wp.pl, Fot: Agata Wołoszyn
Frytki
Skoro Polska jest ziemniaczaną potęgą, to dlaczego do wyprodukowania mrożonych frytek od polskich producentów używa się ziemniaków pochodzących z innych krajów Unii Europejskiej, ale i spoza niej?
Jeden z takich produktów znalazłam w sklepie i napisane jest na nim jasno i wyraźnie, że ziemniaki nie pochodzą z Polski. Co prawda w tym roku ceny ziemniaków nie były zbyt atrakcyjne, więc niektóre hurtownie wolą importować produkt, niż wykorzystać ten rodzimy, bo jest taniej. Ale te frytki są na sklepowych półkach od wielu lat i wygląda na to, że od zawsze używano do ich wyprodukowania ziemniaków pochodzących zza granicy.
Źródło: Pexels
Gotowa pizza
W kwestii pochodzenia produktów spożywczych zaskakujące jest to, że składniki potrzebne do wyprodukowania jednego produktu pochodzą z różnych krajów. Przykładem może być gotowa mrożona pizza. Szynka gotowana, ser edamski oraz szynka szwarcwaldzka znajdujące się na tej konkretnej pizzy pochodzą z Unii Europejskiej.
Natomiast ser mozarella jest zarówno z UE, jak i spoza niej. Można to rozumieć w ten sposób, że jeden plasterek sera jest np. z Włoch, a drugi z Ukrainy, albo z Chin? Tego nie wiemy. Wiemy na pewno, że pizzę wyprodukowano z Niemczech. Śmiem twierdzić, że ta pizza jest po prostu światowa.
– Jakaś firma “składa” tę pizzę w całość. W związku z tym poszukuje składników najbardziej atrakcyjnych cenowo, ale również ważna jest dla niej kwestia przewidywalności. To znaczy, że półprodukty dostarczane są do niej zawsze na czas, tu nie może być opóźnień – komentuje dr Sergiusz Prokurat. Ekonomista mówi, że może być tak, że producent pizzy zaopatruje się w składniki od firmy z Niemiec, ale to nie oznacza, że szynka czy ser również muszą pochodzić z Niemiec.
Absurdów ciąg dalszy
Co jeszcze zaskakującego trafia do naszych sklepów z innych krajów? Zdarza się, że bagietka czosnkowa i ciasto francuskie pochodzą z Niemiec. Napój sojowy z Hiszpanii, mak z Czech, wegański ser gouda z Grecji, a czosnek z Chin. Chiński może być także miód, który bardzo często się fałszuje, o czym pisaliśmy w WP Finanse. A warzywa, które znajdziemy w mrożonkach? Nie zawsze są z Polski.
W takim jednym opakowaniu zamyka się warzywa z całego świata. Z Chin często pochodzi groszek cukrowy, papryka czerwona, cukinia, cebula dymka i czerwona fasola. Z Turcji – papryka – zielona, żółta i czerwona, do tego pomidorki koktajlowe. Z Indonezji sprowadzamy pieczarki i czarny pieprz. A z Tajlandii filet z piersi kurczaka.
Dlaczego produkty zagraniczne zalewają nasz rynek?
Ekonomista dr Sergiusz Prokurat mówi, że dla sieci handlowych bardzo ważna jest przewidywalność, powtarzalność i terminowość.
– Umowy lokalnych rolników z dużymi sieciami handlowymi mogą czasami być po prostu niemożliwe, dlatego że mogą oni mieć za małą ilość produktów w stosunku do zapotrzebowań sieci. A duże sklepy potrzebują mieć pewność, że w danych dniach na 100 proc. pojawi się ta dostawa – tłumaczy ekspert.
Lokalni rolnicy mogą mieć szereg problemów związanych z kwestiami, które nie do końca są od nich zależne, np. zła pogoda, a co za tym idzie brak zbiorów w danym okresie. Sieci handlowe nie mogą sobie na to pozwolić, dlatego m.in. zapewniają sobie przewidywalność dostaw, dywersyfikując źródła, w tym importują produkty zza granicy.
Oprócz tego nowoczesne zagraniczne firmy rolnicze mają możliwość uprawy konkretnych warzyw czy owoców przez cały rok na ogromną skalę, co również jest powodem, dla którego sieci handlowe częściej korzystają z produktów zagranicznych.
Oczywiście nie wszystkie produkty importujemy zza granicy. Polska należy do największych producentów w UE jabłek, czarnej porzeczki, truskawek, pieczarek, marchwi, cebuli czy buraków. Nie nadążamy konsumować wszystkiego, co produkujemy, dlatego wiele naszych produktów przeznaczanych jest na eksport.
Polska jest największym światowym eksporterem świeżych pieczarek – łącznie w 2017 roku wyeksportowano ich aż 226 tys. ton. 80 proc. wyprodukowanych borówek trafia na rynki zagraniczne. Podobnie jest z jabłkami, których eksportujemy ponad 1 mln ton rocznie.
Lokalne dobra
Mimo tego, że produkty zagraniczne zalewają nasz rynek, to warto wybierać produkty lokalne i wspierać polskich dostawców. Dzięki temu, że kupujemy więcej, wzrasta zapotrzebowanie na żywność regionalną, co wpływa również na pojawienie się większej liczby miejsc pracy. Oprócz tego żywność, która dociera do nas zza granicy, pozostawia za sobą ślad węglowy, czyli sumę emisji gazów cieplarnianych, która powstaje w procesie produkcji żywności, przy jej magazynowaniu, w transporcie itd. Im więcej kilometrów produkt musiał przebyć, zanim trafił do sklepu, tym większy ślad węglowy po sobie zostawił. To wszystko ma negatywny wpływ na nasz klimat.
– Konsumenci zwykle nie kupują polskich produktów tylko dlatego, że są polskie, ale dlatego, że są lepszej jakości. Wybierając produkty w sklepie, w dużej mierze kierujemy się właśnie jakością i gdy polskie produkty będą najlepsze, wtedy ludzie będą je kupować. Sama “polskość” nie wystarczy – komentuje dr Sergiusz Prokurat.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS