Święto Wojska Polskiego przypadające 15 sierpnia jest dobrą okazją do podsumowania stanu rozwoju Sił Zbrojnych RP. Oczywiście należy postrzegać go wieloaspektowo, uwzględniając najważniejszy czynnik ludzki, struktury dowodzenia, gotowość rezerw i inne czynniki. Jednakże, o ile Siły Zbrojne RP są powoli, ale jednak rozbudowywane liczebnie, zmienia się też – przynajmniej w części – podejście do komponentów rezerwowych, sposób organizacji ćwiczeń, współpracy z administracją itd., to wiele problemów modernizacji technicznej pozostaje nadal nierozwiązanych. I chyba najważniejszym z nich jest naziemna obrona powietrzna (przeciwlotnicza, przeciwrakietowa).
Jej zakrojona na szeroką skalę modernizacja była planowana jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę w 2014 roku, jednak kluczowe programy są – w dużej części – nadal w przygotowaniu, nie mówiąc już o dostawach sprzętu. Warto więc przyjrzeć się temu procesowi bliżej, biorąc pod uwagę z jednej strony doświadczenia ze współczesnych konfliktów, wskazujące na coraz większą rolę obrony w tym także krótkiego/bardzo krótkiego zasięgu, z drugiej – fakt, że właśnie obrona krótkiego zasięgu to jeden z najbardziej zaniedbanych przez sojuszników obszarów z uwagi na wcześniejsze cięcia. Wszystko to powoduje, że ta zdolność ma szczególne znaczenie dla Polski, nawet w wypadku gdyby otrzymała ona wsparcie od sojuszników w innych obszarach, takich jak choćby lotnictwo czy broń pancerna.
Polska tarcza dziś
Dziś największy potencjał obrony powietrznej skupiony jest w Siłach Powietrznych i w Wojskach Lądowych, jego uzupełnieniem są naziemne jednostki OPL w Marynarce Wojennej. W Siłach Powietrznych to głównie 3 Warszawska Brygada Rakietowa Obrony Powietrznej, z kilkunastoma (prawdopodobnie 17) zestawami Newa-SC oraz jednym systemem Wega-C w sześciu dywizjonach rakietowych. Uzbrojenie 3. WBROP uzupełniają zestawy Grom, a od niedawna także stopniowo wprowadzane systemy Pilica.
W Wojskach Lądowych mamy z kolei dywizjony przeciwlotnicze w brygadach pancernych/kawalerii pancernej, zmechanizowanych i obrony wybrzeża, pododdziały OPL w strukturach brygad aeromobilnych, wreszcie – pułki przeciwlotnicze w dywizjach Wojsk Lądowych. Te ostatnie jako jedyne dysponują zestawami przeciwlotniczymi krótkiego zasięgu (typu Kub – w każdej z trzech dywizji oraz Osa-P – w dwóch dywizjach). Pozostały sprzęt przeciwlotniczy Wojsk Lądowych to zestawy bardzo krótkiego zasięgu: przenośne wyrzutnie Grom, od niedawna także nowsze Piorun, liczne armaty 23 mm typu ZU/ZUR-23, a także zestawy samobieżne Biała (w części brygad pancernych) i nowe Poprady na podwoziu AMZ Żubr 4 × 4 (w wybranych jednostkach zmechanizowanych i pułkach przeciwlotniczych). Brzegowe jednostki Marynarki Wojennej również dysponują zestawami bardzo krótkiego zasięgu takimi jak Grom, ZU-23 czy S-60M (armata kalibru 57 mm).
Już z tego pobieżnego przeglądu można wywnioskować, że poza zestawami bardzo krótkiego zasięgu, mającymi możliwość rażenia celów na odległości do 5,5-6,5 km (Grom/Piorun) i 2-3 km (armaty 23 mm), wszystkie posiadane przez Wojsko Polskie systemy przeciwlotnicze są przestarzałe. Pochodzą bowiem z czasów Układu Warszawskiego i były projektowane z myślą o zupełnie innych zagrożeniach niż te, z którymi mamy do czynienia dziś. Stanu tego nie zmieniają prowadzone modernizacje jak Newa-SC czy Osa-P, pozwalające na utrzymanie tych systemów w służbie, chociaż czasem pojawia się teza, że system Osa-P mógłby – przy założeniu wymiany efektora (pocisku rakietowego) pozostać w służbie nieco dłużej, z uwagi na możliwości działania autonomicznego i wysoką mobilność. Osy są zresztą najnowsze z polskich zestawów OPL krótkiego zasięgu, bo dostarczone… w latach 1984-88.
Zapewne zostaną też wycofane jako ostatnie spośród sprzętu posowieckiego, co powoduje, że będą służyć jeszcze raczej na pewno po 2030 roku, bo jako pierwsze z linii wyjdą systemy Kub i Newa, z których część pochodzi z lat 70. zeszłego wieku. Cechą tych systemów jest m.in. jednokanałowość, czyli możliwość zwalczania jedynie jednego celu w jednym czasie przez jednostkę ogniową, i to pod warunkiem naprowadzania przez stację radiolokacyjną (system półaktywny lub komendowy). Możliwości zastosowania w warunkach współczesnych zagrożeń są więc bardzo mocno ograniczone, nawet jeśli modernizacja dała dużo większe możliwości jeśli chodzi o systemy łączności, odporność na zakłócenia itd.
Modernizacja
Potrzeba wymiany zestawów przeciwlotniczych pochodzenia posowieckiego została określona już dawno. Zadania związane z pozyskaniem zestawów nowej generacji: średniego zasięgu Wisła, z możliwością zwalczania szerokiego spektrum celów na dystansie do 100 km i zdolnością zwalczania pocisków balistycznych oraz krótkiego zasięgu Narew, przeznaczonego do rażenia celów aerodynamicznych na dystansie do 25 km ujęto już – na pewnym etapie obowiązywania – w planie modernizacji technicznej na lata 2009-2018, jednak – jak widać – sprzęt ten nie został dostarczony.
Trzeba tutaj dodać, że przyjęto dość ambitne założenia, jeśli chodzi o parametry tych systemów – miały one być zdolne do współdziałania w sieciocentrycznym systemie dowodzenia obejmującym różne warstwy obrony powietrznej. W ramach Narodowego Centrum Badań i Rozwoju podjęto z kolei, ze spółką PIT-RADWAR, projekty radarów wstępnego wykrywania: aktywnego P-18PL i pasywnego PET-PCL/SPL, które są obecnie finalizowane oraz znajdujący się na nieco wcześniejszym etapie program radaru wielofunkcyjnego Sajna dla zestawu Narew.
Jeśli chodzi o program obrony powietrznej średniego zasięgu Wisła, został on podzielony na etapy, zarówno z uwagi na duży koszt, jak i brak możliwości spełnienia wszystkich wymagań (chodzi o radar dookólny w systemie Patriot, konkurencyjny system SAMP-T, choć dysponował radarem dookólnym, nie spełniał części innych wymogów). Po dialogach technicznych decyzję o wskazaniu systemu Patriot podjęto w czerwcu 2015 roku. Po wielu perturbacjach niemal trzy lata później – w marcu 2018 roku – podpisano główną umowę FMS na pierwszą fazę programu Wisła.
W ramach pierwszego etapu pozyskano dwie baterie Patriot z systemem zarządzania obroną powietrzną IBCS. Jego łączny koszt wynosi 4,75 mld USD, przy czym kwota ta obejmuje też elementy kontraktowane od polskiego przemysłu, jak i pewne elementy dla kompletnego, liczącego osiem baterii systemu Wisła. Niedawno Polska Grupa Zbrojeniowa poinformowała o podpisaniu umów wykonania zobowiązań offsetowych z Raytheon i licencyjnych z Northrop Grumman. To stanowi milowy krok nie tylko do finalizacji pierwszej fazy Wisły (przełamano impas trwający przynajmniej dwa lata), ale też do kolejnych etapów budowy polskiej obrony powietrznej. W ramach offsetu oraz licencji PGZ ma pozyskać kompetencje, pozwalające na integrację z systemem IBCS innych elementów, w tym radarów. A to może być kluczowe w II fazie programu Wisła, jak i w programie Narew.
Pierwsza faza programu Wisła pozwoli tylko na przezbrojenie jednego dywizjonu rakietowego obrony powietrznej (37 dywizjonu z Sochaczewa), konieczna jest więc jego kontynuacja. Co najmniej tak samo istotny jest program Narew, który kilka miesięcy temu po trwających od co najmniej siedmiu lat dialogach technicznych i analizach formalnie wszedł w fazę realizacyjną. Program Narew jest o tyle szczególny, że dotyczy więcej niż jednego Rodzaju Sił Zbrojnych, bo nie tylko Sił Powietrznych, ale też Wojsk Lądowych (dywizyjne pułki przeciwlotnicze, włącznie z tym przeznaczonym do sformowania dla 18 Dywizji Zmechanizowanej) oraz prawdopodobnie również brzegowych jednostek Marynarki Wojennej.
Głównym wykonawcą tego projektu będzie PGZ, zakłada się zastosowanie licencyjnych rakiet i polskich radarów. Narew będzie integrowana z systemem IBCS, ale Inspektorat Uzbrojenia jak niedawno można było usłyszeć w Sejmie „nie zamyka drogi” do budowy krajowego systemu dowodzenia C2PL. Zakłada się pozyskanie łącznie 23 baterii, pierwsza grupa zadaniowa uwzględniająca system Narew powinna być gotowa do 2026 roku. Realizacja programu Narew jest bardzo mocno opóźniona w stosunku do pierwotnych planów (de facto bardziej niż Wisła), co powoduje, że przestarzałe systemy posowieckie będą w służbie jeszcze przez dłuższy czas – i to, nawet jeśli (miejmy nadzieję) nie będzie dalszych opóźnień.
Kolejnym programem obrony powietrznej jest SONA, prowadzony od niedawna projekt związany z osłoną mobilnych Wojsk Lądowych, także przeciwko zagrożeniom C-RAM (pociski rakietowe, artyleryjskie i moździerzowe) oraz C-UAS (bezzałogowce). System SONA może połączyć efektory różnego typu (artyleryjskie i rakietowe), jest też postrzegany jako szansa dla przemysłu, bo wszystkie jego elementy mogą zostać dostarczone przez polską zbrojeniówkę.
Oczekuje się, że w programie SONA mogą zostać wykorzystane armaty 35 mm na amunicję programowalną. Prawdopodobnie ma z nim zostać zintegrowany także nowy pocisk rakietowy Grzmot, będący „pośrednim ogniwem” między zestawami przenośnymi, a systemem Narew. Obecnie w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju prowadzony jest projekt dotyczący optoelektronicznych głowic naprowadzających dla pocisków krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu, wpisujący się właśnie w założenia tego programu.
SONA ma z wielu względów szczególne znaczenie. Po pierwsze, system ten jest potrzebny do uzupełnienia luki w systemie obrony powietrznej, jeśli chodzi o zwalczanie np. bezzałogowców (bo do większości z nich nie opłaca się strzelać rakietami Narew, nie mówiąc już o Wiśle). Po drugie, rozwinięty w ramach systemu SONA/Grzmot pocisk rakietowy mógłby zostać wprowadzony również do istniejących zestawów Poprad, a być może także Osa. Dzięki temu można by wzmocnić obronę powietrzną Wojsk Lądowych, jeszcze przed pełnym przezbrojeniem w zestawy Narew (co zajmie ponad dekadę).
A posowieckie rakiety nie zapewnią skutecznej obrony ani nowym i posiadanym czołgom, ani wojskom NATO wprowadzanym w ramach wzmocnienia, nawet jeśli będą dalej remontowane i zaopatrywane w nowe systemy IFF czy łączności (co powinno być realizowane niezależnie od wprowadzania nowych zestawów). Państwa NATO również tutaj mogą niewiele pomóc, bo wcześniej same redukowały swoje zdolności obrony powietrznej i dopiero je odbudowują. Szybka realizacja programu SONA – złożonego z różnych elementów, być może wprowadzanych etapowo, w zależności od zaawansowania, co zresztą jest standardową praktyką wobec podobnych systemów także w USA – jest więc kluczowa dla zapewnienia odpowiedniego potencjału obronnego.
Wdrożenie programu SONA i zapewnienie takiej zdolności to koszt niższy, niż 23 mld przeznaczone na czołgi Abrams, a formacje pancerne muszą przecież mieć obronę powietrzną. Ważne jest tutaj, by przeznaczyć duże środki na prace B+R, by można było zbudować i przetestować większą liczbę prototypów (partii przedseryjnych), by szybko wybrać najkorzystniejsze rozwiązanie/rozwiązania do Sił Zbrojnych RP, a następnie je udoskonalać w ramach rozwoju technologii.
Oczywiście rozwijać należy również potencjał obrony bardzo krótkiego zasięgu. Przykładowo, system obrony Pilica mógłby zostać uzupełniony o armaty 35 mm z amunicją programowalną, zyskując zupełnie nowe zdolności, bez konieczności większych zmian w systemie dowodzenia. Trzeba też pamiętać o tym, że docelowo bronią przeciwlotniczą – zestawami przenośnymi – mają dysponować również Wojska Obrony Terytorialnej, pierwsze szkolenia terytorialsów z systemami Grom były już realizowane. Najpierw jednak w Pioruny muszą zostać przezbrojeni przeciwlotnicy z Wojsk Lądowych.
Budowa systemu obrony powietrznej niezmiennie pozostaje jednym z największych wyzwań modernizacyjnych Sił Zbrojnych. Wyzwań o tyle ważnych, że bez skutecznej „tarczy” inne pozyskiwane systemy uzbrojenia będą narażone na zniszczenie. W ostatnich latach zagrożenia z powietrza zwiększają się coraz szybciej, co widzieliśmy w Górskim Karabachu, przy czym „nowe” zagrożenia jak bezzałogowce bynajmniej nie oznaczają schyłku „klasycznych”, ze strony załogowego lotnictwa. Przeciwnie, ono również się zwiększa, działając w synergii z bezzałogowcami czy amunicją precyzyjną. Obrona powietrzna musi więc być kompleksowo modernizowana, bo bez niej trudno mówić o skutecznej obronie państwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS