A A+ A++

Czytaj więcej

Największe zamówienie w historii PKP Intercity

Przez ataki Huti i omijanie przez wszystkich największych armatorów Kanału Sueskiego ucierpią nie tylko porty położone nad Morzem Czerwonym, które odgrywają kluczowe znaczenie dla wymiany handlowej państw afrykańskich i Bliskiego Wschodu, w tym eksportu i importu żywności oraz surowców energetycznych, ale także znajdujące się na morzach Śródziemnym, Czarnym czy Adriatykiem. Pod koniec grudnia prezes portu Triest zapowiedział, że od 27 grudnia do 17-18 stycznia do portu nie zawiną żadne duże kontenerowce ze względu na opóźnienia wynikającym z konieczności przepłynięcia Afryki. Szczególnie trudna sytuacja będzie dotyczyć portów izraelskich, egipskich, saudyjskich, sudańskich czy erytrejskich. Kraje regionu pracują nad dywersyfikacją połączeń transportowych, by zapewnić dostawy towarów i umożliwić przepływ krajowego eksportu. Izrael np. planuje uruchomienie połączenia lądowego z portów w Dubaju przez Arabię ​​Saudyjską, z którą do niedawna łączyły ją złe relacje, i Jordanię do izraelskiego portu w Hajfie. 

Ataki na przypadkowe statki

Szansą na przywrócenie żeglugi przez Morze Czerwone i Kanał Sueski do status quo ante jest powodzenie operacji wojskowej Prosperity Guardian, prowadzonej pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych i złożonej z wielonarodowej koalicji utworzonej w grudniu, która ma chronić statki handlowe przed atakami Huti. Plany dotyczące powołania odrębnej misji w regionie ma także Unia Europejska. Jeśli państwa członkowskie poparłyby jej powstanie, mogłaby ona zacząć działać pod koniec lutego. Dążą do tego przede wszystkim Niemcy i Francuzi, starając się nie opierać wyłącznie na operacji przewodzonej przez USA w ramach budowania autonomii strategicznej UE.  

Powodem rozpoczęcia ataków przez Huti na kontenerowce i tankowce płynące przez Morze Czerwone jest prowadzona przez Izrael od października odwetowa operacja zbrojna wymierzona w Strefę Gazy. Pierwsze ataki zaczęli kierować niedługo potem (19 października), ale nasiliły się one w grudniu. Początkowo bojownicy z Jemenu mieli brać za punkt ataku statki należące do izraelskich armatorów, w tym największego z nich – ZIM-a, potem statki zmierzające do lub płynące z izraelskich portów. Ostatecznie brali za swój cel przypadkowe statki, niezależnie od kraju pochodzenia armatora czy bandery pod którą pływają, głównie kontenerowce, a także tankowce. Wcześniej stawiali jako warunek zawieszenia ataków dopuszczenie dostaw pomocy humanitarnej do ogarniętej wojną Strefy Gazy. 10 stycznia dokonali jak dotąd największego zmasowanego ataku na cele na Morzu Czerwonym, co nie pozostało bez odpowiedzi wojsk USA i Wielkiej Brytanii. Po tym jak w piątek, 12 stycznia amerykańskie i brytyjskie okręty wojenne i samoloty dwukrotnie ostrzelały ponad 70 celów wojskowych na terytorium kontrolowanym przez Huti, w wyniku których zginęło pięciu ich bojowników, jeden z rzeczników rebeliantów, Yahya Sarea zagroził, że „nie pozostaną one bez ukarania czy odwetu”. 

Czytaj więcej

Czy Poczta Polska doczeka rekompensaty?

Prezydent USA Joe Biden ostrzegł jednak w piątek, że może zarządzić dalsze ostrzały, jeśli nie zaprzestaną oni ataków na statki handlowe i wojskowe na Morzu Czerwonym. Notowania ropy Brent wzrosły w zeszłym tygodniu o 2%, do ponad 78,5 dol. za baryłkę w związku z obawą, że dostawy mogą zostać zakłócone. Co najmniej dziewięć tankowców zatrzymało się lub zawróciło z Morza Czerwonego. 12 stycznia Huti omyłkowo zaatakowali tankowiec przewożący rosyjską ropę, mimo że Moskwa, podobnie jak Pekin, wstrzymała się od głosu podczas głosowania przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji potępiającej ataki rebeliantów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBardzo trudne warunki na drogach. „Samochody jadą bokiem, gdzie są piaskarki?”
Następny artykułPrezydent Duda skarży się premierowi Tuskowi. To cios nie tylko wizerunkowy