22 marca to światowy dzień wody. Dopóki leci z kranów, świadomość, że może jej braknąć jest gdzieś głęboko skryta w naszej świadomości. Od lat jednak specjaliści alarmują, że problem suszy będzie dotykać kolejne rejony świata. Zapobiegać jej może racjonalne wykorzystywanie wody i jej oszczędzanie, a to jest możliwe już na poziomie lokalnych samorządów.
Przed wybuchem epidemii, uczniowie z regionu sieradzkiego, zapoznawali się z obiegiem wody w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Sieradzu. Ich przewodnikiem był Łukasz Ciepłuch. – Takich ujęć jest pięć. Takimi dużymi rurociągami woda jest dostarczana na stację uzdatniania wody – opowiadał.
Powiat sieradzki jest regionem rolniczym. Bez wody producenci ponoszą ogromne straty. Prognozy synoptyków znów nie są optymistyczne, co budzi obawy u wójta gminy Wróblew. – Martwimy się, bo to rzeczywiście nie pierwszy rok. Jeśli kolejne też takie będą, to po pierwsze wszystko zdrożeje – warzywa, owoce. To ma związek z aurą, a zwłaszcza z brakiem deszczu – obawia się Tomasz Woźniak.
– Mamy ogromne problemy z niedoborem wody. Trzeba pamiętać, że mieliśmy okres pięciu lat bez śnieżnych zim. Lata 2018-2019 były określane jako skrajnie suche – dodaje Jarosław Władczyk, rzecznik Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej Wód Polskich w Poznaniu
Susza w polskim rolnictwie nie jest zjawiskiem nowym, ale – o ile jeszcze niedawno występowała co pięć lat – w ostatnim czasie obejmowała znaczne obszary kraju już niemal co roku, co potwierdza ekohydrolog z Polskiej Akademii Nauk dr Sebastian Szklarek. Coraz częściej brak opadów będzie odczuwalny też w gospodarstwach domowych. – Na pewno możemy spodziewać się spadku ciśnienia w sieci wodociągowej. W momencie kiedy mamy suszę i rozwija się ta susza rolnicza, to zaczyna brakować wody dla przydomowych trawników czy upraw warzyw – dodaj dr Szklarek.
W gminie Wróblew w powiecie sieradzkim podziemne źródło wody obniżyło się już o kilka metrów. Co roku kilkudziesięciu rolników otrzymuje pozwolenie na odwiert głębinowy, by ratować uprawy przed wysychaniem. – Plony bez lania wody to 30 procent plonów. Nie da rady bez tego ujechać. Co roku podlewane i to kilka razy musi być. W ciągu sezonu trzeba ziemniaki podlać cztery-pięć razy. Ok. 20 tys. litrów wody na godzinę pobiera deszczownia – nie ukrywają rolniczy.
Potrzebne zmiany systemowe
Pobranej wody tak od razu nie da się odzyskać. – W przyrodzie jest tak, że jak coś się zepsuje, to naprawia się bardzo długo. Rolnicy zaczną swoje prace, a wtedy ten pobór wody jest ogromny. W kwietniu mamy największą wegetację roślin, kiedy one pobierają najwięcej wody – zauważa Jarosław Władczyk.
Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, choć zagrożenie rośnie, na problem niedoborów wody w rolnictwie wskazywano w wielu dokumentach strategicznych, a kompetencje w zakresie zarządzania zasobami wodnymi przejęło Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, to wciąż brakuje spójnej koncepcji, która zapewniałby strategiczne i systemowe ujęcie gospodarowania wodą w rolnictwie. – Choć ekstremalnie i silnie zagrożonych wystąpieniem suszy rolniczej jest prawie 40 procent obszarów rolnych i leśnych, a w dorzeczu Odry nawet 50 proc., to wciąż brakuje spójnej koncepcji strategicznego i systemowego gospodarowania wodą w rolnictwie. Efektem niedoboru wody są m.in. straty w produkcji rolnej. Walczący ze skutkami suszy rolnicy potrzebują pomocy Państwa. W 2015 roku zamknęła się ona w kwocie ok. 500 mln zł, ale w 2019 wyniosła prawie 2 mld zł – podkreśla Marian Banaś, prezes NIK.
Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej od dzisiaj (22 marca) przyjmują elektroniczne wnioski w drugiej edycji programu “Moja woda”. W jego ramach gospodarstwa domowe mogą uzyskać do pięciu tysięcy złotych dofinansowania do budowy przydomowej retencji. Ta kwota ma stanowić nie więcej niż 80 procent kosztów inwestycji. W ubiegłym roku z dotacji skorzystało prawie 25 tysięcy polskich rodzin. Minister Klimatu i Środowiska Michał Kurtyka mówił, że celem programu jest przeciwdziałanie suszy. – Aby jak najwięcej tej wody, która trafia do nas w postaci deszczów, czy w postaci wody roztopowej była jednocześnie wykorzystana na tym miejscu, gdzie ona trafiła. Stąd już milion m3, które za pośrednictwem tej pierwszej edycji programu “Moja woda” zwiększyliśmy naszą zdolność retencjonowania wody. Stawiamy sobie taki sam ambitny cel w tym roku – zapowiada minister Kurtyka.
Tegoroczny budżet programu “Moja woda” to także sto milionów złotych. Wsparciem będą obejmowane wszystkie inwestycje rozpoczęte od czerwca 2020 roku. W stosunku do ubiegłorocznej wersji programu wprowadzono zmianę dotyczącą rozmiarów zbiornika wodnego. Jego pojemność ma być nie mniejsza niż dwa metry sześcienne. Projekty, które zostaną dofinansowane mają funkcjonować przynajmniej trzy lata.
Posłuchaj też:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS