Zofia Malicka: Od kilkunastu lat spełniasz się nie tylko jako projektant, ale też wykładowca akademicki. Dlaczego poświęciłeś się nauczaniu i stanowi ono dziś ogromną część Twojej działalności zawodowej?
Tomek Rygalik: Nigdy nie przypuszczałem, że będę nauczycielem akademickim czy profesorem. Kiedy mieszkałem w Londynie i wcale nie planowałem wracać do Polski, odezwał się do mnie prof. Jerzy Porębski z propozycją, abym poprowadził gościnnie pracownię na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Lubię wyzwania, więc się zgodziłem – okazało się, że dużą radość daje mi dzielenie się pasją i entuzjazmem do kreatywnej pracy, zarażanie młodych ludzi sprawczym myśleniem, pomaganie im w znajdowaniu sensu i celu działań oraz kierunkowanie ich twórczych potrzeb w dobrą stronę. Praca z ludźmi, różnorodność i dyskusje, które się z nią wiążą, zderzenia różnych wizji – są dla mnie zupełnie naturalne, dobrze się w tym czuję. Zawsze chciałem robić rzeczy, które wpływają na to, jak wygląda świat. Jako jednostka, każdy z nas oddziałuje na swoje bezpośrednie otoczenie, ale to działanie raczej się nie przekłada na losy świata. W młodości często przemawia przez nas idealizm, który później zostaje zweryfikowany przez życie – nie chcę nikogo zniechęcać, jednak zmienianie świata i robienie ważnych rzeczy okazuje się bardzo skomplikowane. Jedną z niewielu form faktycznej zmiany jest właśnie edukacja – zwłaszcza w obszarze zainteresowań konkretnych jednostek. Połączenie pasji i nauki w jej obszarze pogłębia świadomość do tego stopnia, że realizując siebie można robić naprawdę dobre rzeczy dla świata. Związałem się z ASP na kilkanaście lat, prowadziłem autorską pracownię projektowania, byłem kierownikiem studiów magisterskich. Teraz zmieniłem uczelnię, ale nadal pracuję z młodymi ludźmi w ważnym dla nich momencie – kiedy ukierunkowują swój dalszy rozwój.
Z.M.: Objąłeś katedrę projektowania mebla na Wydziale Architektury Uniwersytetu Aalto w Helsinkach, jesteś pierwszą osobą spoza Finlandii, która otrzymała to stanowisko – to ogromny sukces. Jak tam trafiłeś?
T.R.: O rekrutacji na to stanowisko dowiedziałem się od znajomej osoby, z którą nie miałem kontaktu przez kilkanaście lat. Mimo że nie mam w sobie ducha rywalizacji uznałem, że spróbuję, skoro ktoś pomyślał, że się nadaję. Proces rekrutacji miał formę konkursu, trwał ponad rok – chciałem zobaczyć, jak to wygląda od środka. Miałem świadomość, że jest wielu kandydatów w moim mniemaniu ode mnie mocniejszych. Wygrana była totalnym zaskoczeniem. To duża, bardzo rozwijająca mnie na wielu polach zmiana. Jestem tu od kilku miesięcy, okres fascynacji się nie kończy. Do tej pory niewiele wiedziałem o fińskiej kulturze, znałem jedynie historię designu. Uczę się tego, jacy są Finowie, jakie mają wartości, jak tu wyglądają relacje międzyludzkie. To dla mnie kwintesencja rozwoju osobistego. Fakt, że jestem pierwszym obcokrajowcem na tym stanowisku, jest szalenie nobilitujący. Architektura i design zajmują ważne miejsce w tutejszej kulturze.
Z.M.: Jak łączysz obowiązki zawodowe w Helsinkach z działalnością w Polsce?
T.R.: Myślę, że profesura na Uniwersytecie Aalto przydarzyła się w odpowiednim momencie – kilka lat temu pogodzenie wszystkich obszarów mojej działalności nie byłoby możliwe. Cały czas jestem jedną nogą w Polsce i aktywnie działam na wielu polach – prowadzę Studio Rygalik w Warszawie, współtworzę społeczność DesignNature i jej kampus w Sobolach, współpracuję z wieloma producentami i markami. Praca zdalna i hybrydowa, mobilność, przemieszczanie się – nie są czymś nowym, jednak dopiero po pandemii stały się w pełni naturalne. Otwartość na taki styl pracy jest teraz zdecydowanie większa.
Z.M.: Jakie różnice zauważasz między pracą dydaktyczną w Polsce i w Finlandii?
T.R.: W Finlandii jest bardziej międzynarodowo. Kiedy prowadziliśmy rekrutację na studia magisterskie, wybraliśmy osiem osób spośród ponad stu czterdziestu kandydatów z całego świata, którzy mieli świetne portfolia. Uniwersytet Aalto to jedna z najlepszych uczelni na świecie, poziom jest wyśrubowany, ale są też środki i infrastruktura, które to umożliwiają i wspierają. Jest dużo projektów międzyuczelnianych, współpraca z innymi szkołami na świecie jest mocno rozwinięta. Inaczej też wygląda moja rola – po równo zajmuję się dydaktyką, badaniami i praktyką, podczas gdy na ASP zajmowałem się przede wszystkim nauczaniem. Współpracuję z zewnętrznymi pracownikami, których zatrudniam do konkretnych działań i zadań. Ponadto reprezentuję uczelnię w rozmaitych gremiach i wydarzeniach. W Finlandii jest inna struktura roku akademickiego – zamiast dwóch semestrów jest pięć okresów. Realizacja programu jest więc bardziej intensywna – studenci mają mniej czasu, muszą działać w skoncentrowany sposób. Taki system jest efektywny, lecz nie pozwala na błądzenie, które wbrew pozorom też jest czasem ważnym doświadczeniem.
Z.M.: Cennym doświadczeniem jest także udział w konkursach projektowych. Mimo nowych obowiązków po raz kolejny zobaczymy Cię w roli jurora konkursu make me! w ramach tegorocznej edycji Łódź Design Festival.
T.R.: Pochodzę z Łodzi, wspieram Łódź Design Festival i jestem z nim związany od początku, nie inaczej jest w tym roku. Konkursy, zwłaszcza na starcie drogi projektowej są niezwykle ważne – mobilizują do wyjścia z ukrycia i pokazania swoich pomysłów światu, a także uczą ich prezentacji. Rozwijają i weryfikują – młody projektant dzięki udziałowi w konkursie ma szansę wejść w dialog z rzeczywistością, zobaczyć siebie na tle innych. W konkursach cenna jest także praca nad wyzwaniem, którego dane branże jeszcze nie podejmują, możliwość zaprezentowania społecznych, krytycznych i spekulatywnych projektów, eksplorowania nowych terytoriów. Konkursy dają młodym projektantom przestrzeń na pokazanie, co ich interesuje, co ma sens i wpływ, co według nich warto rozwijać. Teraz jest ciekawy moment w konkursach, bo wśród zgłoszeń są zarówno projekty stricte produktowe, koncepcje o charakterze potencjalnego produktu do wdrożenia, jak i idee, które radykalnie i bezpośrednio mierzą się z wyzwaniami współczesności, próbują coś wyrazić, zamiast uczestniczyć w systemie tworzenia, produkowania i konsumpcji nowych, ładnych rzeczy. Jesteśmy na rozdrożu w świecie designu, rozumianym jako sfera mająca wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Oczywiście nie deprecjonuję projektowania produktów do konsumpcji – mogą być wartościowym wkładem, mieć szerszy wymiar i być potrzebne.
Z.M.: Dziś projektuje się nie tylko produkty, ale też procesy, rozwiązania niematerialne i nienamacalne. Jak porównać je z produktami, szczególnie w konkursie?
T.R.: W przypadku make me! nie ma sztywnej ramy, kryteriów czy wymagań do odhaczenia. Analiza i ocena tak różnorodnych zgłoszeń wywołują szalenie ciekawe dyskusje wśród jurorów, zwłaszcza że w ich gronie są zarówno projektanci, którzy zajmują się stylizacją produktu, jak i akademicy czy przedstawiciele świata humanistycznego. To naturalne, dobrze, że jest dyskusja – w jej toku może się wykrystalizować spojrzenie na pewne aspekty, biorąc pod uwagę różnego rodzaju jakości. Ja to lubię, to jest twórcze, sprowadza się do definiowania znaczenia, roli i potencjału projektowania, co mnie żywo interesuje. Te konkretne wybory promują później pewne postawy, bo ludzie zwracają uwagę na to, co wygrywa. Zwłaszcza młodzi, podatni na wszystko, co widzą w mediach społecznościowych i w Internecie – dlatego ocenianie prac w konkursach jest dużą odpowiedzialnością.
Z.M.: Czy na przestrzeni lat zapadły Ci w pamięć niektóre z nagrodzonych projektów? Czy z perspektywy czasu masz poczucie, że wyróżnienie ich było dobrą decyzją?
T.R.: Tak, jest wiele takich projektów, nierzadko odniosły później inne sukcesy. Konkurs to moment wyłowienia spośród zgłoszeń perełek, które mają potencjał, długą przyszłość. Często podobnie jest z twórcami – wyróżnienie daje mocny start w budowaniu kariery. Kluczowy jest autentyzm, dzięki któremu z głębi serca i duszy projektantów powstają mocne, prawdziwe rzeczy. Istotne jest także przedstawianie projektu w sposób jak najbardziej zrozumiały – komunikacja jest narzędziem projektowania. Jeden z moich mistrzów, Vico Magistretti mówił, że dobry design to taki, o którym można opowiedzieć podczas krótkiej rozmowy telefonicznej.
Z.M.: A co się teraz dzieje w Studio Rygalik?
T.R.: Prężnie się rozwijamy, intensywnie rekrutujemy. Mamy centrum badawczo-rozwojowe w Sobolach, doskonale wyposażone w różnego rodzaju sprzęty i rozwiązania do prototypowania i badań. Myślę, że nie będzie przesadą, jeśli powiem, że jako studio projektowe mamy możliwości unikalne w skali świata. Nie skupiamy się na estetyzacji produktów, ale na tworzeniu innowacji, które nie zawsze są widoczne na pierwszy rzut oka. Robimy dużo projektów, nie tylko meblowych, dla klientów w Polsce i za granicą. Studio Rygalik jest zaszufladkowane jako związane z meblami i produktami, ale w rzeczywistości to wierzchołek góry lodowej. Ogrom naszej pracy to rzeczy mniej widoczne, które – mimo, że nas nie definiują – pochłaniają większość naszego zaangażowania. Priorytetem w rozwoju naszej działalności są projekty badawczo-rozwojowe, gdzie – bez względu na branżę – istotne jest tworzenie innowacji w oparciu o złożony proces, który w zasadzie gwarantuje, że powstałe rozwiązania mają rację bytu. A to, według mnie, bardzo ważny aspekt pracy projektanta w dzisiejszym świecie. Inny równie ważny dla mnie obszar to propagowanie odpowiedzialnego stylu życia, który daje radość i szczęście. Robimy to głównie w ramach DesignNature – nowego, niezależnego przedsięwzięcia, w którym pracujemy nad nowymi modelami edukacji, budowaniem relacji, szukaniem refleksji, życiowego balansu i dobrostanu, eksplorowaniem nowych obszarów, które mają potencjał, aby zmienić świat na lepsze.
Z.M.: Czy pobyt w Helsinkach pomaga na to spojrzeć z innej perspektywy?
T.R.: Styl życia w Finlandii, kultura, wartości – to jest dokładnie to, o czym mówię od dwudziestu lat! To bardzo naturalny obszar dla świata nordyckiego. W Polsce hasło „zrównoważony rozwój” jest bardzo modne, a dla Finów od dawna jest jak oddychanie – po prostu naturalne. Wiele niuansów i ciekawych aspektów w tutejszym projektowaniu wynika z fińskiego sposobu myślenia i życia. Uczę się tego na każdym kroku, za co jestem bardzo wdzięczny losowi. Kiedyś byłem mieszczuchem, dziś coraz więcej czasu spędzam wśród natury – teraz idzie to jeszcze dalej, jest wszechobecne w moim życiu zawodowym i osobistym. Zaczynam w pełni żyć tym, o czym zawsze opowiadałem, nie tylko studentom. Życie w zgodzie z naturą, czerpanie z doświadczeń, szacunek, harmonia – to kwintesencja fińskości. To dla mnie fenomenalny czas i jeszcze nie za bardzo umiem o tym mówić. Staram się koncentrować, robić rzeczy, które mają znaczenie – tutejsze warunki bardzo temu sprzyjają.
Międzynarodowy konkurs wzorniczy make me! organizowany przez Łódź Design Festival to jedno z najbardziej pionierskich wydarzeń w Europie powstałych dla projektantów i projektantek stawiających pierwsze kroki w karierze zawodowej. Zwycięzcy 16. edycji konkursu zostaną przedstawieni podczas ceremonii w ramach Łódź Design Festival 2023, a wszystkie wyróżnione projekty będą zaprezentowane na wystawie prac finałowych.
Tegoroczna edycja Łódź Design Festival pod hasłem „Future Perfect” odbędzie się w dniach 18-28 maja. Łódź Design Festival 2023 powstał przy udziale Łódzkiego Centrum Wydarzeń i miasta Łódź.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS