A A+ A++
fot. Roman Mikhailiuk / Shutterstock

Od roku trwa boom w sektorze
surowcowym. Drożeje praktycznie wszystko: drewno, woda, powietrze, żywność,
miedź czy ruda żelaza. Otwarte pozostaje
pytanie, na ile jest to przejaw odrodzenia gospodarki po koronakryzysie, a na
ile tylko emanacja monetarnej inflacji.

Tylko od początku 2021 roku notowania
amerykańskich kontraktów na drewno budowlane wzrosły o 133%. Wprowadzone w
grudniu na
giełdzie Nasdaq kontrakty na wodę podrożały o blisko 90%. Półtusze
wieprzowe notowane na nowojorskiej giełdzie poszły w górę o 60%. Pozwolenia
na emisję dwutlenku węgla (czyli w praktyce prawo do korzystania z
powietrza w Unii Europejskiej) zdrożały o 54%.

Miedź
w Londynie kosztuje już ponad 10 000 dolarów za tonę, bijąc poprzedni
rekord sprzed 10 lat. Ropa naftowa (Brent) jest o 133% droższa niż rok temu, a
ceny benzyny na giełdzie nowojorskiej w tym samym czasie wzrosły o 128%. Bardzo szybko w górę idą ceny płodów
rolnych. Olej sojowy i kukurydza od początku roku podrożały po ok. 50%, a pszenica
o 16%. Indeks
cen żywności FAO był w marcu o niemal o jedną czwartą wyższy niż rok temu i
rósł najszybciej od lata 2011 roku.

Surowcowy indeks CRB podwoił się
względem historycznego dołka z marca 2020 roku i tylko od początku roku zyskał ponad
23%. Surowcowa hossa jest już niekwestionowanym faktem. Spór dotyczy tylko
tego, jak trwałe jest to zjawisko i jak mocno ceny wzrosną w najbliższej przyszłości.
Abstrahując od ryzyka jakiejś lokalnej korekty na mocno rozgrzanym rynku, to
patrząc w dłuższej perspektywie, warto odnotować, że ceny surowców jako całości
są wciąż bardzo odległe od rekordów sprzed 10 lat.

Co więcej, w porównaniu do cen
akcji sektor surowcowy wciąż wydaje się być względnie tani. A to dlatego, że
ceny commodities odbijają z wielodekadowych minimów, podczas
gdy Wall Street od lat poprawia historyczne rekordy. W rezultacie relacja cen
surowców mierzona indeksem S&P GSCI TR względem indeksu S&P500
pozostaje blisko historycznie niskich poziomów.

Początek surowcowego supercyklu?

Poprzedni dołek cyklu surowcowego
wypadł 20 lat temu podczas szczytu pierwszej bańki internetowej. Relatywny
szczyt obserwowaliśmy latem 2008 r., gdy trwał wielki kryzys finansowy, a ropa
naftowa kosztowała blisko 150 USD za baryłkę. Po 2011 roku ceny surowców
generalnie podążały w dół, podczas gdy na rozwiniętych (a zwłaszcza
amerykańskich) rynkach akcji szalała hossa, przerywana jedynie krótkotrwałymi
(aczkolwiek niekiedy ostrymi) korektami. W efekcie w ciągu ostatnich 50 lat
surowce nigdy nie były tak tanie w stosunku do akcji jak wiosną 2020 r.

Mamy więc za sobą pomad 9 lat
bessy w sektorze surowcowym. Przez poprzednią dekadę ich ceny spadały.
Świat wolał tworzyć i konsumować usługi – zwłaszcza w sferze wirtualnej. Węgla,
ropy czy miedzi było za dużo w stosunku do zapotrzebowania. Producenci zamykali
nierentowne kopalnie, ograniczali inwestycje w nowe złoża i na potęgę obcinali
budżety na eksplorację. Efekty tej „surowcowej zimy” właśnie widzimy. Gdy po
porzuceniu polityki lockdownów w USA i Azji na świecie pojawił się zwiększony
popyt na surowce, nie dało się zwiększyć dostaw. To doprowadziło do poważnych zakłóceń w
globalnych łańcuchach dostaw. Producenci ankietowani w badaniach ISM/PMI od
kilku miesięcy raportują niedobory komponentów i galopującą inflację kosztową.

Wiele wskazuje na to, że taka
sytuacja nie jest tylko stanem przejściowym. Owszem, w rynkowych komentarzach
analitycy wskazują na bezprecedensowe ożywienie popytu tłumionego
wielomiesięcznym lockdownem (zwłaszcza w Europie). Równocześnie w ciągu
poprzednich 12 miesięcy zaszły zmiany, które każą na sprawę spojrzeć w znacznie
szerszym kontekście.

Cztery silniki surowcowej hossy

Po pierwsze, surowce przez
poprzednią dekadę pozostawały jedyną klasą aktywów, której nie objęła
„drukowana hossa” drugiej dekady XXI wieku. Są więc praktycznie jedynym „niewygrzanym”
obszarem inwestycyjnym. Na to nałożyła
się eksplozja popytu na dobra przemysłowe trafiająca na sztywne ograniczenia podażowe
– wydobycia miedzi czy dostaw drewna nie da się zwiększyć z dnia na dzień.

Po drugie, mamy za sobą okres
bezprecedensowej stymulacji fiskalnej i monetarnej na świecie. Po marcu 2020
roku banki centralne i rządy wpompowały w gospodarkę biliony dolarów i euro. To
monetarne tsunami wywołało
na rynkach finansowych lęk przed trwałym wzrostem inflacji. Oczekiwania
inflacyjne estymowane z różnicy w rentowności obligacji 5-letnich o stałej i zmiennej
stopie procentowej (TIPS) na początku maja wzrosły do 2,65% i są na najwyższym poziomie
od lipca 2008 roku. Oznacza to, że inwestorzy spodziewają się długotrwałego
wzrostu inflacji w Stanach Zjednoczonych wyraźnie przekraczającego 2-procentowy
cel Rezerwy Federalnej. Zresztą sam Fed oficjalnie przyznaje, że gotowy jest
tolerować „umiarkowanie wyższą” inflację przez jakiś czas.

Równocześnie ci sami bankierzy
centralni jak mantrę powtarzają, że nie mają zamiaru podnosić stóp procentowych
zarówno w tym, jak i przyszłym roku. A to oznacza, że posiadacze kapitału
zmuszeni są do przetrwania nadchodzącej inflacji w środowisku zerowych (lub
wręcz ujemnych) stóp procentowych. Jedna z dróg ucieczki przed tą finansową
represją jest zajęcie długiej pozycji na rynku surowcowym, co jest dodatkowym
czynnikiem napędzającym wzrost cen.

Po trzecie, w ramach
odpowiedzi na covidową recesję diametralnie zmieniła się polityka rządów. W
ramach ogłaszanych
od Pekinu i Waszyngtonu po Berlin i Warszawę wszelakich „nowych ładów”
główny nacisk kładzie się na tzw. transformację energetyczną i rozbudowę (lub
odbudowę) infrastruktury: dróg, linii kolejowych, sieci energetycznych, portów
etc. Czyli tego wszystkiego, do czego potrzeba milionów ton wszelkiego rodzaju
surowców – w tym zwłaszcza miedzi. To istotna zmiana względem poprzedniej
10-latki, gdy w odpowiedzi na globalny kryzys finansowy nowo kreowane pieniądze
trafiały przede wszystkim do sektora bankowego. Teraz mają one trafić do
realnej gospodarki.

– Politycznie napędzany popyt
napędzi cykl inwestycyjny większy niż BRICS na początku XXI wieku, choć nie tak
duży jak w latach 70. XX wieku. Mówimy jednak o tym rodzaju hossy na rynkach
surowcowych – powiedział pod koniec
ubiegłego roku Jeffrey Currie, szef działu analiz surowcowych w banku Goldman
Sachs.

I wreszcie po czwarte, na ten w pewnej
mierze motywowany politycznie surowcowy supercykl nakłada się średnioterminowy
cykl dolarowy. Po zerwaniu z wymienialnością dolara na złoto (w sierpniu w
1971 r.) i okresie turbulencji z lat 70. możemy wyodrębnić pięć wieloletnich
cykli dolara. Pierwszy rozpoczął się tuż przed rozpoczęciem rządów Ronalda
Reagana na początku lat 80., a zakończył międzyrządowym porozumieniem (Plaza
Accord) we wrześniu 1985 r. Przez następne około 6 lat dolar tracił względem
innych walut, aż trend ten się odwrócił po upadku ZSRR. Następnie „zielony”
umacniał się przez blisko 7 lat aż do apogeum bańki internetowej pod koniec XX
wieku. Kolejne lata stały pod znakiem ponownej deprecjacji amerykańskiej
waluty. Upadek banku Lehman Brothers wyznaczył kolejny punkt zwrotny i po
okresie walutowej zawieruchy od 2011 r. dolar znów był na fali wznoszącej. Cykl
ten najprawdopodobniej osiągnął swą kulminację w marcu 2020.

Jeżeli potwierdzą się teorie
zakładające początek kilkuletniego okresu słabości dolara, to zmianie mogą też
ulec inne trendy obserwowane w mijającej dekadzie. Jedną z ofiar mocnego dolara
był sektor surowcowy. Jeśli „zielony” będzie w najbliższych latach tracił, byłby
to jeszcze jeden z czynników wspierających wyższe ceny surowców notowanych
przecież w USD.

Reasumując, najprawdopodobniej
mamy do czynienia z kilkoma nakładającymi się na siebie globalnymi
supertrendami. Końska dawka fiskalno-monetarnych stymulantów uderzyła w
wymęczony długotrwałą bessą i niedoinwestowany sektor surowcowy, który
pozostawał w stagnacji podczas wieloletniej hossy na rynkach finansowych. Na to
nałożyło się „przełożenie wajchy” zarówno na szczeblu rządowym (typu transformacja
energetyczna), jak i konsumenckim, gdzie lockdowny wymusiły przesunięcie
wydatków z usług na dobra materialne.

Źródło:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPark kulturowy w Nowej Hucie na ostatniej prostej
Następny artykułBardzo ważne derby gminy Kęty w Nowej Wsi