Niektóre poznańskie media w wyścigu o odbiorców otwierały już nawet swoje oddziały w Gorzowie Wlkp., bo chciały być pierwsze w wyścigu. Ale przegrały. Mieszkańcy Gorzowa i Zielonej Góry wywalczyli swoje województwo lubuskie i oddziały szybko zamykano. Nikt nie chciał czytać poznańskich gazet, a Wielkopolska nie sięga dziś po Odrę.
Na wschodzie też były spory. Np. Uniejów, choć wcześniej należał do woj. konińskiego, za nic w świecie nie chciał być w Wielkopolsce. Samorząd zaciekle walczył o to, by znaleźć się w woj. łódzkim. Dzisiaj mieszkańcy sobie to chwalą. Są przekonani, że gdyby musieli jeździć w swoich sprawach do Poznania, nigdy nie powstałyby np. słynne termy, o których wie cała Polska. Rzeczywiście, rozgłosu jaki zrobił Uniejów w ostatnich latach, wiele wielkopolskich gmin może pozazdrościć.
Tyle z lekcji historii najnowszej. Tak czy inaczej nasze województwo to dziś drugi po Mazowszu region kraju, jeśli chodzi o terytorium, a trzeci pod względem ludności – tu wyprzedza nas jeszcze Śląsk. W Wielkopolsce mieszka 3,5 mln osób, a zatem więcej niż na Łotwie i w Estonii razem wziętych. To najlepiej świadczy o naszym potencjale.
„Jedenastka” to Wielkopolska w pigułce
Wielkość terytorialną najlepiej chyba obrazuje droga krajowa nr 11, o której budowie do standardu ekspresówki mówi się co najmniej od 20 lat. Trasa od Kępna przy granicy z woj. opolskim – przez Ostrów Wlkp., Jarocin, Poznań, Oborniki, Chodzież, Piłę – do Okonka i granicy z woj. zachodniopomorskim liczy 320 km. Żaden rząd, czy lewicy, czy PO-PSL, ani PiS nie był w stanie doprowadzić jej do prawdziwie europejskiego poziomu. Teraz obiecują nam, że plan się ziści do 2028 r. Jednak nie wspomnę, ile dat padało choćby w sprawie dworca PKP w Poznaniu…
Ale właśnie podróż „jedenastką” daje nam pewien obraz Wielkopolski w pigułce. Nie uwzględnia może tylko tak mocno związanego z przemysłem kopalnianym i energetycznym subregionu konińskiego. Ale poza tym mamy na „jedenastce” praktycznie wszystko. Na początek to aglomeracja kalisko-ostrowska ze swoimi ambicjami. Czuje się tak bardzo przez Poznań pomijana, że dwie dekady temu, kto chciał wygrać tam wybory, obiecywał utworzenie województwa środkowopolskiego. Potem mijamy tak silne powiaty, jak choćby Jarocin i Środa Wlkp. z prężnie działającymi firmami i rozwiniętym rolnictwem.
Wjeżdżamy wreszcie do aglomeracji poznańskiej, która ciągnie region do najbogatszych landów w Europie. To tutaj jest najniższe bezrobocie w kraju i nawet w czasie pandemii oscyluje wokół zaledwie 2 proc. Gdy przypomnimy sobie, że przed wejściem do Unii Europejskiej bezrobocie w naszym regionie było dwucyfrowe, najlepiej sobie uświadomimy, jak wielki skok cywilizacyjny w Wielkopolsce osiągnęliśmy.
Ale już kierując się na północ o pracę coraz trudniej. Choć i tak nie ma dramatu jak 18 lat temu, kiedy mieszkańcy Okonka blokowali „jedenastkę”, bo pracy nie miał tam co czwarty mieszkaniec gminy. Gdy przed pandemią siedziałem w gabinecie burmistrza na pytanie, czego tu najbardziej brakuje, odpowiedział. – Nie pracy, a atrakcji. Młodzież nie ma tu co robić – rozkładał ręce.
Region bardzo zróżnicowany
Spójrzmy teraz w przyszłość. Jakie powinny być priorytety i wyzwania dla Wielkopolski, która tylko i wyłącznie dzięki pracy swoich mieszkańców, stała się tzw. regionem przejściowym w Unii Europejskiej – już nie biednym, ale jeszcze nie bogatym? PKB w przeliczeniu na mieszkańca wynosi u nas 76 proc., czyli o 1 pkt proc. więcej od granicznej wartości 75 proc. unijnej średniej. Wydawać by się mogło, że nie ma powodów do zmartwień.
Nic z tego. – Ten obraz jest zaciemniony. Bo np. wartość PKB metropolii poznańskiej przekracza 100 proc. unijnej średniej. Ale są obszary zdecydowanie poniżej tej wartości, jak np. w regionie pilskim i konińskim. Podobnie jest ze stopą bezrobocia. Nie jest tak dobrze, jak by się wydawało – zwraca uwagę Marek Woźniak, marszałek woj. wielkopolskiego.
A co za tym idzie zupełnie inne problemy ma mieszkaniec Ostrzeszowa, a inne aglomeracji poznańskiej. Pilanin ma odmienne priorytety niż ktoś z małego Wierzbinka na wschodzie regionu. Bo Wielkopolska jest regionem bardzo zróżnicowanym. Żadna matematyka tego nie odda.
Nie ma nic do Poznania/Konina
Dlatego mieszkaniec Wielkopolski ma duży problem, by utożsamić się z regionem. Ci z metropolii poznańskiej podkreślają, że są z Poznania i dlaczego mają pracować dla kogoś z Konina? A im dalej od stolicy regionu, tym mieszkańcy mocniej podkreślają, że Poznań w ogóle się nimi nie interesuje. Słyszałem to zarówno w Przykonie, jak i w Okonku, Powidzu, Chodzieży czy Wieleniu. Celowo pomijam tu już politykę, bo gdybyśmy i to brali pod uwagę, to żadnego punktu stycznego byśmy w Wielkopolsce nie znaleźli.
Zazdroszczę mieszkańcom południa Europy, którzy np. wiedzą, że Katalonia to nie tylko Barcelona, ale i Girona czy Badalona. Podziwiam naszych zachodnich sąsiadów, którzy w Dolnej Saksonii dobrze zdają sobie sprawę, że nie tylko liczy się stolica w Hanowerze, bo trudno wyobrazić sobie rozwój landu choćby bez Wolfsburga i Volkswagena.
W najbliższych tygodniach będziemy zachęcać Wielkopolan, do rozmowy o regionie i o największych dla niego wyzwaniach w perspektywie do 2040 r. Czy tylko zależy nam na drogach i szybkiej kolei, a reszta sama przyjdzie? Czy jesteśmy zainteresowani ochroną przyrody i ratowaniem wysychających jezior? Czy stawiamy na nowe technologie oraz inwestycje w naukę? A może coś innego powinno być najważniejsze? Mamy nadzieję, że wspólnie uda nam się wskazać konkretne priorytety na najbliższe 20 lat.
Co jest największym wyzwaniem dla Wielkopolski w ciągu najbliższych 20 lat? Piszcie: [email protected]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS