A A+ A++

W naszym plebiscycie Supermiasta i Superregiony 2040 zapraszamy do spojrzenia na Zieloną Górę w perspektywie najbliższej pięcioletniej i tej dłuższej, 10 i 20-letniej. Wybiegnijmy w przyszłość. W jakim mieście chcielibyśmy żyć, pracować, uczyć się i leczyć, gdy kalendarz wskaże 2040 r. Jedno jest pewne, to już będzie inna Zielona Góra. Wiemy to po doświadczeniach pandemii, po znakach, jakie zostawiły po sobie w czasie pandemii koronawirusa służba zdrowia, gospodarka i oświata. Wiemy po zapowiedziach płynących z Unii Europejskiej, stawiającej sprawy jasno: potrzebna jest walka z kryzysem klimatycznym, wykorzystanie nowych technologii i ochrona środowiska ujęta pod wspólnym mianownikiem Zielonego Ładu.

Jakie moim zdaniem czekają nas wyzwania?

Pożegnajmy samochodozę

Po pierwsze, komunikacja i samochodoza. Wymiana autobusów na elektryczne i budowa centrum przesiadkowego to inwestycje, którymi możemy się chwalić. Jednak co zrobić, by w centrum przesiadkowym ludzie faktycznie się przesiadali, a nie traktowali go jak duży, zadaszony przystanek autobusowy? De facto takim jest. Kluczowe jest, by więcej zielonogórzan wybierało transport publiczny. Linie muszą wjeżdżać na osiedla, dawać faktyczną alternatywę dla samochodów.

Władza niby stawia na transport, ale z drugiej strony uprawia zupełnie odwrotną politykę. Jeśli o samochodozie mowa, to miasto promuje swój program Parking 1000 plus. Bo to się podoba zmotoryzowanym wyborcom. Przypomnijmy, zarejestrowanych jest u nas ponad 100 tys. pojazdów. Efekt? Im więcej parkingów, tym większa zachęta do kupowania nowych aut. Im więcej samochodów, tym większa potrzeba budowy nowych dróg. I spirala się nakręca, a to droga do komunikacyjnej katastrofy.

Może warto pomyśleć o linii tramwajowej? Nie jest powiedziane, że ten pomysł dojdzie do realizacji. Ale na pewno należy go moim zdaniem poważnie rozważyć. Konieczne jest też stworzenie przystanków kolejowych w mieście, przy istniejącej trasie kolejowej.

DLOZI Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta

Wielka Zielona Góra, wielki problem

Po drugie, Zielona Góra ma wielki problem, bo stała się wielka. Po wchłonięciu 17 wsi miasto powierzchniowo jest większe niż Poznań. Mamy ogromne tereny w dzielnicy Nowe Miasto i brak mądrego planowania przestrzennego. Przykładem złego podejścia jest zielonogórska Łężyca. Choć położona w granicach Zielonej Góry sprzed połączenia z gminą, faktycznie (w potocznym rozumieniu) znajduje się poza miastem. Kiedyś była w miarę zielonym osiedlem, wkrótce nie będzie już tam żadnych lasów, a jedynie blok przy bloku. Oczywiście, podobne osiedla powstają w całej Polsce, w każdym większym mieście. Jednak czy nie da się planować ich w sposób zrównoważony? Czy dla mieszkańca Łężycy będzie pocieszeniem, że dookoła Zielonej Góry rosną lasy, jeśli na jego osiedlu wszystkie zostały już wykarczowane, a każdy wolny teren zabudowany?

Nie można traktować dawnych wsi jako deweloperskich ziem do podbicia. Stworzymy w ten sposób potwora – rozlane, kosztowne, niefunkcjonalne miasto. Naukowcy to policzyli – miasta z rozlewającymi się po horyzont przedmieściami kosztują dwuipółkrotnie więcej od miast gęstych, kompaktowych, w rozsądnych przestrzeniach. Niestety, pokusa stawiania wielkich osiedli będzie coraz silniejsza, to już się zresztą zaczyna dziać w dawnej gminie Zielona Góra. Na razie chodzi o osiedla domów jednorodzinnych, bo na bloki – zgodnie z ustaleniami przy połączeniu – nie zgadza się rada dzielnicy nowe miasto. Okaże się, że największymi zwycięzcami fuzji sprzed pięciu lat byli deweloperzy.

Nie można zapominać też o historii, tożsamości dawnych sołectw. W Suchej trzeba było dopiero wpisu do rejestru dębowej alei, by miasto nie mogło jej wyciąć.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta

Niech Zielona Góra będzie zielona

Trzecie wyzwanie szczególnie leży mi na sercu. Zielona Góra musi zostać zielona. Gdy ogląda się zdjęcia miasta z lotu ptaka, wydaje się, że zagrożenia nie ma. Dookoła same lasy. Jednak nie jest tak różowo. I nie tylko dlatego, że wielka wycinka tysięcy drzew pod obwodnicę południową robi tak smutne wrażenie. W Zielonej Górze, budując domy i osiedla, często stosuje się taktykę spalonej ziemi. Najpierw wielki wyręb, potem zabudowa do ostatniego metra. Na koniec sadzenie od nowa małych drzewek, bo wymaga tego prawo. To droga donikąd. Nie możemy zadowalać się statystykami lesistości czy terenów zielonych dla całego, dużego miasta.

Należy patrzeć na każde osiedle, każde miejsce osobno. Tak planować zabudowę (kluczem jest studium i racjonalne plany miejscowe), by zachować równowagę między terenami zielonymi a tymi zurbanizowanymi. Szukać miejsc, gdzie można sadzić drzewa, tworzyć nowe, jakościowe aleje wzdłuż ulic.

Zielona Góra z lotu ptakaZielona Góra z lotu ptaka Fot. Adam Hreszczyk / Facebook

Demografia: Tyle samo mieszkańców, a nawet więcej

Według prognoz Zielona Góra, obecnie 140-tysięczne miasto, ma utrzymać, a nawet nieznacznie zwiększyć dotychczasową liczbę mieszkańców. To bardzo dobre prognozy, bo ogrom miast w Polsce zmierzy się z depopulacją. W Lubuskiem np. Nowa Sól, Szprotawa czy Krosno Odrzańskie. Od lat jesteśmy miastem, do którego zjeżdżają ludzie z innych, często okolicznych miejscowości – do pracy, na studia.

Kluczowe będzie zrealizowanie tej prognozy. Bo ludność to pieniądze z podatków, utrzymanie obecnej infrastruktury, możliwość tworzenia kolejnej. Obecnie wydajemy olbrzymie fundusze unijne, których wkrótce zabraknie.

Bardzo ważne jest też to, żebyśmy byli nie tylko miastem, do którego przyjeżdżają mieszkać ludzie z mniejszych miejscowości, ale też by zostawali tu młodzi zielonogórzanie. Walczyć zwłaszcza o najzdolniejszych – absolwentów najlepszych liceów, czy Budowlanki, dobrego technikum w skali kraju. A jeśli wyjadą na studia – co jest oczywiste, bo będą chcieli spróbować życia w większym mieście, na dobrej krajowej uczelni – żeby chcieli wrócić. Żeby czuli, że Zielona Góra to miasto nie tylko do pracy, ale i miasto obywatelskie. Gdzie jest klimat dla zdolnych, kreatywnych ludzi.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta

Południowa obwodnica bez zabudowy

Za chwilę zacznie się budowa południowej obwodnicy Zielonej Góry. Wycięto już potężny pas drzew między Wilkanowem a Raculą.

Jednym z argumentów przeciwników budowy obwodnicy była obawa, że za jakiś czas miasto zacznie wycinać lasy wzdłuż nowej drogi, by powstały tam osiedla mieszkaniowe i zakłady przemysłowe. Choć władze zaprzeczały, nie ma gwarancji, że za 10, 20 czy 50 lat nie stracimy tych atrakcyjnych rekreacyjnie i krajobrazowo terenów pod zabudowę. Nie można do tego dopuścić, niezależnie od tego, kto będzie przy władzy. Te zielone tereny, zwane Lasem Piastowskim, stanowią duży potencjał Zielonej Góry, odróżniają nas od miast, które wokół mają jedynie pola.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta

Praca i atrakcyjni inwestorzy

Miasto planuje zbudować dużą, 400-hektarową strefę przemysłową o nazwie Zielona S3. Ma powstać wzdłuż łącznika z drogą ekpresową S3.

Władze chcą przyciągnąć dużego inwestora. Podstawowe pytanie brzmi: kto to będzie? Na pewno pojawi się pokusa, by szybko znaleźć jakąś dużą firmę i pochwalić się sukcesem. Ale czy to będzie inwestor jakościowy? W strefie w Nowym Kisielinia dominują dziś magazyny i centra logistyczne (choć bardzo cieszą sukcesy takich zielonogórskich firm jak eobuwie.pl czy Lumel z siedzibą na Spalonym Lesie), które szukają głównie tańszej siły roboczej. Takie zakłady też są potrzebne, ale…

Jeśli wytniemy 400 ha lasu pod strefę, w której znajdą się Amazon czy TK Maxx (ostatnie duże inwestycje ze Świebodzina czy Sulechowa), będzie żal potencjału miejsca, które stworzyliśmy. A drugi raz takiej strefy już nie wybudujemy. Amazon da Świebodzinowi 5 mln zł podatków rocznie. To dużo, ale czy to inwestor na miarę takiej lokalizacji, jaką Świebodzin oferuje? Poseł PiS Jerzy Materna mówił o ściągnięciu do Zielonej Góry dużej firmy motoryzacyjnej. Kluczowe, by dawała zatrudnienie inżynierom, współpracowała z naszym uniwersytetem, faktycznie oferowała miastu to, co kiedyś dawał np. Zastal.

Strefa w Nowym Kisielinie, budynki Panattoni EuropeStrefa w Nowym Kisielinie, budynki Panattoni Europe Władysław Czulak

Silny uniwersytet

W tym roku Uniwersytet Zielonogórski obchodzi 20-lecie. Jaki będzie za 20 lat? Jak w dłuższej perspektywie poradzi sobie z reformą Gowina? Nie ma silnego miasta bez silnej uczelni. To nowi mieszkańcy, którzy po studiach będą chcieli zamieszkać tu na stałe. To wpływy z podatków, firmy zakładane przez absolwentów, ich wpływ na kształt miasta.

Uniwersytet przyciąga maturzystów z okolicznych miast i miejscowości, ale nie ma najlepszej opinii – co pokazują statystyki, choć znajdzie się kilka pozytywnych przykładów – u zielonogórskich licealistów. Bez nich, szczególnie tych najzdolniejszych, będzie dreptał w miejscu. Coraz większym zmartwieniem stają się pustoszejące mury uczelni, a ten problem będzie narastać.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta

Ocalić śródmieście, ożywić deptak

Zielonogórskiego deptaku może nam pozazdrościć wiele miast. Ciągnie się od ul. Sobieskiego niemal po koniec al. Niepodległości. Wygląd to jedno. Urokliwych kamieniczek czy willi z początków XX w. nikt nam nie odbierze. Co jednak zrobić, by deptak żył? Przełomowym momentem był 2008 r., gdy powstała galeria Focus Park. Z jednej strony zagospodarowano puste budynki dawnej Polskiej Wełny, z drugiej strony odbyło się to kosztem właśnie deptaku. W lecie tego nie widać. Jest gwar, są ludzie, to miejsce szczególnie w weekendy żyje. Gorzej jest w wiosenne i jesienne dni, nie mówiąc o zimie. Wieczorami hula tam jedynie wiatr. Trzeba zrobić wszystko, by deptak był miejscem, gdzie zielonogórzanie i turyści będą chcieli spędzać czas.

I jeszcze sprawa całego śródmieścia. Jego wizytówką jest ul. Bohaterów Westerplatte, po remoncie mogąca być przykładem ciężkiej choroby zwanej betonozą. Główna ulica w mieście żąda zieleni i drzew. To nie jest niewykonalne.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta

Marka Zielonej Góry

To, z czym jesteśmy kojarzeni w Polsce, to przede wszystkim winiarstwo. Musimy dążyć do wdrożenia w życie dwóch koncepcji promowanych przez Krzysztofa Fedorowicza i Przemysława Karwowskiego – szlaku winiarskiego połączonego z rewitalizacją historycznych winiarskich obiektów. W tym temacie niezbędna jest współpraca miasta z przedsiębiorcami.

Marzy mi się utworzenie w osobnym budynku muzeum wina, a także muzeum Zielonej Góry. Nowa część dotyczącą historii miasta w powiększonym Muzeum Ziemi Lubuskiej, choć jest atrakcyjna dla widza, to pokazuje jedynie namiastkę tego, co moglibyśmy pokazać w większym metrażu.

Powinniśmy zaplanować też stworzenie miejskiej winnicy. Taką – siedmiohektarową – tworzy Tarnów. Małopolska i Podkarpacie walczą winiarstwem o turystów. My, choć mamy kilkusetletnie tradycje, często stoimy w miejscu. Wydaje nam się, że nasza pozycja na winiarskiej mapie Polski jest niezagrożona. To nieprawda, bo inni depczą nam po piętach.

WŁADYSŁAW CZULAK

Wyzwania dla Zielonej Góry. Piszcie, zgłaszajcie propozycje

Ułóżmy listę siedmiu najważniejszych wyzwań Zielonej Góry do 2040 r. Zgłaszajcie swoje propozycje. Opisujcie, dlaczego są najważniejsze i co nam przyniosą. Najciekawsze opublikujemy.

Piszcie na:

[email protected]

lub

[email protected]

Głosy zbieramy do 12 kwietnia. Potem ułożymy listę rankingową i zaczynamy wielki plebiscyt Supermiast i Superregionów.

CZYTAJ TAKŻE: Wiosna 2021. Nad Odrę śladami Olgi Tokarczuk, rowerem do Gryżyny albo na Bukową Górę

CZYTAJ TAKŻE: Superregion 2040: Zdrowie, praca, woda, przyroda. Szukamy siedmiu lubuskich wyzwań

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDzienny raport koronawirusa: 183 nowe przypadki. Zmarły 3 osoby
Następny artykułTragiczny pożar w Szczecinie. Nie żyje 10-latek