Ogłoszenie powstania
piłkarskiej Superligi wywołało lawinę emocji nie tylko w świecie sportu.
Zareagowali też akcjonariusze dwóch klubów-założycieli, które są spółkami
giełdowymi.
Poniedziałkową sesję akcjonariusze Manchesteru United i
Juventusu Turyn zaliczyć mogą do udanych. Notowane na nowojorskiej giełdzie akcje
angielskiego klubu podrożały o 6,74 proc., a następnie w handlu pozasesyjnym
dołożyły jeszcze 2,6 proc., do 17,70 USD. Z kolei notowany w Mediolanie klub z Turynu
podrożał aż o 17,85 proc., do 0,91 EUR, osiągając najwyższą cenę od września 2020 r. Jak
wylicza „Evening Standard”, kapitalizacja obu klubów wzrosła tym samym o
odpowiednio 290 mln dolarów i 216 mln euro.
Manchester i Juventus to jedyne kluby-założyciele Superligi,
które są jednocześnie spółkami publicznymi. Pozostałe należą do podmiotów
prywatnych (AC Milan, Inter Mediolan, Atletico Madryt, Liverpool FC, Manchester
City, Arsenal FC, Chelsea FC i Tottenham Hotspur) lub są kontrolowane przez
kibiców (FC Barcelona, Real Madryt).
Co ciekawe, w poniedziałek w górę szły także akcje innego
klubu, które nie wszedł w skład Superligi. Mowa o Borussii Dortmund (11,22
proc.), której dyrektor wykonawczy Hans-Joachim Watzke jasno oświadczył, że
jego klub odrzucił zaproszenie do elitarnego grona. Podobnie postąpił Bayern
Monachium, w którym występuje Robert Lewandowski – włodarze bawarskiego klubu
zadeklarowali „wierność” rozgrywkom UEFA, które od 2024 r. mają przejść reformę
wzmacniającą pozycję wielkich klubów i eliminującą część niezbyt interesujących
spotkań. To właśnie ogłoszenie tych planów europejskiej federacji uprzedzili
założyciele Superligi, którzy swoją „bombę” odpalili w niedzielny wieczór.
W miejscu stały natomiast lub wręcz taniały akcje dużych
klubów, które nie zostały póki co zaproszone do Superligi. Mowa o Ajaksie Amsterdam
(0,32 proc.), Olympique Lyon (-2,1 proc.), AS Romie (0,17 proc.) czy FC Porto
(-3,55 proc.). Zespoły te mogą jeszcze dołączyć do elitarnego grona – liczba klubów-założycieli
wzrosnąć ma jeszcze o trzy, zaś w rozgrywkach znajdzie się miejsce łącznie dla
20 klubów. Pięć klubów spoza założycielskiej piętnastki będzie wybierana na
podstawie wyników sportowych, jednak nie będzie brała udziału w podziale „finansowego
tortu” na równych prawach z fundatorami rozgrywek. Co istotne w tym kontekście,
udział w rozgrywkach Superligi ma być bardziej opłacalny nawet od wygrania Ligi
Mistrzów UEFA – z medialnych wyliczeń wynika, że na starcie kluby mogłyby
liczyć na 180 mln euro, podczas gdy Bayern Monachium za zwycięstwo w
ubiegłorocznej edycji LM zainkasował „jedynie” 130 mln euro.
Bogaci „ratują futbol”
Finansowych informacji dotyczących Superligi przybywa z
godziny na godzinę. Wczoraj agencja Reutera uzyskała potwierdzenie od JP Morgan
dotyczące zaangażowania amerykańskiego banku w finansowanie nowego projektu. Według medialnych
doniesień gigant bankowości wyłoży na stół 4 miliardy euro. Sporo środków
pozyskanych zostanie też od nabywców praw do transmisji – w tym kontekście najczęściej
spekuluje się o internetowej platformie DAZN należącej do miliardera Lena
Blavatnika.
Wczoraj późnym wieczorem obszernego wywiadu dotyczącego
Superligi udzielił jej pierwszy prezes, uważany za spiritus movens całego
przedsięwzięcia, czyli Florentino Perez. Prezes Realu Madryt w popularnym programie
„Chiringuito” stwierdził, że decyzja największych klubów ma na celu „uratowanie
futbolu przed śmiercią”.
– Musimy znaleźć wyjście z tej trudnej sytuacji. Największe
kluby z Anglii, Włoch i Hiszpanii straciły ostatnio 5 miliardów euro. Sam Real
Madryt stracił 400 mln euro w ciągu dwóch sezonów. To bardzo zła sytuacja. Gdy
nie ma przychodów innych niż te z transmisji telewizyjnych, to rozwiązaniem
jest zapewnienie atrakcyjniejszych spotkań. Dlatego stworzyliśmy Superligę –
oświadczył Hiszpan.
Jak dodał, kluby-założyciele zdecydowały się działać szybko,
ponieważ czekanie do 2024 r. i zmiany formatu Ligi Mistrzów w kształcie
proponowanym przez UEFA oznaczałoby „śmierć”.
– Wtedy wszyscy będziemy martwi. Superliga nie jest dla
bogatych, ale dla uratowania futbolu. Zrobimy to, nie pozwolimy, aby futbol
zniknął – dodał. W jego wypowiedzi przewijał się także wątek dostarczenia
atrakcyjniejszego produktu rozrywkowego dla nowej, młodszej publiczności, która
traci zainteresowanie futbolem w jego klasycznym kształcie. – Młodzi nie interesują się już futbolem.
Dlaczego? Bo jest dużo spotkań przeciętnej jakości, a istnieją inne sposoby na
rozrywkę – powiedział.
Giganci zadłużeni po uszy
Finansowego kontekstu powstaniu Superligi dostarczają wpisy
szwajcarskiego blogera SwissRamble, który
na Twitterze zajmuje się pieniędzmi w futbolu.
Z zebranych przez niego danych wynika, że straty operacyjne
11 klubów-założycieli (wyników nie podał jeszcze Liverpool) tylko w ubiegłym
roku wyniosły 1,2 mld funtów, czyli 1,4 mld euro.
Here’s a clue as to why 12 clubs have signed up for a European Super League:
They lost a combined £1.2 billion in 2019/20 before player sales*
And that was for a season where only the last 3 months were impacted by COVID…
*Liverpool have not yet published their accounts pic.twitter.com/7o1ubiDX6z
— Swiss Ramble (@SwissRamble) April 18, 2021
Co więcej, zsumowanie długów wszystkich założycieli
Superligi daje astronomiczną kwotę 7,4 mld funtów (8,6 mld euro). Największe
zobowiązania mają Tottenham Hotspur i Barcelona, najmniejsze kontrolowane przez
bogatych właścicieli Manchester City i Chelsea.
If we include other debt, such as the amounts owed to staff, tax authorities, suppliers and other creditors, the total debt of the 12 clubs signing-up to the European Super League is a staggering £7.4 bln. pic.twitter.com/ohRPZmRGOs
— Swiss Ramble (@SwissRamble) April 19, 2021
Michał Żuławiński
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS