Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest bardzo napięta. Wojsko, policja i Straż Graniczna każdego dnia mierzą się z atakami i próbami nielegalnego jej przekroczenia. Jednak to nie przeszkadza celebrytom, którzy atakują polskich funkcjonariuszy i wspierają „uchodźców”. Swoje dołożył też Maciej Stuhr, który udał się na granicę, a relację zdał na łamach magazynu „Wolna Sobota” dodawanego do „Gazety Wyborczej”.
CZYTAJ TAKŻE:
— Łzawe wystąpienie Ostaszewskiej ws. imigrantów: „Byli tak zmarznięci i tak wykończeni”. Szybka riposta: Każdy ma swoją „Hanoi Jane…”
— Co na to opozycja i celebryci wspierający „uchodźców”? Niemiecki „Bild” o sytuacji na granicy: Dziękuję, Polsko!
— Celebrytka Kurdej-Szatan wpadła w szał! Rzuca wulgaryzmami, wyzywa SG: Mordercy! Boli mnie serce, trzęsę się i ryczę
„Czułem się jak na planie filmu”
Maciej Stuhr zdecydował udać się na Podlasie, by rozmawiać ze znajdującymi się tam osobami i „pomóc im przetrwać trudne chwile”. Aktor o wszystkim opowiedział w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Aktor opowiadał o porzuconych w lesie butach, mokrych ubraniach suszących się na „dębach czy olchach” i „chusteczkach odświeżających z Turkish Airlines”. Mówił także o tym, jak w szpitalu w Hajnówce poszukiwał „60-letniej Syryjki, by pomóc jej zobaczyć się z synem” – ten z kolei od „12 lat jest azylantem w Austrii”.
Jego ojca puszbekowała Straż Graniczna, a matka, pogryziona przez psy białoruskich pograniczników, znalazła się w szpitalu. I to było dla mnie surrealistyczne, że ja, Maciej Stuhr, w szpitalu w Hajnówce szukam Syryjki, która wyszła z polskiego lasu pogryziona przez białoruskie psy, a do tego wszystkiego co kilka minut muszę się chować, bo wwożą na wózkach pod namiotami pacjentów covidowych otoczonych pielęgniarzami ubranymi w te kosmiczne kombinezony. Czułem się jak na planie jakiegoś filmu Andrzeja Żuławskiego
— stwierdził Stuhr.
Przekonywał, że na miejscu zamiast wojny widział chaos, „ludzi, którzy w większości szukają drogi do Niemiec, a teraz walczą o przeżycie”. Przy okazji odniósł się do kwestii „polexitu” stwierdzając, że jest zaniepokojony tym, iż to słowo odmienia się przez przypadki, bo podobnie zaczął się brexit. Przekonywał, że trzeba być ostrożnym, mówiąc o wojnie na granicy.
Dodał, że żeby zachować spokój, umawia się sam ze sobą, że… „niektóre rzeczy nie istnieją”.
I na przykład wyobrażam sobie na parę godzin: na pewno w internecie nikt nic złego nie pisze, na przykład o tym, że trzeba uchodźców polać wodą, to szybciej zamarzną. Albo że nie ma PiS-u. Zyskuję namiastkę i złudę równowagi, której czasami zaczynam mi brakować
— przekonywał Stuhr.
„Plotki o przerzucaniu przez granicę umarłych”
Dlaczego aktor pojechał na granicę? Jak stwierdził, usłyszał w mediach wołanie o pomoc, więc razem z żoną spakowali „trochę zdrowej żywności, batony energetyczne, zupy, suplementy, ogrzewacze do rąk i nóg, termosy, latarki i leki” i ruszyli w drogę.
Będąc tam, zrozumiałem, że ci ludzie są skazani na śmierć. Przez kilka miesięcy żaden z polityków partii rządzącej nie powiedział, co ma się fizycznie z tymi ludźmi stać. Politycy zastanawiają się, co zrobić, by do Mińska nie dolecieli kolejni uchodźcy – ale co zrobimy z tymi, którzy już tutaj są?! W świetle pomysłów, jakie są po stronie polskiej i białoruskiej, oni muszą w tym lesie umrzeć, co z każdym dniem staje się dla nich coraz bardziej jasne. No bo co? Nie wystrzelą się w kosmos, a żadna ze stron nie chce ich przyjąć. Z każdym dniem będą coraz bardziej zdesperowani i będą walczyć o swoje życie. Jeszcze kilka dni i temperatury spadną drastycznie, więc należy się spodziewać kolejnych śmierci. Przepraszam za dosadność, ale kto posprząta zwłoki? Na Podlasiu już krążą plotki o przerzucaniu przez granicę umarłych, żeby ich śmierć nie była na nas. A można przecież było zaradzić tragediom, które już się stały i które się niechybnie staną
— dramatyzował aktor dodając, że granica Polski była „dziurawa jak sito” a imigrantom udało się przedostać do Niemiec – „dlatego ten szlak stał się poniekąd atrakcyjny dla ludzi, którzy woleli przejść kilka kilometrów przez polski las, niż przepływać na pontonie całe Morze Śródziemne”.
Ochrona polskiej granicy i sytuacja klimatyczna
Pytany o kwestię muru na granicy Stuhr stwierdził, że „wyższy mur oznacza tylko wyższą drabinę”, ale sam nie wie, w jaki sposób można zabezpieczyć granicę, bo obecne wydarzenia sią tylko przedsmakiem tego, co może nas czekać przez… sytuację klimatyczną. Przekonywał, że Polska może przyjąć koczujących przy granicy ludzi, a on sam jest „otwarty na inne kultury”.
Ale politycy prawicy zaczęli nas straszyć uchodźcami, bo jest im bardzo na rękę, żebyśmy się zaczęli bać. Bo jeżeli my się boimy, to im rosną słupki poparcia
— drwił.
Łukaszenka jest krwawym dyktatorem, który desperacko trzyma się stołka. Ale władza każdego dyktatora tak i jego dobiegnie kresu. „Spisane będą czyny i rozmowy”. Podejrzewam, że za parę lat ze świecą będzie trzeba szukać na Białorusi tego, kto wspierał Łukaszenkę. W odpowiedniej skali i proporcji podobnie będzie kiedyś w Polsce – będziemy się zastanawiać, kto tak naprawdę głosował na Kaczyńskiego. I za jakiś czas trudno będzie takich ludzi znaleźć
— stwierdził Maciej Stuhr.
wkt/wyborcza.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS