A A+ A++

Rekrutacja studentów

W ciągu ostatnich dni na Uniwersytet Medyczny w Warszawie zgłosiło się prawie 6 tysięcy osób. Co ciekawe, w większości to studenci z Polski, którzy nie dostali się na nasze uczelnie medyczne i uczą się na płatnych kierunkach, najczęściej po angielsku, w Ukrainie. W drugiej co do liczebności grupie są osoby z Afryki, Azji, które studiowały tam na takich samych, płatnych warunkach. Najmniej liczną grupą są studenci ukraińscy z kierunków dziennych, bezpłatnych.

Na Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu złożyło aplikacje prawie 10000 osób. Połowa to Polacy i Ukraińcy. Reszta to przedstawiciele 35 narodowości. Gdański Uniwersytet Medyczny informuje o 300 Polakach i Ukraińcach, a Lubelski o 400.

– Teraz przede wszystkim potrzebna jest dodatkowa kadra, miejsca do studiowania i dotyczy to zarówno przyjęcia dodatkowej liczby studentów, jak i dodatkowych oddziałów, pracowni, sal – mówi prof. Marek Kuch, Prorektor ds. Studenckich i Kształcenia Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

– Czym innym są braki w dokumentacji. Niektóre z nich są możliwe do weryfikacji na podstawie sprawdzenia wiedzy studenta, ale przyjęcie kogokolwiek na studia na podstawie oświadczenia w mojej opinii jest niemożliwe.

System rekrutacji przejęło na siebie Ministrowo Zdrowia, to z niego uniwersytety będą dostawały listy studentów, których mają przyjąć.

– Dzisiaj dostaliśmy listę 24 nazwisk, to Polacy, którzy studiowali na płatnych studiach w Ukrainie – mówi prof. Marcin Gruchała, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Spodziewa się też listy studentów ukraińskich. Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu też już otrzymał listę – 35 nazwisk.

Kto zapłaci za edukację nowych studentów? Ci, którzy byli na płatnych kierunkach, mają uiścić w Polsce równowartość czesnego w Ukrainie. Różnicę pokryje polski rząd, który też sfinansuje w całości nakłady na naukę za studentów z kierunków dziennych, którzy na naszych uczelniach nic nie zapłacą. Studenci z innych krajów, którzy się zgłosili, nie mogą liczyć na żadne zniżki i ulgi.

Nie ma indeksu? Wystarczy oświadczenie

Wiele osób, uciekając z Ukrainy, nie zdążyło zabrać ze sobą żadnych poświadczeń o zdanych egzaminach i historii swojego nauczania. Ministerstwo Zdrowia zgodziło się, żeby w takich przypadkach studenci medycyny byli przyjmowani na podstawie oświadczeń.

– No tak, będziemy weryfikować wiedzę studentów – mówi prof. Agnieszka Piwowar, Prorektor ds. Studentów i Dydaktyki Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – Tak naprawdę każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie: co, kto umie, czego potrzebuje czy kwalifikuje się na nauczanie w języku polskim czy angielskim.

Innym wyzwaniem są różnice programowe.

– Te są duże, dotyczą ilości godzin, przedmiotów, zakresu wiedzy – mówi prof. Agnieszka Piwowar z Wrocławia. – Na Ukrainie nie ma zestandaryzowanego nauczania na kierunkach lekarskich, każda uczelnia ma swój program. Polskie uniwersytety medyczne kształcą według dyrektyw unijnych, które obowiązują w całej Unii. Dlatego też dyplomy naszych uczelni są honorowane w całej wspólnocie europejskiej. Osoby z szóstego roku muszą mieć bardzo dokładnie potwierdzone i zweryfikowane efekty nauki. Wystawiamy dyplom, który potwierdza spełnienie wszystkich standardów. Dziekani biorą na siebie bardzo dużą odpowiedzialność – podkreśla prof. Piwowar. Dlatego też najprawdopodobniej studenci, którzy wznawiają naukę muszę się przygotować na uzupełnienie wiedzy i umiejętności. Ich studia mogą potrwać dłużej niż 6 lat.

Polacy też studiują w Ukrainie

Skąd wśród próśb o przyjęcie jest tylu Polaków?

– Wielu naszych rodaków studiuje na Białorusi, w Ukrainie czy Rosji – mówi prof. Marcin Gruchała, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – To osoby, które np. nie dostały się na studia medyczne stacjonarne w Polsce, a nie stać ich na czesne na kierunkach płatnych. Rocznie to koszt ponad 30 tysięcy złotych. Nie jest też tajemnicą, że kryteria rekrutacyjne są tam mniej wymagające niż na polskich uczelniach.

Polacy, którzy decydują się na studia medyczne w Ukrainie, zwykle studiują medycynę w języku angielskim. Potem potrzebują około roku, żeby w Polsce uzyskać prawo do wykonywania zawodu lekarskiego, który jest ważny w całej Unii Europejskiej. Muszą przejść nostryfikację dyplomu, roczny staż w szpitali i egzamin państwowy.

– To są trudne, poważne, wymagające egzaminy. Jestem przekonany, że każdy kto je zda, nieważne gdzie skończył studia, jest odpowiednio przygotowany do leczenia ludzi – zapewnia prof. Marcin Gruchała.

Czy lekarze i pielęgniarki z Ukrainy są dla nas szansą?

Jak obecność studentów z Ukrainy wpłynie na polską opiekę medyczną?

– Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć jednoznacznie, gdyż uczelnie medyczne odpowiadają za kształcenie studentów, dalsze losy – miejsce pracy już wówczas młodych lekarzy zależy od nich i od polityki finansowej państwa polskiego – mówi prof. Kuch z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Studenci kończący polską uczelnię mają taki sam dyplom, niezależnie od kraju z którego pochodzą. Część studentów z Ukrainy być może będzie chciała podjąć pracę w Polsce, ale podstawowym problemem niedoborów kadry lekarskiej w Polsce jest i będzie duża liczba studentów polskich wyjeżdżających pracować za granicę.

– Nie możemy się łudzić, że napływ 1000 studentów poprawi diametralnie wydolność naszej służby zdrowia. Poza tym nie wiadomo, ilu z nich zostanie w Polsce – mówi prof. Marcin Gruchała, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – Większą szansę upatruję w programie „Pakiet dla Młodych”, ogłoszonym przez Ministerstwo Zdrowia, który zakłada m.in. kredyty dla studentów na opłacenie kosztownych studiów medycznych. To szansa dla wielu zdolnych młodych ludzi, których świadectwo nie było na tyle wybitne, żeby zaklasyfikowali się na studia dzienne, ale tyle dobre, że mogliby podjąć naukę na kierunku płatnym, jednak nie mają na to funduszy. W ramach programu będą mogli ubiegać się o taki kredyt, który będzie mógł być umorzony w całości, jeśli po ukończeniu szkoły odpracują to w publicznej służbie zdrowia w Polsce.

Prof. Agnieszka Piwowar Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zwraca uwagę na inną szansę: – Przecież mamy wielkie niedobory pielęgniarek. Do naszego szpitala już zgłaszają się osoby, które wykonują ten zawód na Ukrainie. Nie jest to prosty proces, bo przepisy, choć zostały złagodzone, wymagają odpowiednich zgód i uzyskania prawa wykonywania zawodu. Szpital też będzie pomagał kandydatom do pracy. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z pewnych niedogodności, ponieważ praca pielęgniarki i pielęgniarza opiera się na relacjach z pacjentami i lekarzami. Bariera językowa jest bardzo duża. Niewiele osób zgłaszających się do nas dziś zna język polski.

Czytaj też: Ukraina się broni. „Mamy teraz jedno wspólne marzenie. Pokonać Putina”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNa plebanii w parafii Bożego Ciała zamieszkali uchodźcy. Uciekali przed wojną dwa razy
Następny artykułDramatyczny wpis pierwszej damy Ukrainy. Niezbędna jest pomoc dla noworodków