Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia pewnie pękają z dumy – właśnie Tusk wydal im certyfikat przyzwoitości i patriotyzmu na spotkaniu z wyborcami w Tarnobrzegu: „Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz i lider Polski 2050 to ludzie przyzwoici” i zadeklarował, że będzie o nich mówił wyłącznie dobrze oraz wyraził chęć współpracy.
Pewnie kamień z serca spadł obu liderom i skończyły się bezsenne noce, w czasie których wizja batów, jakie dostaną w wyborach, jeśli nie będzie jednej listy, zapowiadana przez Tuska jeszcze w marcu, niczym przepowiednia Wernyhory budziła lęk i obawy o sejmową przyszłość.
Widocznie Tusk wziął sobie do serca komentarz jednego z liderów Lewicy, Krzysztofa Gawkowskiego, który po marcowym wystąpieniu Tuska w Żywcu i jego słowach, że jeżeli partie opozycyjne w najbliższym czasie nie zdecydują się na stworzenie wspólnej listy na wybory do Sejmu, to te ugrupowania, które chcą „tylko być i tylko wejść” do Sejmu, „dostaną od wyborców srogie baty” stwierdził:
Słowa Tuska trochę odbieram jako szantaż, a myślę, że z szantażu nigdy nic dobrego nie wynika, bo zawsze kończy się tak, że partnerzy, którzy dzisiaj mają prawo mieć inne zdanie – patrzę tu na Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka-Kamysza – się obrażą jeszcze bardziej.
Gawkowski poradził, by raczej szukać polityki miłości i pojednania, a nie szantażowania.
Zanim jednak Tusk zaczął szukać tej polityki, postraszył jeszcze Hołownię ogniem piekielnym –„przecież pójdę do piekła, jak przegramy te wybory. On też pójdzie do piekła”, ale im bardziej liderzy PSL i Polski 2050 deklarowali chęć tworzenia wspólnego programu (a w domyśle wspólnej listy), tym bardziej wizja zjednoczonej opozycji pod wodzą Tuska nikła niczym sen srebrny Salomei.
Trochę to trwało, ale widać dotarło wreszcie do Tuska, że pohukiwania i obrażanie tych, z którymi w przyszłości chce rządzić Polska jakoś widocznego rezultatu nie daje i wczoraj w Tarnobrzegu zadeklarował, że o Kosiniaku-Kamyszu i Hołowni będzie mówił wyłącznie dobrze, bo „to są patrioci”. Nie omieszkał jednak wytknąć błędnej decyzji (choć jeszcze nie zapadła), że „chcą iść razem” :
Ja uważam że to błąd, ale maja prawo tak zrobić. (…) mogę się z nimi nie zgadzać w tej sprawie, ale to są ludzie przyzwoici, którzy nigdy nie zdradzą podstawowego etosu polityka, którzy nie wezmą łapówki, którzy nie wsadzą całej rodziny do spółki skarbu państwa, którzy nie ukradną mediów publicznych.
Przewodniczący PO zadeklarował także chęć współpracy z obu panami, ale na czym ona ma polegać, nie zdradził, wyznał tylko, że nie chce rozmawiać o tym, co ich różni, ale przecież też nie o tym, co może łączyć, skoro nie zasypuje codziennie jakimiś ofertami programowymi, bo ”nie chcę narzucać naszego zdania innym, mniejszym partiom”. Zdaniem Tuska ludzie nie czekają przed wyborami na „tomy” projektów ustaw, choć oni są przygotowani do rządzenia od pierwszego dnia, jeśli chodzi o Koalicję Obywatelską. ”Mamy to wszystko poukładane” – zadeklarował Tusk, i pewnie, jak niektóre inne partie przed wygranymi wyborami deklarowały, są szuflady pełne projektów ustaw, które natychmiast po wyciągnięciu będą wprowadzane w życie. Tylko że potem się okazywało, że te szuflady są kompletnie puste. No ale przecież, jak stwierdził przywódca opozycji, ludzie nie czekają przed wyborami na tomy projektów ustaw. Na co czekają, oprócz pogonienia PiS i odsunięcia prawicy od władzy, Donald Tusk nie sprecyzował, no ale przecież mają to poukładane. Tylko w tym momencie nasuwa się pytanie, czy Kosiniak-Kamysz i Hołownia taki prządek w szufladach PO zaakceptują, kiedy dopiero po wygranych (?) wyborach usiądą, żeby rozmawiać, jak będą wspólnie rządzić.
Być może przywódcy Lewicy poczują się rozczarowani, że certyfikat przyzwoitości i patriotyzmu wystawiany przez Donalda Tuska ich nie objął, ale nic straconego, poniosą baldachim nad Tuskiem w marszu 4 czerwca, na który się wybierają i wszystko będzie wybaczone.
Donald Tusk w roli dobrotliwego, wybaczającego synom marnotrawnym opozycji i zachęcający do powrotu do wspólnego domu, gołąbek z gałązką oliwną w dzióbku to nowa kreacja przewodniczącego PO, mająca przykryć twarz bezwzględnego polityka, który zrobi wszystko, by jego cele i ambicje zostały osiągnięte. A jak już zostaną osiągnięte, to mniejsi albo się podporządkują, albo zostaną zjedzeni. Oczywiście mowa tylko o kanibalizmie politycznym.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS