A A+ A++

Izraelskie siły zbrojne ogłosiły dzisiaj, że będą codziennie zawieszać działania bojowe wzdłuż drogi wiodącej od przejścia granicznego Kerem Szalom do drogi imienia Saladyna na wschodnich przedmieściach Rafah i dalej na północ w kierunku Chan Junus. Przerwy te, określone oficjalnie jako „pauzy taktyczne”, mają umożliwić dostarczanie pomocy humanitarnej ludności Strefy Gazy.

Przerwa w działaniach ma trwać każdego dnia od 8.00 rano do 19.00 wieczorem. Pierwsza nastąpiła – bez większego rozgłosu – już wczoraj. Oczywiście już wielokrotnie wcześniej słyszeliśmy o różnego rodzaju pauzach humanitarnych, ale teraz ma to być radykalna zmiana w podejściu Cahalu do wojny, umożliwiająca organizacjom pomocowym długofalowe planowanie i koordynację.

Służba prasowa Cahalu podkreśliła przy tym, że nie ma mowy o całkowitym zawieszeniu operacji w Rafah i, szerzej, na południu Strefy Gazy. Operacja będzie prowadzona jak dotychczas, a jedynie wyłączony spod jej „zainteresowania” będzie pas wzdłuż wyznaczonego szlaku. Celem pozostaje unicestwienie brygady Hamasu działającej w Rafah. Ponadto trasa będzie udostępniona jedynie transportom humanitarnym, nie będzie dopuszczone na przykład przemieszczanie się ludności.

Najciekawsze jest to, że dowództwo Cahalu podjęło tę decyzję najwyraźniej bez konsultacji z rządem wojennym czy ministerstwem obrony. Jak pisze Times of Israel, kiedy dowiedział się o niej premier Binjamin Netanjahu, zakomunikował wojsku, iż nie zgadza się na takie rozwiązanie. Miał rzekomo użyć sformułowania: „Izrael to państwo, które ma armię, a nie armia, która ma państwo”. Ustąpił dopiero, kiedy wyjaśniono mu, że nie będzie żadnej zmiany w ogólnym planie operacji w Rafah.

Z kolei według ministra bezpieczeństwa państwo­wego Itamara Ben Gwira autor polityki pauz na szlaku humanitarnym jest „głupcem, który nie powinien dalej zajmować swojego stanowiska”. Minister finansów Becalel Smotricz uznał pauzy za obłędne rozwiązanie, a samą pomoc humanitarną dla Gazy – za środek, dzięki któremu Hamas może się utrzymać przy władzy.

Pirs

Tymczasem amerykański pirs tymczasowy w Strefie Gazy, z którym wiązano ogromne nadzieje na poprawienie sytuacji ludności cywilnej, powoduje więcej problemów niż przynosi korzyści. Wprawdzie udało się go naprawić po tym, jak został uszkodzony przez sztorm, ale zagrożenie nie minęło. Trudne warunki pogodowe sprawiają, że fale Morza Śródziemnego praktycznie w każdej chwili mogą ponownie rozczłonować pirs Trident. Aby uniknąć takiego scenariusza – który wiązałby się z zagrożeniem dla życia żołnierzy obsługujących instalację – od kilku dni US Army rozważała celowy demontaż pirsu do czasu, aż pogoda się uspokoi.

Decyzja w tej sprawie zapadła 14 czerwca. Pirsu nie rozdzielono, ale odktowiczono go od plaży i odholowano do portu w Aszdodzie. CENTCOM podkreślił, że kiedy tylko meteorolodzy dadzą znać, iż zaczął się okres bezsztormowy, pirs będzie można szybko zakotwiczyć z powrotem.

W okresie od 7 do 14 czerwca za pośrednictwem pirsu dostarczono około 2500 ton towarów pierwszej potrzeby. Od 17 maja liczba ta wynosi 3500 ton.

Dwunastu poległych

Sobota w Rafah okazała się wyjątkowo krwawa dla Cahalu. Wczoraj około 5.00 rano w eksplozji zginęło ośmiu izraelskich żołnierzy – w stopniu od sierżanta do kapitana i w wieku od 19 do 23 lat. Wszyscy służyli w 601. batalionie inżynieryjnym, najstarszy stopniem poległy, kapitan Wasem Mahmud, był zastępcą dowódcy jednej z kompanii batalionu.

Cała ósemka straciła życie w transporterze opancerzonym Namer, który stanowił część konwoju jadącego przez dzielnicę Tel Sultan w Rafah. Minionej nocy żołnierze 401. Brygady Pancernej stoczyli tam bitwę z hamasowcami, w której zginęło około pięćdziesięciu terrorystów.

Na razie nie wiadomo, czy transporter najechał na minę czy też hamasowcy podkradli się do pojazdu i założyli ładunek wybuchowy na jego pancerz. Na razie nie wykluczono też użycia przeciwpancernego pocisku kierowanego, choć ten scenariusz uznawany jest za najmniej prawdopodobny. Tak czy inaczej – żaden z siedzących w środku żołnierzy nie przeżył. Feralny Namer zajmował piąte lub szóste miejsce w kolumnie.

W toku całej wojny w Strefie Gazy Cahal tylko raz stracił więcej żołnierzy w jednym starciu. W styczniu aż 21 żołnierzy straciło życie w dwóch budynkach, które zawaliły się po ostrzelaniu przez hamasowców z granatników przeciwpancernych.

Wczoraj zmarł także jeden z siedmiu żołnierzy, którzy 10 czerwca zostali ranni przy zaminowanym budynku w dzielnicy Szabura. Pisaliśmy o tym zdarzeniu 10 czerwca. Żołnierze Brygady „Giwati” zabezpieczali trzy­kon­dyg­na­cyj­ny budynek. Ładunek wybuchowy ciśnięty do wnętrza, aby sprawdzić, czy budynek nie jest zaminowany, nie spowodował detonacji, co sugeruje, że pułapka była sterowana radiowo lub prze­wo­dowo przez hamasowskiego obserwatora. Kiedy dwaj żołnierze przekroczyli próg, doszło do eksplozji i budynek natychmiast się zawalił. Polegli major, sierżant sztabowy i dwóch sierżantów w wieku od 19 do 24 lat, a siedmiu żołnierzy zostało ciężko rannych.

W ten weekend polegli także dwaj rezerwiści służący w północnej części Strefy Gazy. Kapitan Ejtan Koplowicz (lat 28) i chorąży Elon Weiss (lat 49) z 8. Rezerwowej Brygady Pancernej stracili życie wskutek eksplozji ładunku wybuchowego przy ich czołgu. Pozostali dwaj członkowie załogi doznali poważnych obrażeń.

Dzisiaj w Rafah zginął też 22-letni sierżant sztabowy jednostki rozpoznawczej Brygady Nachalu. Kolejnych trzech żołnierzy zostało rannych. Łączna liczba żołnierzy izraelskich poległych w Strefie Gazy wzrosła tym samym do 311. Zginął także jeden policjant – dowódca jednostki kontr­ter­ro­rys­tycznej straży granicznej Jamam, starszy inspektor Arnon Zamora – i jeden cywilny pracownik ministerstwa obrony.

Rozejm

Wydaje się, że sprawa porozumienia o zawieszeniu broni utknęła w martwym punkcie mimo presji wywieranej na Hamas praktycznie ze wszystkich możliwych stron, w tym z Kataru, który jest protektorem przywódców politycznych organizacji. Hamas już wcześniej zgłosił szereg poprawek do ostatniej propozycji – poprawek, które Waszyngton (jako autor projektu) określił jako niemożliwe do wprowadzenia. Teraz, według izraelskich mediów, organizacja zwróciła się z prośbą o konsultacje do Hezbollahu.

Przedstawiciele Partii Boga rzekomo poradzili swoim kamratom z Gazy, aby nie zrywali negocjacji, dalej rozmawiali z mediatorami i wykazali się pewną elastycznością. Zapewnili jednak również, że nie będą wydawać Hamasowi żadnych instrukcji i że ostateczna decyzja jest w rękach jego szefostwa.

Jak informuje Barak Rawid, w Jerozolimie niejednoznaczne stanowisko Hamasu uznano za równoznaczne z odrzuceniem propozycji.

Liban

Trwa wymiana ognia na granicy izraelsko-libańskiej. Opisywany już przez nas zmasowany ostrzał Izraela z 12 czerwca – będący odwetem za zlikwidowanie Taliba Abd Allaha, jednego z naj­waż­niej­szych dowódców wojsko­wych Hez­bol­lahu – zakończył się ostatecznie pod odpaleniu 215 pocisków rakietowych. Pociski nie wyrządziły nikomu krzywdy, ale spowodowały kilka pożarów roślinności.

W czwartek 13 czerwca Hezbollah odpalił w kierunku Izraela kolejne sto pocisków rakietowych, a także przeprowadził skoordynowany nalot za pomocą około 30 dronów. Na izraelską stronę granicy przedostało się około 40 pocisków i siedem dronów. Tym razem dwie osoby zostało ranne i ponownie odnotowano kilka pożarów z dala od zabudowań.

Dziś izraelskie samoloty bojowe zbombardowały budynek we wsi Jarun używany przez Hezbollah, a artyleria ostrzelała cele w pobliżu Al-Amry. Minionej nocy zaatakowano także obiekty w Kafr Kili i w Marwahinie.

Kilka dni temu pojawiły się także doniesienia o nalocie, w którym zginął rzekomo Haszim Safi ad-Din, kuzyn wodza Partii Boga Hasana Nasr Allaha, powszechnie uznawany za człowieka numer dwa w jej szeregach. Te informacje okazały się jednak fałszywe, trudno bowiem sobie wyobrazić, aby Hezbollah zdołał tak długo ukrywać śmierć jednego ze swoich najważniejszych oficjeli.

W tym miejscu odnotujmy też, niejako na marginesie, poniższą drobnostkę, której wielu obserwatorów przypisało niepotrzebnie ogromne znaczenie. Otóż w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie pokazujące izraelskich żołnierzy miotających płonące pociski z trebusza w stronę Libanu. Nie jest to metoda walki. Chodzi jedynie o spalenie zarośli bezpośrednio za ogrodzeniem granicznym, zarośli, które mogłyby być wykorzystane przez bojowników Hezbollahu, aby zakraść się pod sam płot. Wcześniej próbowano używać do tego celu koktajli Mołotowa, ale te okazały się mało skuteczne, a i samo ich użycie wiązało się z większym ryzykiem. Trebusz może sobie spokojnie stać za płotem, a jego obsługa pozostaje w ukryciu.

x.com/idfonline

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŁadny, niedrogi, trwały i powstaje w pięć dni. Rewolucyjny dom 3D
Następny artykułMichniewicz nagle zaczął bronić reprezentanta Polski. Na przekór wszystkim