Koronawirus w Polsce. Zapisz się na specjalny newsletter, w którym zawsze znajdziesz sprawdzone informacje
Strażak ze Szkoły Aspirantów PSP w Poznaniu odpowiada za produkcję, transport i dystrybucję przyłbic z drukarki 3D. Tylko w ciągu pierwszych dziewięciu dni akcji wyprodukowano prawie 700 sztuk. Bartosz Urbański stoi na pierwszej linii frontu, ale to nie pierwsza jego niezwykła akcja.
– Człowiek z niezwykłym hartem ducha. W domu pomaga chorej żonie i córce. I jeszcze ma czas, żeby ratować innych. Czasami się zastanawiamy, skąd ma tyle sił. A on jeszcze wymyśla kolejną akcję – opowiadają o nim koledzy z OSP na os. Kwiatowym.
33 godziny bez przerwy
Oprócz tego, że działa w szkole aspirantów, udziela się w grupie poszukiwawczo-ratowniczej na os. Kwiatowym. Do niedawna działał też w OSP Mosina, teraz wyjeżdża na akcje ratownicze z ochotniczej jednostki w Luboniu, gdzie mieszka.
– Pochodzę ze strażackiej rodziny. Tak mnie wychowali rodzice, że warto innym pomagać – i tyle. Na niczym innym mi nie zależy – mówi ze skromnością w głosie Bartosz Urbański.
Czuje się nieswojo, gdy pytam go o akcję ratowniczą sprzed dwóch lat, gdy na Dębcu doszło do wybuchu gazu. Zawaliła się wtedy część kamienicy na ul. 28 Czerwca, a druga część mogła runąć w każdej chwili. Tymczasem trzeba było ratować ludzi. Pięć osób zginęło.
– To była bardzo trudna akcja. Ze względów bezpieczeństwa jako grupa poszukiwawczo-ratownicza byliśmy wtedy na pierwszej linii. Pracowaliśmy bez przerwy przez 33 godziny. Najpierw wyciągaliśmy ludzi z zawalonego budynku, potem przeszukiwaliśmy gruzy i zabezpieczaliśmy teren – opowiada o wydarzeniach z marca 2018 r.
Rok temu m.in. za udział w tej akcji został nagrodzony tytułem Strażak Roku OSP Miasta Poznania. Ale niechętnie o tym mówi. – Niosę pomoc, gdy trzeba. Jestem strażakiem i to po prostu moja misja. Wierzę, że dobro wraca. Doświadczyłem tego wiele razy – opowiada.
Rodzinie też musi pomagać
Co ma na myśli, mówiąc, że dobro wraca? Jest ojcem m.in. 11-letniej Zosi chorej od urodzenia na porażenie mózgowe, która porusza się na wózku aktywnym oraz nosi aparaty słuchowe. A od ponad roku na nowotwór ciężko choruje jego żona Ania. – Nie jest łatwo, ale stajemy na głowie, żeby wszystko jakoś poukładać. W tej sytuacji też doświadczamy od innych pomocy – opowiada.
Jego koledzy strażacy organizowali akcje charytatywne. Apelowali, by rodzinie Bartka przekazywać 1 proc. z podatku.
– Żona po chemioterapiach czuje się dziś w miarę dobrze. Oczywiście przez to wszystko ma obniżoną odporność i w związku z koronawirusem robimy wszystko, by ograniczyć ryzyko. Ale staramy się być dobrej myśli – opowiada.
Skąd ma tyle siły na wszystko? Całe jego życie to przecież tylko pomaganie innym: – Może to dziwnie zabrzmi, ale wierzę, że gdyby wszyscy sobie pomagali i byli dla siebie ofiarni, to świat byłby lepszy. Znam wielu ludzi, którzy nie szczędzą sił, by pomagać innym. Ja tylko jestem jednym z nich.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS