Nie tylko do pożaru, wypadku czy kota na drzewie. Strażacy-ochotnicy jeżdżą do osób, które są objęte kwarantanną i nie mogą sobie zrobić zakupów. Pomogą, gdy ktoś nie może wrócić do domu, żeby nie narażać rodziny.
Nietypowe zadania mają do wykonania strażacy w związku z epidemią koronawirusa.
– Trzy jednostki ochotniczych straży pożarnych dostarczają zaopatrzenie do osób objętych kwarantanną – mówi asp. Paweł Brela z Komendy Powiatowej PSP w Żarach. I dodaje: – Strażacy z Żar-Kunic dostarczali żywność do osób objętych kwarantanną na ul. Niepodległości, z kolei OSP w Jasieniu zaopatrywało osobę w izolacji przy ul. Podmokłej. Podobne zadanie mają ochotnicy w Brodach.
Na te nietypowe akcje strażacy jeżdżą nie w swoich standardowych uniformach, są ubrani w kombinezony, maseczki, rękawice.
– Nie ma bezpośredniego kontaktu. Naszym zadaniem jest odebranie żywności z ośrodka pomocy społecznej i dowiezienie go pod podany adres. Strażacy mają telefon. Dzwonią do tej osoby, informują, że będą. Zostawiają przesyłkę w odpowiednim miejscu, z pewnej odległości obserwują, czy jest odebrana – wyjaśnia P. Brela.
MOPS zrobi zakupy
– Są to wyjątkowe sytuacje, gdzie osoby są objęte kwarantanną przez Sanepid, a nie mają możliwości przebywać w kwarantannie domowej bądź nie ma nikogo, kto mógłby ich zaopatrzyć – mówi Katarzyna Pękala, dyrektorka żarskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
W Żarach korzystają z takiej pomocy trzej mężczyźni w mieszkaniu należącym do członka rodziny. Wrócili z zagranicy. Nie mogą wrócić do swoich domów, bo nie mają możliwości oddzielnego tam zamieszkania, żeby nie być potencjalnym źródłem zarażenia dla domowników.
Zgodnie z przepisami MOPS pomocy udziela bezpłatnie.
– Możemy to zrobić bez konieczności przeprowadzania wywiadu. Żywność, którą wydajemy, jest zgodna z listą, według której otrzymują ją osoby korzystające ze wsparcia Caritas. Jest to więc makaron, kasza, dania w słoiku, herbata, konserwy – wylicza K. Pękala.
W Żarach to na razie jedyne miejsce, do którego żywność dostarcza MOPS.
– Mieliśmy ostatnio sygnał, że komuś objętemu kwarantanną potrzebne są leki, ale wkrótce się okazało, że zadziałała pomoc sąsiedzka. To na szczęście często spotykane teraz zjawisko – dodaje K. Pękala.
Z kolei w Jasieniu w szkole przy ul. Podmokłej przebywa mężczyzna, mieszkaniec Lubska.
– Otrzymałem sygnał o nim w sobotę, 21.03. Okazało się, że wrócił z Belgii poprzedniego dnia i nie jest zameldowany w miejscu, w którym zamieszkuje – wyjaśnia Janusz Dudojć, burmistrz Lubska.
Kłopot był w tym, że mężczyzna nie został wpuszczony do domu przez swoją partnerkę i spędził noc w pomieszczeniu gospodarczym.
– W tej sytuacji został uruchomiony punkt kwarantanny w Jasieniu. Powstał jednak kłopot, w jaki sposób ten pan ma być tam przetransportowany, bo przepisy tego nie regulują. Założenie jest takie, że osoba poddana kwarantannie dociera tam sama. Nie mamy samochodów i środków ochrony osobistej dla osób, które miałyby taki transport wykonać. Była już deklaracja pogotowia, że mógłby zostać przewieziony karetką, ale ostatecznie udało mu się dotrzeć do Jasienia na własną rękę – mówi Józef Radzion, starosta żarski.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS