– A czemu pytasz? – odpisuje Arek.
– No policjant, policjant. Tropię zwyrodnialców, sprawców przemocy domowej, oprawców dzieci, kobiet, zwierząt. No i innych przestępców. I wydaję do prokuratury.
– Nieważne, nie powiem.
– Poszedłbym na L4, gdybym miał brać udział w tej żenadzie.
Może już niedługo nie będzie innego wyjścia? Dziś jest wprost nie do uwierzenia, że jeszcze ktoś tropi zwyrodnialców od domowej przemocy, męczenia zwierzaków itd.
– Cóż, na ocenę policji przyjdzie pewnie czas, na razie muszę tropić zwyrodnialców, potrzebują mnie zwierzęta i kobiety.
Powiedz, jak to od środka wygląda?
– Nie burz mi nastroju. Walka z policją jest banalnie prosta. Nie będę podcinał gałęzi, na której siedzę. Ja mam taką pasję – ratować zwierzaki i kobiety. Póki jestem policjantem, więcej pożytku przyniosę zwierzakom i zdziałam przeciwko samcom o podwyższonym testosteronie. Co to da, że będę kalumnie na policję głosić. Zobacz, na moim profilu pełno policjantów…a tylko ze czterech ma odwagę komentować cokolwiek…To środowisko pod dyktando i dyscyplinę, ja i tak stąpam po rozlanej benzynie, taki niepokorny jestem.
Podobno ściągają policję do Sejmu, na manifestacjach coraz większe tłumy, są naciski na pilnowanie kościołów… Gdy zabraknie tych z pierwszej linii i ciebie mogą wziąć. Tak jak lekarzy, pielęgniarki…
– Już kiedyś mnie wzięli… do pilnowania kościoła. Teraz wolne dni to rzadkość… Mnie to strasznie wnerwia, bo w tygodniu lubię dłużej zostać, w papierach pogrzebać. A tu, gdy nadchodzi wolny weekend, nagle wpada służba… i to wkurza, nic nie jest normalne, jednym wyrokiem zburzyli społeczny porządek…
A jednak. No to opowiedz o tym pilnowaniu kościoła.
– Zamiast patrolować osiedla, trzeba wazonować przy religijnych budynkach, jak w jakimś Iranie. I to przed swoimi! Rozumiem, gdy jest fala terroryzmu, o to wtedy tak, biorę broń i poluję, żeby innych rodaków taki sk… nie upolował. A stać przy kościele, którego nikt tak naprawdę nie atakuje…
Możesz odmówić?
– Nie, bo pójdzie ktoś inny. Teoretycznie przełożonemu można odmówić, ale on zawsze znajdzie sposób, by innym razem ci to “wynagrodzić”. Ulica to “wstyd” dla dochodzeniowców i kryminalnych, bo trzeba szarpać się z mandatami, które tak naprawdę nie mają podstaw prawnych, mówię o kwestii tak ostatnio popularnej, o maseczkach, o koronawirusie.
Ale chyba policja nie może odpowiadać za wystawianie tych mandatów? Taki pojedynczy policjant nie stanowi prawa?
– No nie, ale odpowiada w oczach społeczeństwa.To na nas jest jad. Przy odmowie pisze się wniosek, są kamery są przepisy.
A może udać, że tego nie było? Że ktoś zawinił, np. zapomniał założyć maseczkę, a policjant mu darował?
– Każdy policjant jest uczony, że jak się powie A, to nie można udać, że nie ma B. Wiec niemal z mlekiem matki wyssał swoje służbowe postępowanie. Wie się, że jak ktoś odmówi przyjęcia mandatu, trzeba ten wniosek napisać. TRZEBA, bo to się słyszy wewnątrz. To nie straż miejska, gdzie z gęby się robi cholewę. Gdy ktoś odmówi przyjęcia MKK (tak oznacza się w policyjnym notesie nałożenie grzywny w drodze mandatu karnego), trzeba, ba należy zrobić wniosek. Postępowanie mandatowe rządzi się swoim tokiem. Nikt na nie nie wpływa poza mną. To ja decyduję, gdzie się w ukaraniu obywatela zatrzymam, które rozwiązanie wybiorę – zwrócenie uwagi 41 KW, pouczenie 41 KW, mandat, wniosek do sądu. Ale jest ścisła zależność. Gdy obywatel odmawia MKK, wtedy wniosek, tu szef nie ma nic do powiedzenia.
No ale już całkiem nie rozumiem, jak to w tej Warszawie działa. Skoro nie stoi za nimi jasny nakaz dowódcy, aby nękali demonstrantów, skoro sami decydują, czy dać mandat, czy nie, wiedzą, że ludzie nic złego nie robią – to dlaczego są tak brutalni? Przecież maja świadomość, że to im popularności i chwały nie przyda?
– To są oddziały prewencji, oddziały zwarte. Tam nie ma indywidualistów, wszystko tylko pod dyktando dowódcy. Rozumiesz?
Rozumiem. Ale jednak czasem rzucają tarcze.
– Po co? By złapać kogoś?
By dołączyć do manifestantów.
– To niemożliwe.To jakiś fake. Uważam to za niebywałe i niemożliwe. Chyba że już ten policjant nie pracuje. Bo odmowa wykonania poleceń to nieprzydatność do służby.
Słyszałam, że podczas pierwszego dużego przemarszu, 26 października, w Bydgoszczy policjanci, gdy manifestanci blokowali rondo, w pewnym momencie bili pałkami w tarcze w rytm skandowania tłumu “jebać PiS” . A potem, pod koniec demonstracji, ściągnęli kaski i wmieszali się grupkami w tłum.
– To jakaś ustawka teatralna, nie mogliby tak zrobić. Dowódca poleciałby ze stanowiska i przełożony dowódcy, a im zrobiliby postępowanie dyscyplinarne.
Ale to się stało. Zdjęli kaski… Myślisz, że tego dowódcy już nie ma? Albo jak napiszę, to ich wydam?
– Hipotetycznie, jeśli tak było, jak mówisz, to oni, ich dowódca i dowódcy dowódca już się tłumaczą.
Policja biła brawo
– Podczas największej manifestacji bydgoszczan, 28 października, policja i straż miejska była z nami – kobietami! – zapewnia Joanna Czerska-Thomas, radna miasta Bydgoszczy. – Wszystko działo się na Jagiellońskiej – tuż po rozpoczęciu marszu. Bydgoscy Strażnicy Miejscy bili brawo, a policjanci na rondzie Jagiellońskim stali za tramwajami, zdjęli kaski z głów, położyli na ziemi i wybijali rytm pałkami o tarcze. W rytm skandowanych haseł bydgoszczanek i bydgoszczan. A gdy już manifestacja szła Gdańską, policjanci nieśli kaski w dłoniach i mieszali się z demonstrantami. Mamy w Bydgoszczy świetną policję.
– No nie wiem – zastanawia się Artur, współorganizator obecnych protestów – ja o policji nie będę dobrze mówił. Niedawno byliśmy na akcji pod Kurią Biskupią, nic takiego, powiesiliśmy transparenty i wieszaki na płocie. Niby policja nie reagowała, choć, oczywiście, byli. Ale potem, gdy wracałem rowerem, przejeżdżałem przez skrzyżowanie Focha z Gdańską, to widziałem, że na światłach tacy nasi lokalni faszyści szarpali dzieciaki, nastolatków. A policjanci stali pod arkadami i nic. Prosiłem, żeby interweniowali, ale powiedzieli, że nic nie widzą. Dopiero gdy jakiś starszy pan zaczął krzyczeć, to się ruszyli.
Wazonować przy kościele
Ciężko? – zagaduję przypadkowy patrol, obserwujący spokojną grupkę demonstrantów w śródmieściu. Kiwają głowami, wzdychają.
– Ciężko. Zmęczeni jesteśmy, odwołane wszystkie urlopy, dni wolne, są dodatkowe służby przez te manifestacje – odpowiadają.
– E tam, ciężko – mówi policjantka – ciężko to było, jak nas na miesięcznice do Warszawy zabierali. Najpierw podróż, a potem stój 12 godzin, ani do toalety, ani jedzenia, ani picia. I wrogi tłum. “Zdejmij mundur, przeproś matkę” – no co ja im zrobiłam, że tak do mnie mówią? To boli, przykre. O, to ciężko było, tak.
– Tylko głupio jakoś – bąka jeden z policjantów. – Kolega pilnuje kościoła, bo zapowiedziana była manifestacja na dziś. W kościele msza, żywej duszy naokoło, bo koronawirus, a on obchodzi ten kościół dookoła. Po co? Nie powinno się pytać, ale…
– Nie jesteśmy od komentowania – ucina inny policjant. – Jak zakładamy mundur, to osobiste poglądy, opinie, sympatie i antypatie zostawiamy w szatni. Jesteśmy od zapewnienia bezpieczeństwa obu stronom, a nie od gadania.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS