Paweł Wojciechowski: Rok temu podczas mszy pogrzebowej Pawła Adamowicza mocno wybrzmiały słowa ojca Ludwika Wiśniewskiego, dominikanina. Mówił o “truciźnie nienawiści, która panoszy się po ulicach”. Nawoływał, aby z Gdańska wyszło przesłanie, które “przywróci równowagę moralną w kraju”. Ba, nawet arcybiskup Głódź mówił o konieczności wyrugowania z debaty publicznej języka pogardy. Dostrzegł pan to przesłanie?
Stefan Chwin: To bez znaczenia, bo język nienawiści jest absolutnie drugorzędną sprawą. Cała debata nad językiem nienawiści wprowadza tylko w błąd. Ważny jest bowiem nie język nienawiści, tylko sytuacja społeczna, która ten język rodzi. Korzeń jest ważniejszy niż kwiat. A korzeń wyrasta z konfliktu społecznego, który w Polsce jest najzupełniej rzeczywisty. To jest konflikt co najmniej dwóch systemów wartości całkowicie ze sobą sprzecznych. Mowa nienawiści jest produktem tego konfliktu, a nie jego przyczyną. Jeżeli nie zmienimy sytuacji społecznej, która generuje język nienawiści, żadne nawoływania niczego nie dadzą. Po śmierci prezydenta Adamowicza nic się nie zmieniło w języku debaty publicznej, a nawet w pewnych sytuacjach nastąpiło jego zaostrzenie. Współczesny język nienawiści w Polsce to język skrajnej politycznej, światopoglądowej, religijnej, aksjologicznej różnicy, która ostro dzieli ludzi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS