A A+ A++

Mija dziesięć lat od wielkiej powodzi w Czechowicach-Dziedzicach. Majowa powódź w 2010 roku wyrządziła tutaj ogromne szkody. Woda zalała prawie 150 domów, a podtopiła kolejnych 500. Niektórzy mieszkańcy stracili dorobek całego życia. Nigdy wcześniej nie było tutaj aż tak wielkiej wody, nawet w 1997 roku.

Mieszkańcy miasta mówią, że podczas wielkiej powodzi okazało się, jak ważną rolę pełnią zbiorniki retencyjne. Przy ulicy Wierzbowej przy szlaku kolejowym z Czechowic-Dziedzic do miejscowości Zabrzeg są dwa stawy. Powstały jeszcze w trakcie budowy tej linii, w dołach, z których ziemia została wykorzystana do budowy nasypów kolejowych. W czasie gwałtownych ulew woda spływa do stawów, są też buforem bezpieczeństwa w razie wystąpienia z brzegów płynącej przez miasto Iłownicy. Dziesięć lat temu to właśnie te stawy dały mieszkańcom kilku czechowickich ulic czas na to, by się bezpiecznie ewakuować.

Istnienie stawów jest bardzo ważne także ze względów przyrodniczych. Mieszkańcy mówią, że teraz, gdy tyle mówi się o wielkiej suszy, cenne jest każde oczko wodne, każda kałuża. Mieszkający w pobliżu Andrzej Hałas opowiada, że stawy i ich okolica to miejsce lęgowe różnych ptaków, także rzadkich i chronionych gatunków, rozmnażają się tutaj również różne płazy. Stawy są zarybione. To taka przyrodnicza enklawa.

– W pobliżu zaobserwowano także borsuka, to kolejny chroniony gatunek – mówi pan Andrzej.

Chciano zasypać stawy już kilkadziesiąt lat temu

PKP chciało zasypać te stawy jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, ale upór mieszkańców spowodował, że plan ten nie został wtedy zrealizowany. Teraz wśród mieszkańców rozeszło się, że spółka PKP Polskie Linie Kolejowe SA, prowadząca modernizację linii, chce zasypać stawy, a w ich miejsce wybudować kanalizację z wykorzystaniem drenokolektorów i rowów odwadniających. Ponad 140 osób podpisało się pod petycją do burmistrza miasta Mariana Błachuta z prośbą o reakcję.

Mikołaj Siemaszko, lokalny aktywista ekologiczny, mówi, że mieszkańcy próbują coś ustalić, ale otrzymują sprzeczne informacje. – Z jednej strony na planach inwestycji jeszcze z 2018 roku widnieją te dwa stawy. Tak jakby PKP w 2018 roku nie planowało nic z nimi robić – mówi Siemaszko.

Ale z drugiej strony, na zapytanie mieszkańców koleje potwierdziły, że na działce tej planowana jest budowa kanalizacji deszczowej. – „Wody opadowe i roztopowe z powierzchni torowiska oraz terenów przyległych będą ujmowane i transportowane grawitacyjnie poprzez system drenokolektorów i rowów odwadniających, następnie systemem kanalizacji deszczowej będą odpływały w kierunku odbiorników, m.in. do rzeki Iłownica” – odpowiedzieli przedstawiciele kolei.

Poza tym Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach potwierdziła mieszkańcom, że inwestor wystąpił o zgodę na zniszczenie tamy zbudowanej przez bobra oraz przeniesienie chronionych gatunków płazów i gadów. 

– W sytuacji katastrofy klimatycznej i susz każde miejsce pomagające przyrodzie i ludziom, a gromadzące wodę, powinno być nie tylko chronione, ale wręcz hołubione – komentuje Jacek Bożek, szef Klubu Gaja.

PKP uspokaja. “Nie zasypiemy stawów”

PKP Polskie Linie Kolejowe SA zapewniają tymczasem “Wyborczą”, że nie zlikwidują stawów. – Nasyp, na którym znajduje się tor kolejowy, w ramach modernizacji linii, zostanie wyprofilowany i przesunięty maks. do 3 metrów w stronę stawów. Roboty przy nasypie będą prowadzone tylko w zakresie niezbędnym do realizacji inwestycji i odbywają się na mocy decyzji lokalizacyjnej wydanej przez wojewodę śląskiego – informuje Katarzyna Głowacka z zespołu prasowego spółki. 

Dodaje, że prace odbywają się w ramach zadania realizowanego przez PKP Polskie Linie Kolejowe SA „Prace na podstawowych ciągach pasażerskich (E30 i E65) na obszarze Śląska, Etap I: linia E65 na odc. Będzin–Katowice–Tychy–Czechowice-Dziedzice–Zebrzydowice: LOT C na odcinku podg. Most Wisła–Czechowice-Dziedzice–Zabrzeg”.

Mieszkańcy zapowiadają, że będą przyglądać się prowadzonym pracom. Obawiają się, że nie sposób przeprowadzić ich tak, by nie zaszkodzić zbiornikom. Przypominają, że w ramach porządków przy torach pod topór poszła część drzew w okolicy stawów. – Zniszczono w ten sposób na przykład siedlisko wilgi. Już w ogóle nie słychać tych ptaków – mówi Andrzej Hałas.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHrubieszowskie przedszkola nadal zamknięte
Następny artykułDwa poważne zdarzenia z udziałem rowerzystów