Harris zwraca również uwagę na dostępność mieszkań, proponuje rozszerzenie ulgi podatkowej dla deweloperów budujących lokale z przystępnym czynszem dla osób najuboższych (Low-Income Housing Tax Credit), stworzenie ulgi podatkowej dla mało zamożnych posiadaczy mieszkań wspierającej remonty (Neighborhood Homes Tax Credit), stworzenie wartego 40 mld dolarów programu dla władz lokalnych w celu wypracowania innowacyjnych strategii zwiększenia podaży mieszkań, pokrycie kredytu do 25 tys. dolarów dla rodzin chcących kupić po raz pierwszy mieszkanie, zwalczanie praktyk, które pozwalają funduszom mieszkaniowym podwyższać czynsz oraz likwidację korzyści podatkowych dla osób inwestujących w domy jednorodzinne.
Z analizy uniwersyteckiej szkoły biznesu Wharton School wynika, że 95 proc. osób zyskałoby na spełnieniu obietnic z tego programu w 2026 r., wśród nich w największym stopniu pierwsza grupa kwintylowa, z dochodem większym o 18 proc. Pozostałe 5 proc. straciłoby, w tym 0,1 proc. najbogatszych, którzy uzyskaliby dochód mniejszy o 0,5 proc. Pojawia się także stwierdzenie, że w 2034 r. PKB spadnie o 1,3 proc. po wdrożeniu w życie tych propozycji, a przeciętna płaca spadnie o 0,8 proc.
Z kolei według analityków Moody’s, w scenariuszu prezydentury Harris i kontroli Izby Reprezentantów przez Republikanów, wzrost PKB w ciągu czterech lat wynosiłby średnio 2,1 proc. rocznie, bezrobocie kształtowałoby się na poziomie 4 proc., a inflacja na poziomie 2,3 proc. Zadłużenie wzrosłoby z 99 proc. PKB do 104,9 proc. PKB w 2028 r. Lewicowy Institute of Taxation and Economic Policy wskazuje, że 99 proc. podatników zyskałoby na planie Harris, z czego obciążenie podatkowe najbiedniejszych 20 proc. społeczeństwa zmalałoby o 7 proc., a 1 proc. najbogatszych Amerykanów – wzrosłoby o 4,1 proc.
Liberalna gospodarczo Tax Foundation skrytykowała plan Kamali Harris wskazując, że oznaczałby w perspektywie długoterminowej nie wzrost, ale spadek PKB o 2 proc. i płac o 1,2 proc. w 2025 r., a także utratę 786 tys. miejsc pracy. W przypadku najbiedniejszych 20 proc. osób dochód wzrósłby o 16,5 proc., a najbogatszych 1 proc. – zmalałby o 9,5 proc. Fundacja nie zostawia suchej nitki na pomyśle pokrycia przez państwo kredytu, przewidując dalszy wzrost cen mieszkań (skądś my to znamy…), oraz wskazuje, że łączna stawka podatkowa CIT wynosiłaby 32,2 proc., osiągając drugi co do wielkości poziom wśród członków OECD (za Kolumbią). Łączna stawka podatku od zysków kapitałowych wzrosłaby do 38,3 proc. (również drugie miejsce w OECD, po Danii mającej stawkę 42 proc.).
Z kolei libertariański think-tank Cato Institute krytykuje Kamalę Harris m.in. za chęć podwyższenia ulgi podatkowej na dzieci (bo nie byłby to skuteczny instrument zwalczania ubóstwa; inne zdanie ma lewicowe Center on Budget and Policy Priorities), oraz za pomysł opodatkowania niezrealizowanych zysków kapitałowych. „Jeśli kupię dom za 400 tys. dolarów, a jego wartość wzrośnie o 50 tys. dolarów w następnym roku, podatek od niezrealizowanych zysków na poziomie 25 proc. oznaczałby, że jestem winny państwu 12,5 tys. dolarów, niezależnie czy sprzedam dom i czy mam pieniądze na opłacenie rachunku”. Postulowane przez Harris zwalczanie podwyżek cen doradca ekonomiczny Baracka Obamy w czasie jego drugiej kadencji Jason Furman określ … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS