A A+ A++

Twierdza Mielec. Tak już można mówić o stadionie Stali, która pozostaje niepokonana u siebie od dziesięciu meczów ligowych, a dziś odniosła tu trzecie z rzędu zwycięstwo. Zwycięstwo w pełni zasłużone, ale niestety znów na pierwszy plan wysuwają się sprawy sędziowskie.

Mieliśmy nadzieję, że przynajmniej na koniec tej kolejki arbitrzy usuną się w cień. Naiwni my. Druga żółta kartka dla Michała Nalepy jest co najmniej mocno dyskusyjna, a my pójdziemy w narrację, że zwyczajnie mu się nie należała. Obrońca „Miedziowych” patrzył w zupełnie inną stronę, a pierwotnie będący od niego daleko Koki Hinokio wszedł w tor jego biegu. Prawdopodobnie doszło do jakiegoś kontaktu, włosy na ręce Japończyka zostały muśnięte, ale mamy przekonanie graniczące z pewnością, że przewrócił się samoistnie, potykając się o własne nogi.

Stal Mielec – Zagłębie Lubin 4:2. Michał Nalepa pochopnie wyrzucony

Mało doświadczony w Ekstraklasie Marcin Kochanek od razu pokazał Nalepie drugą żółtą kartkę. I ledwie dwa dni po wydarzeniach z Josue podczas meczu Piast – Legia znów przekonaliśmy się, że potrzebą chwili, absolutnie „na już” jest zmiana przepisów dotycząca wykorzystania VAR-u w takich przypadkach. Według tych aktualnie obowiązujących nie było możliwości, żeby tę sytuację sprawdzić. Siedzący za monitorem Damian Sylwestrzak tym razem mógł czuć bezradność, będąc po drugiej stronie. Swoją drogą, wysyłanie go na VAR według pierwotnego harmonogramu tuż po fatalnym błędzie z Gliwic ociera się o znęcanie psychiczne.

Bardzo możliwe, że Stal i bez wykluczenia Nalepy pokonałaby Zagłębie, bo od początku było widać, że gospodarze są po prostu dobrze dysponowani. Pomijając powyższe okoliczności, trzeba ich pochwalić. Wszystkie cztery gole strzelili z akcji – co jedna, to ładniejsza. Pierwsze skrzypce grał Maciej Domański (gol i dwie asysty), a niewiele ustępował mu Ilja Szkurin, dokładający do swojego dorobku bramkę i asystę. Wreszcie też premierowego gola w polskiej lidze doczekał się Kai Meriluoto.

Zagłębie nie umie grać w Mielcu

Bartosz Kopacz dziś zupełnie nie radził sobie z kryciem rywali. Szkurin przechytrzył go na ziemi, Meriluoto w powietrzu. Chyba jeszcze gorzej dysponowany na lewej stronie defensywy był Mikkel Kirkeskov, popełniający proste błędy i źle się ustawiający. I tak moglibyśmy wymieniać, bo w zasadzie w lubińskich szeregach nic nie funkcjonowało, jak należy. Nawet grając w osłabieniu, poniżej pewnego poziomu schodzić nie wypada.

„Miedziowi” dotychczas w tym sezonie często lepiej punktowali niż grali. Tym razem na wierzch wyszły wszystkie ich problemy, doszło do kumulacji. Jedyny pozytyw to pierwsze bramki w nowych barwach Juana Munoza i Mateusza Wdowiaka. Hiszpanowi wejście do składu ułatwiła kontuzja Dawida Kurminowskiego, choć biorąc pod uwagę dyspozycję tego ostatniego, zapewne i tak wkrótce by go wygryzł.

Stal bardzo dobrze wypadła jako monolit i wygląda na to, że kolejny raz zamierza nabić sporo punktów w rundzie jesiennej, żeby bez dużego stresu wchodzić w nowy rok. A dla Zagłębia Mielec powoli staje się ziemią przeklętą. Ostatnie trzy wyprawy w to miejsce zawsze kończyły się wysokimi porażkami – 2:4, 0:3, 2:4.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrzebudowa lotniska w Mokrem na finiszu. Jest już data oficjalnego otwarcia
Następny artykułPolicja Bytom: Policjanci zabezpieczyli sobotnie imprezy sportowo-kulturalne