Już blisko dwa miesiące trwa przerwa w treningach liderów grupy 1 III ligi z Sokoła Ostróda. Mimo że boiska i stadiony od dzisiaj będą otwarte, to piłkarze ostródzkiego klubu na razie nie wznawiają zajęć. W wielu klubach kontrakty w tym czasie zmniejszyły się średnio o 30 procent. Tymczasem w Sokole zostały utrzymane na wcześniejszym poziomie.
Lokalni kibice czekają na wznowienie rozgrywek rundy rewanżowej III ligi w sezonie piłkarskim 2019/2020. Niewiele jednak wskazuje na to, że tę rywalizację uda się doprowadzić do końca. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek na razie decyzję w tej sprawia scedował na związki okręgowe. Na razie nie wiadomo czego można się spodziewać.
W związku z tym sprawdziliśmy jakie nastroje panują w ekipie lidera grupy1 III ligi Sokole Ostróda. Od początku zawieszenia rozgrywek na razie zawodnicy nie spotkali się na grupowych zajęciach. Na początek – kiedy wszyscy spodziewali się, że będzie to zjawisko tymczasowe – zawodnicy otrzymali zadania indywidualne, które mieli realizować. Z czasem jednak obostrzenia stały się jeszcze większe. Zamknięte zostały obiekty sportowe na świeżym powietrzu i piłkarzom pozostało realizowanie ćwiczeń indywidualnych.
Teraz premier Mateusz Morawiecki częściowo otwiera obiekty sportowe na otwartej przestrzeni. Jednak niewiele to daje. Piłkarze i trenerzy piłkarscy patrzą na to sceptycznie.
– Mimo wszystko na razie jesteśmy w zawieszeniu, bo tak naprawdę nie wiadomo co dalej będzie z naszymi rozgrywkami – mówi Jarosław Kotas, dyrektor sportowy Sokoła. – Dlatego póki co czekamy. Szczerze mówiąc nie wierzę, żeby trzecia liga została wznowiona i dograła sezon do końca. Po pierwsze terminowo wydaje się to mało prawdopodobne. Mimo odmrożenia na ten tydzień nie zaplanowaliśmy zajęć, bo czekamy na to co wydarzy się 11 maja, jaką decyzję podejmie Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej.
Ostródzianie niespodziewaną przerwę w rozgrywkach, spowodowaną koronawirusem, zaczęli w fatalnych nastrojach. W jedynym wiosennym meczu na wyjeździe przegrali (1:2) z lawirującą nad strefą spadkową Lechią Tomaszów Mazowiecki. Porażka w Tomaszowie było o tyle bardziej bolesna, że całą drugą połowę spotkania gospodarze grali w dziesiątkę. Mimo że minęły prawie dwa miesiące od tej wpadki, to dyrektor sportowy Sokoła wciąż nie może się z tym pogodzić. Humoru nie poprawia też niepewność tego w jaki sposób rozstrzygnięte zostaną rozgrywki, jeśli na przykład 11 maja WMZPN podejmie decyzję o zakończeniu sezonu 2019/2020.
– Co do meczu z Lechią to jest dla mnie niezrozumiałe jak można było przegrać z dziesięcioma przesłabymi piłkarzami – dodaje dyrektor Kotas. – To daje sporo do myślenia w kwestii kontraktów na przyszły sezon. Bez względu na to jakie decyzje zostaną podjęte, to możemy nawet zagrać dwa mecze z rezerwami Legii Warszawa, jeżeli to komuś będzie bardzo potrzebne. Słyszałem o różnych pomysłach na zakończenie, także o tym, że wyniki tego sezonu zostaną anulowane. Myślę, że w tym ostatnim przypadku mogłoby to się zakończyć procesami sądowymi. Ale na razie nie ma co gdybać. Czekamy do 11 maja. Wtedy będziemy mądrzejsi i będzie można rozmawiać na ten temat.
Wróciliśmy też do tematu ewentualnych renegocjacji kontraktów dotyczących obniżenia pensji, o których była mowa kilka tygodni temu.
– Propozycja padła, została przedstawiona prezesom i piłkarzom, ale w tej sprawie też na razie nie zapadły żadne decyzje – ucina dyrektor sportowy Sokoła.
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
W poniedziałkowym (4 maja) wydaniu m.in.
Wreszcie ludzie wrócą do pracy
Dziś w całej Polsce otwarto galerie handlowe. Powolne odmrażanie gospodarki kieruje nas w stronę normalności. Zmiany będą wprowadzane małymi krokami. Wiele osób cieszy się z powrotu do pracy, wiele podkreśla, jak ważne są środki bezpieczeństwa.Maseczka nie ukryje szczęścia
Ślub w maseczkach ochronnych? A dlaczego nie? Żadnych wątpliwości nie mieli Beata i Andrzej Góralewscy. — Nie żałujemy, że nie było wielkiej ceremonii i tak planowaliśmy kameralną. Nie to jest dla nas najważniejsze — mówi młoda para.Potem będzie wyścig szczurów
Koncert, na którym Jarosław Jar Chojnacki grał i śpiewał do pustej widowni, zostanie w jego pamięci na zawsze. — Może słowo traumatyczny byłoby za mocne, ale był dla mnie wyjątkowym przeżyciem — mówi artysta.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS