A A+ A++

To był koniec 2015 r. Argentyńczyk tułał się na końcu trzeciej setki rankingu i w wieku 25 lat zastanawiał się, czy nie rzucić tenisa w diabły. Powód? Najczęstszy wśród tenisistów spoza światowego topu – pustki w domowym budżecie. Wtedy wydarzyło się coś, co miało odmienić los Trungellitego – na jego skrzynkę na Facebooku dotarła tajemnicza wiadomość.

Zobacz wideo
Prezes Rakowa zdradza nam plany transferowe. “Napastnik potrzebny od zaraz”

“Mistrzu, daj znać, kiedy będziesz w Buenos Aires. Chciałbym spotkać się z moim partnerem i tobą w sprawie sponsoringu, z którym na pewno musisz się uporać. Czekam na odpowiedź. Uściski” – tak brzmiała lakoniczna wiadomość zgodnie z oficjalnymi dokumentami Tennis Integrity Unit, do których dostęp uzyskała gazet “La Nacion”. TIU była instytucją, która zajmowała się zwalczaniem korupcji w tenisie do 2021 r., gdy została zastąpiona przez International Tennis Integrity Agency (ITIA).

Sponsor w trudnym momencie. Stawki nawet do stu tysięcy dolarów

Marco Trungelliti uwierzył w dobre intencje i kilka tygodni później doszło do spotkania. Rozmowa miała jednak pozostać wyłącznie między tenisistą a jego potencjalnymi “sponsorami”. “Mamy system zakładów i rozmawiamy z zawodnikami, aby ustawiać mecze” – usłyszał Argentyńczyk. Jego zdumienie wzrosło, gdy usłyszał, ile może zarobić przy celowych porażkach: od dwóch do trzech tys. dol. na meczu w turniejach typu Futures oraz od pięciu do 10 tys. w Challengerach. Stawki w turniejach ATP sięgały od 50 tysięcy do 100 tysięcy. Brzmi co najmniej atrakcyjnie – zwłaszcza w przypadku gracza z trzeciej setki rankingu, który ledwie wiązał koniec z końcem.

Mężczyźni wyjaśniali szczegóły – jak choćby brak kontaktu poprzez media społecznościowe czy przekazanie gotówki zaufanej osobie. Aby zyskać wiarygodność, potwierdzili, że współpracują już w sumie z ośmioma argentyńskimi i zagranicznymi zawodnikami. Kilka dni później zdezorientowany Trungelliti udał się do Szwajcarii, gdzie opowiedział o sytuacji Jossowi Espasandinowi, swojemu przyjacielowi tenisiście. Ustalili dalszy plan: razem wysłali do ITU protokół, zgodnie z którym należy postępować w przypadku otrzymania niejasnych propozycji.

Tymczasem szemrani sponsorzy wysyłali Trungellitemu kolejne wiadomości, ale ten zgodnie z zaleceniami ITU nie odpowiadał. Zbliżał się jednak Challenger w Buenos Aires. Tam istniało duże prawdopodobieństwo spotkania twarzą w twarz. “Dla własnego bezpieczeństwa muszę wiedzieć, co powiedzieć i robić. Argentyna nie jest bezpiecznym miejscem, szczególnie w tego typu przypadkach” – bał się tenisista. 

Bomba wybuchła, gdy mężczyźni próbowali skontaktować się z Trungellitim za pomocą prywatnego numeru telefonu. Tenisista przekazał dane kontaktowe do TIU, które porównało numery w swojej bazie danych i zobaczyło, że kilku argentyńskich graczy, jak Federico Coria, Nicolas Kicker, Patricio Heras, którzy byli już przez nich badani, pozostawali w kontakcie z osobami pod tym numerem telefonu. To oznaczało już skandal na gigantyczną skalę.

Trungelliti stał się głównym. “Zamarłem. Nie wiedziałem, że taki proces istnieje”

Marco Trungelliti był wówczas kilkakrotnie przesłuchiwany, ale przez następne dwa lata nikt się z nim nie kontaktował: ani ze strony osób ustawiających mecze, ani TIU. Dopiero w grudniu 2019 r. tenisowy organ wezwał go na świadka w sprawie trzech innych argentyńskich tenisistów, którzy zostali wymienieni chwilę wcześniej. – Zamarłem. Nie wiedziałem, że taki proces istnieje – mówił dla “La Nacion” Trungelliti, który musiał zeznawać podczas procesów swoich kolegów, widząc ich twarze. Coria został zawieszony tylko na dwa miesiące wraz z grzywną, gdyż nie przyjął propozycji ustawienia meczu, ale nie poinformował o tym fakcie odpowiednich instytucji. Kicker oraz Heras okazali się winni – zostali zdyskwalifikowani na trzy lata.

Czyn Marco Trungellitiego moralnie należy uznać za szlachetny i odważny, ale wielu kolegów z Touru oskarżyło go o bycie kretem czy też kapusiem. Argentyńczyk broni się, twierdząc, że nigdy się nie zgodził się przyjąć łapówki, nikogo też nie sprzedał, a jego koledzy wpadli dlatego, że TIU powiązał ich z numerem telefonu mężczyzny odpowiedzialnego za korupcje. Nękanie, zaprzeczanie, groźby wobec jego rodziny: tego wszystkiego doświadczył tenisista, który postąpił zgodnie ze swoim sumieniem i kodeksem moralnym. Zmęczony i przestraszony Trungelliti zdecydował się na początku 2019 roku uciec z kraju. Wtedy też zagrał swój ostatni mecz w ojczyźnie. Odpadł w pierwszej rundzie kwalifikacji w turnieju ATP 250 w Buenos Aires. – Nie ma sensu dalej grać w ten sposób, ze spaloną głową – wspominał przytłoczony. Wraz z żoną przeniósł się do Andory. Nigdy więcej nie miał motywacji, aby grać w kraju. Co więcej: przez ten czas wrócił tylko raz, pod koniec 2021 roku, aby odwiedzić rodzinę.

Uciekł z kraju. Przez blisko pięć lat nie rywalizował w Argentynie

Przez blisko pięć lat nie rywalizował w Argentynie, ale w listopadzie 2023 r. postanowił zgłosić się do Challengera w Buenos Aires, aby jego niedawno narodzony syn mógł mieć kontakt z dziadkami. Powrót do stolicy uruchomił wspomnienia 33-latka. Zwłaszcza te negatywne. – Wspominam to wyznanie z mieszanymi uczuciami. Nie mam żalu, bo zrobiłem to z przekonaniem o słuszności swojej postawy. Co więcej, panowała niesprawiedliwość i mówiono rzeczy, które nie były prawdą. Nigdy nie myślałem, że obejmuje to cenę, którą zapłaciłem – wyznał argentyński tenisista w rozmowie z “La Nacion”. – Myślałem, że jest inaczej, że system jest na coś takiego przygotowany. Mam na myśli wszelkie instytucje, jak Argentyńską Federację Tenisową, ATP czy TIU. Z biegiem czasu było ciężko i zaczęło się… znęcanie, wytykanie i mnóstwo szeptów za plecami, których nie lubiłem. Zacząłem zdawać sobie sprawę, w jaki bałagan się wpakowałem – kontynuował Marco Trungelliti.

Argentyńczyk przyznał, że odczuwał niesprawiedliwość, przez którą wpadł w depresję. Nie miał ochoty na trening, trudno było mu wstać z łóżka. Spowodowało to liczne kontuzje, które zaczął łapać jedną po drugiej. Regularnie osuwał się w rankingu. Obecnie jest 229. rakietą świata, a 2019 roku, gdy rozpoczęły się jego problemy, był w szczytowym momencie. Wygrał drugiego Challengera i wskoczył na 112. miejsce – najlepsze w karierze.

33-latek w rozmowie z “La Nacion” wyznał, że przez ten czas były momenty, gdy bał się o życie swoje oraz rodziny. – Nie wróciłem do kraju i grałem tylko w Europie, co też nie gwarantowało mi bezpieczeństwa. Może w Andorze tak, bo wszystko jest tam mniejsze. Ale były miejsca, nawet w Europie, gdzie się nie pojawiałem. W 2020 roku byłem gotowy zakończyć karierę: rozmawialiśmy o tym z żoną, nie mogłem już tego znieść, miałem dość, nie chciałem być w Tourze – przyznał. Tenisista z Santiago największy żal ma do zawodników, którzy zaczęli nazywać go kapusiem. Z dwójką ukaranych graczy – Federico Coria i Patricio Heras – unika nawet wymiany spojrzeć. Trzeci z nich Nicolas Kicker przełamał złe lody. Ich relacje są neutralne. Wsparcie otrzymał od nielicznych. Publicznie za 33-latkiem wstawił się John McEnroe: “Marco Trungelliti powinien mieć pomnik!” – powiedział legendarny tenisista w jednym ze swoich programów, wzywając innych zawodników do tego samego. – W tym czasie wspierali mnie także Leo Mayer, Delbonis i Del Potro. To pozwoliło mi nie rezygnować z tenisa, bo byłem u kresu wytrzymałości. Nigdy nie myślałem o popełnieniu samobójstwa, ale myślałem o ucieczce od wszystkiego i zaprzestaniu oglądania tenisa – wspomina Argentyńczyk.

Według Marco Trungellitiego częściową winę za korupcję w tenisie ponosi również system. – To katastrofa, że z tenisa może wyżyć 80-100 zawodników – mówi Argentyńczyk, przyznając, że mimo głośnej afery z jego udziałem, w środowisku niewiele się zmieniło. – Gracze, którzy to zrobią, będą trochę ostrożniejsi. Zawsze powtarzam to samo: skupiamy się na zawodnikach, ale jest też wielu trenerów, którzy to robią. Ale dopóki naprawdę nie zabiorą się do pracy i ATP nie zechce zmienić systemu, niewiele się zmieni – twierdzi. – Dopiero w tym roku nagrody w Challengerach zostały trochę zmienione, ale nadal są żenujące, kiedy rzekomo weszliśmy w najbardziej złotą erę w historii tenisa. Nie można być współwinnym tego, że z tenisa żyje 80-100 osób. To zawsze psuło i będzie psuć zawodników – podsumował.

Wielu tenisistów wciąż otrzymuje propozycje ustawiania meczów od “sponsorów”. Sam Trungelliti wspomniał, że wielokrotnie usłyszał słowa kolegów: “Widząc to, co z tobą zrobili, nie ma możliwości, bym cokolwiek i komukolwiek zgłosił”. Argentyńczyk jest przekonany, że mecze niższych kategorii wciąż są masowo sprzedawane. – Nie mam dowodów, ale jeśli pojedziesz na kilka godzin na turniej Futures, będziesz miał wszystkie wizualne dowody, aby to sobie uświadomić.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułManikiurzystki, fryzjerzy, barberzy, a wszyscy z Wietnamu. Aleja Pazurów to najbardziej egzotyczne miejsce w Warszawie
Następny artykułJaki był 2023 rok w ochronie zdrowia? Pełen zmian!