Coraz więcej i częściej mówi się o potrzebach niepełnosprawnych, o tym, że powinny być one zauważane. Jak wygląda to w praktyce?
Przekonała się o tym nasza czytelniczka, która zadzwoniła do redakcji i podzieliła się swoją historią:
„Jestem osobą niepełnosprawną, cierpię na niedowład nóg i poruszam się o lasce. W poniedziałek wybrałam się załatwić sprawę w biurze obsługi klienta jednej z instytucji w centrum Pabianic. Na korytarzu stało w kolejce tylko dwóch petentów, więc postanowiłam poczekać. Gdy młody pracownik biura wypuszczał stamtąd jakąś osobę, zapytałam go, czy mogę prosić o krzesło. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu odpowiedział krótko: „Nie”. Widział, że mam laskę, ona nie jest dla ozdoby. Ponieważ obsługa się przedłużała, postanowiłam zapukać do biura z tą samą prośbą. I znów spotkałam się z odmową. Aż trudno mi było w to uwierzyć. Poczułam zniesmaczenie, rozgoryczenie, bezsilność, bezradność… W rozmowie z kierowniczką na temat tego zajścia usłyszałam, że z powodu pandemii mają takie dyrektyw: aby nie wystawiać krzeseł. A w mojej ocenie epidemia niczego nie tłumaczy – ta sytuacja była po prostu nieludzka i nigdy nie powinna się zdarzyć. Wszędzie tyle mówi się o pomocy niepełnosprawnym, natomiast w rzeczywistości tacy ludzie jak ja żyją w dżungli, w której muszą radzić sobie sami. Tymczasem jeszcze niedawno byłam całkowicie sprawna… Może warto wziąć pod uwagę to, że nieszczęście może przydarzyć się każdemu, również nam, że nie wiadomo, co komu jest pisane i spróbować zrozumieć osoby niepełnosprawne, postawić się w ich sytuacji? Czy to aż tak wiele?”.
Masz sprawę? Napisz do nas!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS