Zupełnie nie rozumiem tego entuzjazmu części moich znajomych z wyroku TK “ratującego życie”. Jako praktykujący katolik widzę jedno: stała się tragedia.
Od dłuższego czasu mam to samo: muszę się za “mój” Kościół tłumaczyć. Muszę go bronić. Choć to nie ja robię wiochę. Na rządy PiS – mówiłem że przecież nie wszyscy księża to Rydzyk i nie popierają Kaczyńskiego. Na aferę pedofilską – że przecież mam wśród przyjaciół i rodziny księży, są to osoby prawe i za ich moralność dałbym sobie rękę uciąć. Na wysoki miejscowych hierarchów z Jędraszewskim na czele – że przecież nie trzeba się nim przejmować, można pójść do Dominikanów na 12tkę.
Ale po ostatnim tygodniu coś we mnie pękło. Najpierw ten koszmarny wywiad Dziwisza. Słuchajcie, szykuje się nam skandal nie z tej ziemi – tłumaczenia arcybiskupa są tak mętne, że już boję się kolejnego filmu Sekielskich. Za chwilę na naszych oczach runie ostatni wspólny dla całego społeczeństwa autorytet, czyli JPII.
I oczywiście sprawa aborcji. Najpierw wazeliniarskie podziękowanie KEP dla malowanych sędziów. A potem totalne oburzenie protestami.
Nasi hierarchowie nie zrozumieli, co zrozumiał lud. KK poszedł o krok za daleko we wspieraniu władzy – on tą władzą już jest. Dla przeciętnej Kowalskiej protestującej teraz przeciwko wyrokowi, KK i rząd PiS to jedno i to samo.
Demonstracja pod oknem papieskim, świętym dla Krakusów miejscem z hasłem “Jędraszewski w…” nawet nikogo specjalnie nie razi. Śmieci wyrzucone na schodach mojego dawnego kościoła parafialnego na Widoku też.
Antyklerykalizm stał się sexy. Nie ma środka. Nie ma Kościoła Otwartego, który bronił jakiegoś modus vivendi między katolicką mniejszością a resztą. Tak, mniejszością! Według najnowszych badań mamy dramatycznie postępującą laicyzację polskiego społeczeństwa, a także olbrzymi rozziew między religijnością młodych i starych. 58% Polaków popiera liberalizację prawa aborcyjnego. Mniej niż 40% Polaków chodzi do kościoła, a wśród młodych – jest to raptem kilkanaście procent.
Czy naprawdę wszyscy moi znajomi wierzą, że PiS będzie rządził wiecznie? Przecież każdy, nawet niedemokratyczny rząd kiedyś upada. A my jeszcze mamy u nas demokrację. Czy to musi być koniecznie demokracja rządzona przez Razem i środowiska skrajnie lewicowe? Za kilka lat może się okazać, że integryści katoliccy w Polsce z tęsknotą będą wspominać “zgniły kompromis aborcyjny”. Konstytucję i prawo zawsze można zmienić. Pytanie, czy na lepsze.
Najgorsze jest to, że ja i moi bliscy nie specjalnie mamy już czego bronić. Mam dość takiego KK, którego ciągle muszę się wstydzić. Za którego zbieram cięgi, a nie mam na niego żadnego wpływu.
Smutne to wszystko.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS