Książka Andrzeja Jeznacha pt. “SPRAWA DIABŁA” to fascynująca powieść, która łączy różnorodne motywy, od romantycznego po sensacyjny i kryminalny. Kombinacja autentycznych postaci i faktów z fabułą pełną tajemnic i zwrotów akcji dostarczy czytelnikom niezapomnianych emocji już od pierwszych stron. Autor porusza się w świecie prawdy i fikcji, zgrabnie łącząc fakty historyczne i pogmatwane losy prawdziwych bohaterów z wątkami fabularnymi.
Książkę poleca Ewa Ewart, wielokrotnie nagradzana dziennikarka, reżyserka i producentka filmów dokumentalnych.
FRAGMENTY KSIĄŻKI
MIASTO, KTÓRE PRZESTAŁO ISTNIEĆ
Kiedy słyszymy historię zniszczenia Jasła, nie sposób nie zapytać: Dlaczego? O nic więcej nie ma sensu pytać, skoro po czterech miesiącach precyzyjnej i systematycznej pracy kompanii saperów i użyciu paru dziesiątków ton dynamitu nic tam już nie pozostało. Po zniszczeniu budynków użyteczności publicznej zaczęto niszczyć kościoły, klasztory i prywatne domy. Zniszczono 97 procent zabudowań. Dlaczego?!
Szukałem odpowiedzi w historycznych opracowaniach, archiwach, pytałem ekspertów, ale nikt nie potrafił podać logicznej przyczyny tragedii tego właśnie miasta; bezsensownych zniszczeń, bo bez uzasadnienia militarnego. Dokonanych właściwie z inicjatywy jednego tylko człowieka, Waltera Gentza.
Równie nie do pojęcia było to, że jego zbrodnie uszły mu płazem. On sam zdecydował o tym, że odszedł z tego świata; bez sądu, bez kary.
Książka ta jest próbą zrozumienia przyczyn skrajnego fanatyzmu tego człowieka i jego odrazy do wszystkiego, co polskie. Pokazuje też, do czego prowadzi nauka miłości do ojczyzny przez partię lub ludzi, którzy chcą stworzyć, wychowywać podległy sobie naród i wykorzystywać go do własnych celów.
Przedstawiając moją wersję przebiegu zdarzeń, włączyłem też ważne lata przedwojenne, kiedy dopiero kształtował się światopogląd Waltera Gentza i jemu podobnych. Lata powojenne pokazują z kolei, że niekoniecznie udało mu się uniknąć sądu. W ten sposób przynajmniej próbuję odpowiedzieć na pytania “dlaczego?”.
SYN ŻOŁNIERZA WERHMACHTU WCIĄŻ SZUKA UKOCHANEJ OJCA – PRAWDZIWA HISTORIA ZAKAZANEJ MIŁOŚCI
Mimo wprowadzonych wątków fabularnych starałem się pozostać możliwie najbliżej prawdziwych historii: zarówno dwojga głównych bohaterów Zofii Kaczkowskiej i Rudolfa Simona, jak i antagonisty Waltera Gentza.
Niestety wszystkie znane związane z nimi fakty kończą się w czerwcu 1941 roku, po wyjeździe Rudolfa z Jasła na front wschodni. Dalsza część opowieści mówi o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby zakulisowe zdarzenia, nieopisane w pamiętnikach czy jakichkolwiek wspomnieniach, przebiegły tak, jak je tu przedstawiłem.
Rodzinę Kaczkowskich i ich losy opisałem zgodnie z dostępnymi na ich temat materiałami, dlatego zachowałem też ich prawdziwe nazwiska i imiona. Postać Rudolfa, któremu nadałem fikcyjne imię i nazwisko, trzyma się faktów swojego pierwowzoru: Herberta Schrödtera. Poszukując dokumentów o Jaśle podczas wojny, rozmawiałem z ludźmi, którzy interesują się tym tematem, i tak natknąłem się w internecie, na Facebooku, na stronę publiczną, grupę StareJaslo, a tam wpis i wspomnienia Winfrieda Schrödtera. Zamieścił on Fragmenty pamiętnika z drugiej wojny światowej (Tagebuchfragmente aus dem zweiten Weltkrieg). To pamiętnik jego ojca Herberta Schrödtera. Cała historia pobytu Rudolfa Simona w Jaśle opiera się na faktach z tego właśnie pamiętnika. Także opis wojennej marszruty Rudolfa, daty i czasy niewoli są prawdziwe. Jest też faktem historycznym, że zdobył na froncie dwa Krzyże Żelazne.
Herbert Schrödter opisał bardzo szczegółowo swój pobyt w Jaśle. Zawiera drobiazgowe wspomnienia z codziennego życia na kwaterze pod adresem Piotra Skargi 13, gdzie w tym czasie mieszkała również rodzina Kaczkowskich. Jedynie scen, które działy się za zamkniętymi drzwiami w tym domu, nie znajdą Państwo w tym pamiętniku. Herbert Schrödter nie wspomina słowem o romansie, pisze jedynie, że Zofia bardzo mu się podobała i że za każdym razem coraz chętniej wracał z urlopów do Jasła. Regularnie udzielał jej lekcji niemieckiego.
Treść pamiętnika, na przykład to, że Polka podczas okupacji jedzie na rowerze kilkanaście kilometrów do odleglej wsi, by pożegnać się z żołnierzem Wehrmachtu odchodzącym na front, ma prawo pobudzić fantazję autora. To musiała być więcej niż przelotna znajomość! Podobnie widziała to pewnie i prawdziwa żona Herberta Schrödtera, bo jak podaje syn, to ona kazała mężowi zniszczyć wszystkie fotografie Zofii, które przez długi czas przechowywał. Powojenne losy Rudiego to już fantazja, bo w rzeczywistości Schrödter osiedlił się w Münsterze, gdzie pracował i mieszkał ze swoją prawdziwą rodziną. Dla uszanowania prywatności tej rodziny zmieniłem ich nazwisko. Mam nadzieję, że literacka wersja losów Rudiego nie urazi dzieci czy wnuków, że potraktują ją jako dowód uznania i szacunku dla Herberta Schrödtera, co było moim szczerym zamiarem.
O tym, co stało się z Zofią Kaczkowską, jak też jej matką i siostrą po roku 1941, nic pewnego nie jest wiadome. Różne źródła podają różne wersje.
ZAGRABIONE DZIEŁA SZTUKI
Opisane w książce zdarzenia związane z innymi występującymi tu postaciami, z różnych epok, są również prawdziwe. Na przykład postacie i losy Hildebranda i Corneliusa Gurlittów. Kilkudniowy wywiad przeprowadzony przez dziennikarkę magazynu “Der Spiegel”, Özlem Gezer, to fakt, jednak treść rozmowy opisana w książce różni się od tego, co opublikował “Der Spiegel”. Może była to akurat ta część, której Gurlitt nie autoryzował? Dla mnie ważne było, by pokazać świat oczyma Corneliusa Gurlitta, a jednocześnie znaleźć kładkę łączącą losy Gurlitta z wydarzeniami, które mogły mieć miejsce w Jaśle.
Hildebrand Gurlitt i Walter Gentz mogli spotkać się w Düsseldorfie, gdyż po wojnie obaj tam mieszkali. Czy się naprawdę zetknęli, nie wiem, ale możliwe, bo w roku 1952 miała w Düsseldorfie miejsce wystawa dzieł teścia Waltera Gentza, znanego profesora malarstwa. Także Münster leży stosunkowo niedaleko, więc absolutnie możliwe byłyby spotkania Gurlitta z Rudolfem.
“DIABEŁ Z DUSSELDORFU”
Odnośnie do Waltera Gentza istnieje wystarczająco dużo udokumentowanych historycznie materiałów, by przedstawić go jako dojrzałą osobę, jego charakter, stosunek do świata. Jego zbrodnie, jak i ekscesy z kompanami nie są fantazją autora. Naukowe opracowania, również niemieckie, podają, że Gentz miał polską kochankę, ale że także z kolegami dopuszczał się gwałtów, a zgwałcone dziewczyny przepadały często bez wieści. Przy opisywaniu egzekucji we Frysztaku i Żmigrodzie korzystałem z materiałów historycznych lub relacji świadków. To, że styl życia i zarządzania Waltera Gentza przeszkadzał nawet rządzącym w Krakowie, to fakty, które opieram na dokumentacji otrzymanej bezpośrednio z niemieckiego Bundesarchiv (archiwum federalnego). Informacje wyszły od Losackera, ale nie wyjaśniono, skąd pochodziły. Musiał to być ktoś z bliskiego otoczenia starosty. Urzędnika starostwa Klugego ja powołałem do życia, ale faktem jest, że karierę Gentza uratował oficer SS PF Scherner.
Najbardziej zależało mi jednak na tym, by choć spróbować zrozumieć, jak kształtowały się (kształtowano) charaktery młodych ludzi z pokolenia Gentza, co skłoniło ich do wstąpienia do NSDAP i późniejszej czynnej, często, jak w jego przypadku, fanatycznej służby. Fakty z jego młodości nie są niestety dostępne, jedynie to, gdzie studiował, i jego przynależność do studenckiego stowarzyszenia Frankonia przy Uniwersytecie w Bonn, którego losy i cytowane wartości są oparte na źródłach. Jego członkami byli zarówno Walter Gentz, jak i Fryderyk Nietzsche. Postać Horsta Kleina, kolegi Waltera Gentza z czasów gimnazjalnych i studenckich, jak i ich rozmowy są wymysłem autora. Ale tak właśnie mogły one przebiegać. Starałem się doszukać przyczyn, dla których Gentz, wywodzący się z kulturowo i socjalnie dobrze usytuowanego środowiska, miałby znienawidzić Polaków, a później z takim zaangażowaniem tępić wszystko, co polskie czy żydowskie.
CZY NIETZSCHE BYŁ POLAKIEM?
Nietzsche, jeden z najbardziej rozpoznawalnych i najmniej rozumianych filozofów tego świata, przydałby się w galerii wielkich Polaków. Ale czy Nietzsche był Polakiem? Ze wszystkich poważnych badań wynika, że raczej nie, choć jego jakże przychylne Polakom słowa grzeją nasze serca. Wszystkie cytowane tu jego wypowiedzi są prawdziwe, ale z krytycznych opracowań wynika, że dużą rolę w jego odwołaniach do polskości mogła odegrać fantazja, potrzebna do nadania własnej postaci siły wyrazu. Fascynowały go polskie obyczaje, liberum veto, poczucie wolności, kolorowe ubiory. Wszystko to podobało mu się, bo kontrastowało z krytykowaną przezeń ówczesną niemiecką przeciętnością i przyziemnością.
OBRAZ REMBRANDTA W POLSKICH RĘKACH
Na pytanie, czy rodzina Kaczkowskich była faktycznie w posiadaniu wyjątkowo cennego obrazu Rembrandta, nie znam odpowiedzi. Nikt nie może dzisiaj jednoznacznie cokolwiek na ten temat powiedzieć. Podobnie jest z medalikiem ze Świętym Antonim. To było możliwe, niewykluczone, a jeśli tak, to ta historia mogła się faktycznie wydarzyć.
– Opisane tu spotkania i rauty z udziałem Kiepury i innych światowych sław miały faktycznie miejsce. Starostwo urządzało wówczas takie przyjęcia, na które niewątpliwie zapraszany był i Adolf Kaczkowski z rodziną. Obraz córki prezydenta Losackera namalowany przez Witkacego istnieje rzeczywiście, niestety wystawa z Rembrandtem nie została nigdzie odnotowana.
LOSY ZOFII KACZKOWSKIEJ Z JASŁA
– W fabryce dywanów w Düren, która zatrudniała pod czas wojny 85 przymusowych robotnic, pracowała faktycznie tylko jedna Polka. Czy to była właśnie Zofia? Nie wiemy, ale byłoby to możliwe. A miasto Düren wybrałem też po to, by pokazać okrucieństwo i bezsens wojny. Cywilnym mieszkańcom nie dano tam nawet czasu na ewakuację. Zgodnie z prawdą przekazałem, jak wyglądało bombardowanie miasta, które wcale się nie broniło.
MIĘDZY PRAWDĄ A FIKCJĄ
– Hildebrand Gurlitt zmarł rzeczywiście w wyniku awarii hamulców swojego samochodu DKW na autostradzie. Więcej faktów na ten temat policja nie opublikowała.
– Opisana tu historia zburzenia kościoła Franciszkanów i niezwykłe losy figury Świętego Antoniego, jak też postać ojca Jakuba Półchłopka odpowiadają faktom historycznym.
– Krótko po tym, kiedy obraz Dwaj jeźdźcy na plaży zwrócony został rodzinie Davida Torena, został on faktycznie podanego dnia sprzedany na aukcji w Sotheby’s w Londynie. Opisana historia, daty i fakty związane z tym obrazem opierają się na ogólnie dostępnych informacjach.
– Postacie Hanny, Norberta, Bartka, Anne Schmidt, Stefana Seiferta, Antoniego Klugego, Anny Jawor i jej córki oraz innych osób nieoznaczonych jasno jako postacie historyczne są fikcją literacką, pomostem niezbędnym, by połączyć tak wiele osób i okresów historycznych. Odpowiednio też wszystkie sceny z ich udziałem są fikcyjne.– Z pierwowzorami Hanny Sowińskiej, jak i Norberta Matuli, ale też i bankiera Petera Bäuerlego autor zetknął się w trakcie zgłębiania tła, atmosfery okresu, w którym rozgrywa się ta historia. Natrafiłem na takie osoby, ale oczywiście nie konkretnie te, które tu opisałem. Także cała rodzina Norberta Matuli jest tworem fantazji autora, ale rodzin o podobnej historii można znaleźć w Zagłębiu Ruhry naprawdę wiele.
– Opisy okrucieństw w jasielskiej bursie czy obozie pracy przymusowej w Szebniach opierają się na relacjach świadków. Zgodnie z prawdą historyczną pokazałem też warunki życia w obozie oraz obowiązujący tam system kar i sposób ich egzekwowania. Pracownica rejestracji w obozie w Szebniach Regina Weiss, zakonnica Franciszka Bojda – siostra Honorata, kat z jasielskiego Gestapo
– Teodor Drzyzga, jak i konkretnie nazwani z funkcji i nazwiska niemieccy oficerowie i urzędnicy są postaciami historycznymi.
– Również opisy warunków w obozach DPs, prowadzonych przez Anglików w Niemczech, bazują na relacjach ludzi, nie tylko Polaków, którzy byli tam zakwaterowani.
– Jan Jakowicz był postacią historyczną, faktycznie posiadał opisaną tu wielką kolekcję obrazów, którą sprzedał do Lwowa. W katalogach muzeum, od daty przekazania zbiorów do muzeum w roku 1907 przez Jana Jakowicza, znajdziemy nazwiska Rafaela, Rembrandta, Rubensa, Velázqueza, Watteau. I nawet jeśli z czasem stwierdzono, że nie wszystkie obrazy Rembrandta wyszły spod jego pędzla, lecz artystów “z kręgu” bądź “warsztatu Rembrandta”, nadal mówimy o reprezentatywnej próbce uznanego malarstwa zachodnioeuropejskiego.
– Józef Jakowicz, wnuk Jana, jest tworem mojej fantazji. Młody Jakowicz mógł chcieć się wkupić w któryś z przemysłowych zakładów w okolicach Jasła, które znajdowały się wówczas głównie w zagranicznych rękach, ale historycznie udokumentowanej wzmianki na ten temat nigdzie nie znalazłem. Faktem jest, że Adolf Kaczkowski, jeden z najlepszych adwokatów tamtego czasu, reprezentował interesy przedsiębiorców z branży naftowej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS