Byli pracownicy firmy SPIN, producenta słynnych Agarków, z żalem mówią o procesie likwidacji ich firmy. Od ponad roku nie mogą się doczekać na wypłatę udziałów członkowskich, chociaż firma wyprzedaje maszyny i wyposażenie. – Likwidatorzy już nawet nie chcą z nami rozmawiać – mówią pracownicy, których większość to osoby niepełnosprawne, z grupami inwalidzkimi.
O firmie SPIN, czyli spółdzielczym zakładzie pracy chronionej z Chełma, producencie słynnych cukierków Agarków, pisaliśmy na naszych łamach w ostatnich latach wielokrotnie. Zawsze w pozytywnym kontekście, pokazując, że lokalny producent pomimo trudności utrzymuje się i daje zatrudnienie kilkudziesięciu pracownikom, z których większość to osoby niepełnosprawne.
Dla nich praca to nie tylko możliwość zarabiania pieniędzy, ale także integracji, spotkania się z innymi, czucia się wartościowymi pomimo swoich barier. Gdy widmo likwidacji po raz pierwszy zajrzało za bramę zakładu, namawialiśmy Czytelników, aby wspierali lokalną firmę i kupowali jej wyroby. Niestety, walka na trudnym, wolnym rynku nie udała się. Ratując się przed potencjalną upadłością, wstrzymano produkcję i wszczęto procedurę likwidacji zakładu. Teraz ten proces rodzi domysły i żale byłych pracowników.
– Od ponad roku nie możemy się doczekać na wypłatę udziałów członkowskich – poskarżyli się nam pracownicy, którzy przyszli do naszej redakcji. – Przez lata uzbierało się nawet kilkanaście tysięcy złotych. Dla nas to bardzo duże pieniądze. Zwłaszcza teraz, kiedy zostaliśmy bez pracy.
Udziały członkowskie potrącane były pracownikom z comiesięcznych pensji. Chociaż po podjęciu decyzji o likwidacji dostali wypowiedzenia z pracy, albo sami odeszli szukać innego zajęcia, nadal są członkami spółdzielni i – zgodnie ze statutem – należy im się zwrot udziałów. W normalnej sytuacji po rozwiązaniu umowy i walnym zebraniu członków trwało to kilka miesięcy. Ale SPIN jest w stanie likwidacji, więc sytuacja normalna nie jest.
– Dopóki majątek spółdzielni nie zostanie sprzedany, nie ma z czego wypłacić udziałów – mówi Leszek Bajkowski, były prezes, a obecnie jeden z trzech likwidatorów SPIN. – Pomimo ogłoszenia w dużym biurze nieruchomości, nie ma chętnych na kupienie budynków. Jest trudny dostęp do kredytów, jeśli chodzi o przemysłowe nieruchomości. To samo tłumaczyliśmy pracownikom. Nie wynika to z niczyjej złej woli, tylko z sytuacji na rynku.
Ale z zakładu zniknęły maszyny i wyposażenie. – Sprzedano samochody, inne urządzenia, hale stoją teraz puste. Na co poszły te pieniądze, na pensje dla likwidatorów? – pytają udziałowcy.
– Od ponad roku firma nie produkuje, ale funkcjonuje. Musi zapłacić zobowiązania i podatki, m.in. od wypłaty odpraw dla pracowników. Na to poszły m.in. pieniądze ze sprzedaży ruchomości. Według przepisów udziały członkowskie są na ostatnim miejscu na liście zobowiązań do uregulowania. Od początku roku jako likwidatorzy nie dostajemy pensji. A mamy tak samo udziały, które nie zostały nam wypłacone. Jedziemy na tym samym wózku, co pracownicy – uważa Bajkowski. – Jeżeli uda się sprzedać naszą nieruchomość przy ulicy Okszowskiej, po cenie zbliżonej do ceny wywoławczej, to wystarczy pieniędzy na wszystkie zobowiązania, łącznie z wkładami członkowskimi dla udziałowców. Ale musi się znaleźć kupiec.
Ale pracownicy mówią, że nie czują jakby jechali na jednym wózku z likwidatorami.
– Może pensji nie dostają, ale rosną wobec nich zobowiązania, które będą pokrywane w pierwszej kolejności ze sprzedaży majątku. Pensje im nie przepadną, ani tym bardziej składki emerytalne do ZUS. Mamy żal, bo likwidatorzy już nawet nie chcą z nami rozmawiać. A my pracowaliśmy w tej firmie po 30 lat. Mówią, że możemy sobie iść do sądu, albo żebyśmy przyprowadzili kupca na nieruchomość. To my jesteśmy od tego? Przecież to oni wezmą pieniądze za likwidowanie firmy – skarżą się. (bf)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS