A A+ A++

Rodzinny kwartet Kaczmarków zachwycił publiczność podczas niedzielnego koncertu w kościele Krzyża Świętego, odbywającego się w ramach XXVIII Międzynarodowego Festiwalu Muzyczne Dni Drozdowo-Łomża. Śpiewacy wykonali program „Melodie świata“, złożony z operetkowych, musicalowych, neapolitańskich i rozrywkowych przebojów. Do udziału w ostatnim bisie zaprosili Jacka Szymańskiego, dzięki czemu aria „Usta milczą, dusza śpiewa“ z operetki Franza Lehára „Wesoła wdówka“ zabrzmiała na pięć głosów. – Zupełnie tego nie ustalaliśmy, ale dyrektor festiwalu musi być przygotowany na wszystko! – mówi Jacek Szymański. – Przyjechałem tu ze Stawisk, prosto z koncertu, nastawiając się na to, że będę tylko konferansjerem, ale kiedy trzeba było, zaśpiewałem!

To już festiwalowa tradycja, że finałem jego pierwszej niedzieli jest koncert muzyki rozrywkowej na patio Centrum Katolickiego im. Jana Pawła II przy parafii Krzyża Świętego. Tym razem deszczowa aura wymusiła przeniesienie koncertu do wnętrza świątyni, ale dzięki temu mogło uczestniczyć w nim znacznie więcej, bo kilkuset słuchaczy. Przyszli posłuchać śpiewającej rodziny Kaczmarków: sopranistki Iwony, wieloletniej solistki Teatru Wielkiego w Łodzi, tenora Piotra, znanego z Teatru Muzycznego w Łodzi, solisty Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego oraz ich utalentowanych synów-studentów, barytona Wojciecha oraz tenora Adama. 

– Trzy czy cztery lata temu przyszła do naszego ośrodka kultury jedna z częstych uczestniczek festiwalu i zapytała czy jesteśmy w stanie zorganizować koncert rodziny Kaczmarków, na który chętnie kupiłaby bilety – mówi Jarosław Cholewicki, dyrektor organizującego festiwal Regionalnego Ośrodka Kultury. – Trochę trzeba było na ten koncert poczekać, ale w końcu udało się i wszyscy zainteresowani mogli wejść za darmo – bardzo się cieszymy, że się odbywa, że jest ogromna publiczność i spełniliśmy małe życzenie: myślę, że ta pani jest dzisiaj na koncercie!

– Dostaliśmy zaproszenie, oczywiście przyjęliśmy je i jesteśmy! – mówi Piotr Kaczmarek. – Zawsze jest taka lekka niepewność, jeśli gdzieś występujemy po raz pierwszy, jak zostaniemy przyjęci, ale cieszy nas każdy nowy koncert – dodaje Iwona Kaczmarek. – Nie szykujemy z takiej okazji niczego specjalnego – uzupełnia Piotr Kaczmarek. – Oczywiście jeśli gdzieś wracamy, to nigdy z takim samym programem, ale zawsze dajemy publiczności to, co mamy najlepszego!

Wszystko zaczęło się od duetów z „Księżniczki czardasza“, słynnej operetki Imre Kálmána w wykonaniu rodziców oraz Śnić sen”, songu Don Kichota” z musicalu „Człowiek z La Manchy”, zaśpiewanego przez Wojciecha, po czym sytuacja zmieniała się niczym w kalejdoskopie. Młodsze pokolenie zachwyciło więc pięknymi interpretacjami neapolitańskich pieśni, w których szczególnie dobrze czuł się tenor Adam. Blok przebojów, musicalowych i nie tylko, rozpoczęły i zakończyły duety, „Daj mi siebie” z „Upiora w operze” i „Amigos para siempre”, oba autorstwa Andrew Lloyda Webbera. Pomiędzy nimi zabrzmiały zaś takie evergreeny jak: „Strangers In The Night“, „My Way“, „Fly Me To The Moon“, „Last Waltz“ i „What A Wonderful World“, w których jako soliści kolejno prezentowali się wszyscy śpiewacy. Iwona, Piotr, Wojciech i Adam zaśpiewali też razem, wykonując, świetnie przyjętą przez, bardzo żywo reagującą od samego początku publiczność, tytułową wiązankę szklagierów z płyty „Najpiękniejsze melodie świata“, z popisowym „O sole mio“ na finał. Dlatego nie mogło zabraknąć bisów: kolejnej wiązanki, tym razem przebojów hiszpańskich oraz „Usta milczą, dusza śpiewa“ z udziałem Jacka Szymańskiego. 

– Pan Jacek Szymański każdego roku w Centrum Katolickim przy naszej parafii proponuje koncert lub dwa – podsumowuje ks. Andrzej Godlewski. – Każdy jest inny, każdy jest piękny. I rodzi się taka myśl, że Pan Bóg dał talenty tak wielu ludziom, że jedni te utwory tworzą, a inni pięknie je wykonują, że jest to coś wspaniałego. Niektórym nasuwa się jednak pytanie czy kościół jest odpowiednim miejscem na tego typu koncerty – była tu taka parafianka, troszeczkę z tego niezadowolona. I to wzbudziło we mnie refleksję: czy gdyby Pan Jezus żył w naszych czasach, czy nie przyszedłby na taki koncert? Przecież czytamy w Ewangelii, że był na weselu w Kanie Galilejskiej, gdzie pewnie też była jakaś kapela, ludzie śpiewali, radowali się. Dlatego wydaje mi się, że to, co dzisiaj usłyszeliśmy, było radosne, piękne i wypływało z miłości, a Bóg jest przecież miłością. 

Wojciech Chamryk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowe godziny otwarcia Atola Oleśnica
Następny artykułMarcin Tyszka sam zaprojektował mieszkanie. Efekt zwala z nóg