A A+ A++

O dramacie państwa Wieczorków w dzielnicy Ligota-Ligocka Kuźnia pisaliśmy w kwietniu. Wyniku pożaru spalił się dach ich domu. Byliśmy u rodziny nauczycieli, na własne oczy mogliśmy zobaczyć straty, jakie wyrządził ogień >>Pogorzelcy z Ligoty stracili dach nad głową. Możemy pomóc!<<
Uruchomiliśmy wtedy zbiórkę pieniędzy na nowy dach. Wasz odzew przerósł nasze oczekiwania. Uzbieraliśmy bowiem przeszło 93 tys. zł! Cała kwota została przekazana państwu Wieczorkom.

Dzisiaj nauczyciel historii postanowił podzielić się swoją wiedzą dotyczącą pożarów trawiących w przeszłości miasta. Omawia też sposoby jakimi ludzie zabezpieczali się przed pożogą. Jak nam tłumaczy, po osobistej traumie, skupił się na pożarach nie tylko w Żorach, ale w naszej Ojczyźnie.

Zobacz także

– Temat dotyczący Żor już został dosyć solidnie udokumentowany, dlatego tym razem zająłem się problemem pożarów w Polsce – mówi nam Marcin Wieczorek.

Zapraszamy do lektury!

Pożar a społeczność miejska w średniowieczu

Ogień to życie, symbol boski, to również żywioł o niszczycielskiej sile, niczym nieskrępowany. Społeczność ludzka budując swoje przestrzenie bytowania wypracowała model, który od starożytności zwiemy miastem. Przybierał on różne kształty i cechy. Tworzenie miasta wiązało się z kontrolowanym użyciem ognia. Płomienie w gospodarstwie domowym, w życiu zawodowym, w przestrzeni sacrum towarzyszyły i współtworzyły rzeczywistość. Ogień to ciepło, ciepło to życie. Niemniej gdy dobroczynny płomień uwalniał się spod kontroli, stawał się nieopanowanym żywiołem.

Pożary, jak wiele innych niechcianych zjawisk w życiu człowieka, pojawiały się na kartach historii. Prócz trzęsień ziemi, gwałtownych deszczy i powodzi, jak i wichrów ogień często wraz z innym żywiołem przyczyniały się do kryzysu kultur i cywilizacji. Ale też wielokroć jego lokalny zasięg powodował, że stawał się na tyle częstym zjawiskiem, że nie zwracano nań większej uwagi1.

Wyjątkiem stanowiły wielkie pożary, które weszły do zbiorowej pamięci i Jak spalenie Rzymu czy zagłada Pompei. Ochrona i walka z pożarami była w starożytnej stolicy imperium rzymskiego stały się powinnością odrębnych służb. Oddziały straży ogniowej (cohotres vigilum) powołane przez cesarza Oktawiana Augusta (6 rok n.e.) miały już swoich republikańskich poprzedników, niemniej dopiero przełom I wieku p. n. e. i I wieku n. e. przyniósł poważne zmiany2. Siły te liczyły 3,5 tysiąca strażaków, wyzwoleńców, podzielonych na siedem oddziałów, na których czele stał urzędnik ze stanu ekwickiego. Rzym będący specyficznym, mocno zurbanizowanym, a zarazem ciasnym pod względem zabudowy obszarem szczególnie był narażony na częste kataklizmy. Przykład rzymski wraz z upadkiem cesarstwa na zachodzie w królestwach barbarzyńskich nie był naśladowany.

W wiekach średnich nasz świat europejski, polski, śląski na poziomie najbliższej i najmniejszej lokalności zachował, mniej lub bardziej ślady pożarów. Były to zjawiska wpisujące się ciąg zdarzeń, które zmieniały społeczną i polityczną rzeczywistość. Średniowieczne miasta często płonęły, a zatem skutki kataklizmu dotykały bardzo wielu. Częstokroć pożar sam w sobie był przyczyną do wielkich zmian. Przykład Wrocławia wielkiej metropolii środkowo europejskiej późnego średniowiecza jest tu znaczący. Wśród wielu pożarów ten, który wydarzył się w 1363 był szczególny3. Zebrana jakiś czas po pożarze wrocławska rada miejska nakazała pogorzelcom odbudowywać domy z niepalnego materiału – kamienia i cegły. Kilkanaście lat później w 1377 r. rajcy wydali przepisy odnoszące się do materiału w jakim miano wznosić ściany do których przylegały kominy oraz piece piekarnicze oraz urządzenia piwowarskie. Nałożono zakaz na składowanie przed domami drewna, siana czy nawozu. W stajniach, które czeto były zarzewiem pożarów, otwarty ogień (łuczywo) nie mógł być używany. Dopuszczono tylko latarnie. Aby kontrolować zagrożenie pożarowe powołano funkcję miejskich mistrzów do walki z ogniem. Każdy miał swój rewir. Do jego obowiązku należało sprawdzanie gotowości każdego domu mieszczańskiego i jego domowników do walki z ogniem. Kontrolował posiadanie do walki z ogniem odpowiedniego wiadra, kadzi z wodą przed domem, latarni. Kontrolował również kominy i piece. Wieża kościoła św. Elżbiety, znajdującego się tuż przy rynku, stanowiła punkt obserwacyjny strażników miejskich, którzy co noc obserwowali miasto i w razie wybuchu pożaru trąbką wszczynali alarm dla miasta. Mieszczanie, czyli osoby przyjęte do obywatelstwa miasta byli zobligowani by w momencie ogłoszenia pożaru porzucić swoje obowiązki i niezwłocznie udać się do akcji gaśniczej. Posiadacze koni i wozów z beczkami, powinni swe pojazdy napełnione wodą z Odry lub Oławy wysyłać na miejsce pożaru.

Przypadek Wrocławia nie był jedyny. Książęce miasto Legnica, ważny ośrodek życia religijnego i kulturalnego, zostało dotknięte straszliwym pożarem w 1338 r. Spłonęła większość zabudowy i przepadło miejskie archiwum z bezcennymi dokumentami4. Wielka odbudowa pociągnęła za sobą także działania mające na celu zwalczanie zagrożenia pożarowego. W 1340 roku powstał specjalny porządek ogniowy. Na jego mocy przy każdym domu powinny być co najmniej dwie drabiny – „przy rynnie i wzdłuż dachu”. Zakazano wchodzenia do domów z pochodniami. Legnica została również podział na rejony. Każdy był pod kontrolą dwóch strażników ogniowych. Z kolei w 1404 roku wyznaczono kwartały5. Obronę przed pożarami powierzono poszczególnym cechom. Każdy odpowiadał za przypisany sobie kwartał.

Przykład Wrocławia i Legnicy był naśladowany, często także nowe zastawienia przepisów do walki z ogniem redagowano dość późno już w epoce nowożytnej jak w przypadku miasta Brzeg, gdzie pierwsza ordynacja przeciwpożarowa powstała w 1612 r.6 W wielu przypadkach pożary, które wywołane były nieostrożnością i brakiem nadzoru, kończyły się sporami o odszkodowanie. Taki już dość późny przypadek miał miejsce w Opolu. W 1595 roku magistrat wysłał skargę do biskupa wrocławskiego na opolskiego dziekana, by ten uiścił odszkodowanie na rzecz gminy miejskiej za spowodowanie pożaru, który prócz domu dziekańskiego zniszczył siedem sąsiadujących budynków7. Jednak trzeba pamiętać, że mniejsze wspólnoty miejskie, oddolnie musiały sobie radzić i współpracować w przypadku pożarów, nie mając specjalnych narzędzi w postaci przepisów i sprzętu do walki z ogniem.

Zachowane źródła odnoszące się do mniejszych miast na ogół rzadziej informują o poziomie przygotowania społeczności do walki z ogniem. Żory, które uzyskały w ciągu XIV stulecia ceglane obwarowania miejskie stanowiły już przestrzeń oddzieloną od świata zewnętrznego. To z jednej strony sprzyjało wytworzeniu klimatu wspólnoty, która musi dbać o swoje interesy gospodarcze, w tym i ochronę przed żywiołami. Być może po raz pierwszy późną wiosną 1345 roku żorzanie pierwszy raz zetknęli się z potężnym kataklizmem pożarów będącego wynikiem działań zbrojnych. Przedmieścia i okolice spalone zostały na popiół przez siły węgierskie wspierające polskiego króla Kazimierza Wielkiego, lecz miasto przetrwało. Niespełna 90 lat później Żory spłonęły (jesień 1454 r.) w kolejnych odsłonach lokalnych konfliktów8.

Istniejące już wówczas bogate życie rzemieślnicze, uformowane w ramy cechowe, pozwala nam przypuszczać, że podejmowano już pewne środki bezpieczeństwa. Nowożytne sprawozdanie finansowe z 1589 roku notuje informację o strażnikach miejskich, strażnikach bram i o „Panu Woszczyckim ze straży”9. Także nadmieniono o składowanym drewnie na potrzeby wypadków losowych. To już pozwala sądzić, że wspólnota miejska Żor od co najmniej schyłku XV wieku posiadała narzędzia prawne do walki z żywiołami, niemniej ordynacje przeciwpożarowe na Górnym Śląsku pojawiać się zaczęły dopiero w XVII wieku10. Jak jednak wiemy pożary pomiędzy XVI a XVIII wiekiem często trapiły tę wspólnotę, co dowodzi iż problem niełatwej walki z ogniem a w zasadzie prewencji przeciwpożarowej był istotny dla egzystencji gminy miejskiej.

Pożary dobytku w czasach pokoju były o tyle prostsze, że nie spotykano się z innym zagrożeniami. Co innego czas wojen, napadów i grabieży. Jak notują średniowieczne źródła śląskie, wojna domowa pomiędzy synami Henryka II Pobożnego przyniosła m. in. grabież i spalenie Środy Śląskiej. Mieszkańcy, w liczbie 500 lub 800 schronili się w tamtejszym kościele św. Andrzeja. Żołnierze księcia Bolesława II Rogatki podpaliły kościół, miejsce azylu, co miało stać się powodem wielkiej tragedii mieszkańców11. Choć w tym przypadku kary nikt nie poniósł, prócz złej sławy i czarnej legendy księcia Bolesława II, wzniecanie pożarów było traktowane przez sądy jako zbrodnia przeciw mieniu12.

Pożary w miastach średniowiecznej Europy stanowiły poważny problem, tak samo było w następnych stuleciach aż po XIX w., gdy ostatnie niszczycielskie żywioły spopielały całe ośrodki miejskie. Niemniej już w XIV wieku, w przypadku ziem polskich, można dostrzec, idąc w ślad za antycznym Rzymem, że kolejne pożary wymusiły, zainicjowanie silnej współpracy pomiędzy obywatelami miast, jak też stworzenie zalążków przepisów przeciwpożarowych oraz powołanie służb, które miały zwalczać to zagrożenie. Dziś te działania stanowią swoisty pomnik kultury życia społecznego i organizacji wspólnoty sąsiedzkiej, zdatnej do wzajemnej pomocy.

1. Jak przykład niech posłuży opracowanie Ryszarda Kiersnowskiego (Życie codzienne na Śląsku we wiekach średnich, Warszawa 1977, s. 7-25), które  praktycznie nie wspomina o kląskach spowodowanych pożarami.
2. Max Cary, Howard Hayes Scullard, Dzieje Rzymu. Od czasów najdawniejszych do Konstantyna, T. 2, Warszawa 1992, s. 24-25.
3. Janina Gilewska-Dubis, Życie codzienne mieszczan w dobie średniowiecza, Wrocław 2000, s. 227.
4. Legnica. Zarys monografii miasta, red. Stanisław Dąbrowski, Wrocław-Legnica 1998, s. 94.
5. Tamże.
6. Marcin Wrzeciono, Topografia historyczna Brzegu od lokacji do połowy XIX w., Brzeg 2016, s. 23.
7. Jan Kwak, Miasta księstwa opolsko-raciborskiego w XVI-XVIII wieku, Opole 1977,  s. 195.
8. Augustyn Weltzel, Historia miasta Żory na Górnym Śląsku, (tłum. Na j. polski), Żory 1997,  s. 34, 48.
9. Tamże, s. 75
10. J. Kwak, dz. cyt., 202.
11. Środa Śląska dzieje miasta wina i skarbów, red. Rościsław Żerelik, Wrocław 2006, s. 53.
12. Tadeusz Grabarczyk, Na gardle karane. Kara śmierci w średniowiecznej Polsce, Warszawa 2008, s. 39.

Wartościowy artykuł? Cieszymy się! Jesteśmy niezależnym medium, a nasi dziennikarze codziennie starają się przedstawiać Ci rzetelne informacje. Jeśli doceniasz naszą pracę, możesz nas wesprzeć. WSPIERAJ NAS! »

Obserwuj nasz serwis na:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiemiecki piekarz posypuje pieczywo… złotem. Podobno ma ono zdrowotne właściwości
Następny artykułMotocyklista potrącony przez pociąg