W czwartek 11 marca SpaceX wystrzeliło na orbitę kolejną partię satelitów Starlink, które zasiliły rosnącą w siłę konstelację. Obecnie składa się ona z 1200 urządzeń, a Elon Musk chce, by docelowo liczyła około 12 tys. satelitów.
Cały system wciąż znajduje się w fazie testów beta, w których uczestniczą głównie mieszkańcy obszarów wiejskich w Stanach Zjednoczonych. Inżynierowie SpaceX pracują nad poprawą parametrów sieci, oprogramowaniem i jej ogólną funkcjonalnością.
Pod koniec lutego, Elon Musk informował o planach związanych z modernizacją sieci Starlink i “podwojeniem” prędkości pobierana do około 300 Mb/s. Jest to prędkość prawie trzykrotnie większa od średniej światowej dla połączeń przewodowych. Kilka tygodni później, użytkownicy sieci w Stanach Zjednoczonych zaczęli zauważać ogromne wzrosty prędkości pobierania i przesyłania danych. Niestety towarzyszyły im też przerwy w łączności.
Wielu użytkowników wersji beta Starlink skarżyło się na forach internetowych, że doświadczyli “setek” zerwanych połączeń lub całkowitego braku łączności w ciągu ostatnich dni, jak informuje portal teslarati.com. Według serwisu, trudności, które występowały w ciągu ostatnich 6 miesięcy, wiążą się ze zmianą wysokości orbity działania satelitów, aktualizacją oprogramowania i wdrażaniem nowego oprogramowania.
Osoby testujące wersję beta zaznaczają, że większość z przestojów pojawia się późną nocą (w ich strefach czasowych), co oznacza, że SpaceX stara się robić wszystko, aby testy i aktualizacje były jak najmniej uciążliwe. Wiele wskazuje też na to, że w ostatnich dniach SpaceX zaczęło wprowadzanie ważnych zmian, albo przeprowadza większy test sieci. Dowodem są problemy z łącznością, przestoje od 15 do 30 minut, zablokowane terminale użytkowników, a także skoki prędkości z 50-100 Mb/s do 250-400 Mb/s.
Zobacz też: Koronawirus wpędził nas w gigantyczny kryzys. I może rozpędzić jeszcze inny – dużo większy
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS