A A+ A++

Zanim powiesz pierwsze zdanie, pozwól, że ja się odezwę: wciąż żyję naszym wypadem do SPA. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak odpoczęłam! I jeszcze dobrze zjadłam i potrenowałam – powiedziała moja przyjaciółka, gdy zadzwoniłam do niej wczoraj w ramach standardowych weekendowych plotek. Dlatego uznałam, że warto się tym patentem na świętowanie urodzin podzielić na blogu.

Kiedy Nela była mała i jak to się mówi: nieodkładalna, na pytanie: o czym marzysz najbardziej? Odpowiadałam: o tym, by przespać przynajmniej cztery godziny ciągiem, bez przerwy. Przypomnę, że moja córka należała do tych egzemplarzy, które w nocy lubią wstać przynajmniej 5-6 razy, co zaowocowało tym, że po czternastu miesiącach wyglądałam i czułam się jak żywy trup, zatem postanowiłam zakończyć przygodę z karmieniem, choć bardzo ją lubiłam. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj: ).
Marzyłam też o weekendowym wypadzie do SPA, gdzie mogłabym zjeść smaczne i zdrowe jedzenie, które doda mi sił i postawi na nogi, potrenować, WYSPAĆ SIĘ!, dać wymasować, mieć czas na to, by ktoś położył mi na twarz jakąś upiększającą maseczkę i inne takie cuda. Najlepiej w towarzystwie przyjaciółki, z którą można nadrobić zaległości i wreszcie się nagadać.
Co prawda realizacja tego marzenia zajęła mi trzy lata, ale udało się! Na moją drugą osiemnastkę pojechałyśmy z Agatą do SPA!

Miałyśmy piętnaście lat, gdy się poznałyśmy i jak to zwykle bywa: niespecjalnie się polubiłyśmy. Ja Agaty się bałam, z kolei zbuntowana wówczas Agata uważała mnie za tlenioną dresiarę, z którą rozmawiać jej się nie chce (jak patrzę na zdjęcia sprzed lat, to wcale jej się nie dziwię;). I choć nadal bardzo się różnimy, trzymamy się razem od dwudziestu lat. Raz bliżej, raz nieco dalej, ale możemy na siebie liczyć i chyba nikt nie znam mnie tak dobrze, jak Agata.

My osiemnaście lat temu…

My teraz!

Osiemnastkę wyprawiałyśmy wspólnie, nieraz witałyśmy razem Nowy Rok. Odwiedziłyśmy razem wiele pięknych miejsc w Polsce i zagranicą. Wypłakiwałyśmy się sobie, śmiałyśmy się, cieszyłyśmy ale też kłóciłyśmy. Dlatego drugą osiemnastkę musiałyśmy spędzić razem. Po prostu musiałyśmy!

Nie marzyła nam się powtórka z rozrywki w postaci hucznej imprezy? Bo chciałyśmy mieć czas dla siebie, a po świętowaniu, czuć się lepiej niż przed 😉 I tak też się stało!

Padło na , który upodobałam sobie jeszcze sześć lat temu. Spędziłam tam jeden dzień, biegając w okolicy i wiedziałam, że jak kiedyś będę chciała naładować baterię, po prostu muszę tam wrócić. I wróciłam!

Jak spędzałyśmy czas? Przede wszystkim wyspałyśmy się w wygodnych łóżkach i cichych, ciemnych pokojach, choć ciężko było nam się nagadać i kładłyśmy się o drugiej ;). Dzień zaczynałyśmy od pysznego, zdrowego śniadania (szwedzki stół, więc każdy, bez względu na rodzaj diety, mógł znaleźć dla siebie rozwiązanie), a potem hulaj dusza!
Każdego dnia trenowałyśmy, bo ja ostatnio dużo pracowałam i treningi musiałam ograniczyć do minimum, więc cierpiałam na tak zwany niedosyt, Agata z kolei, chciała się na nowo wkręcić w aktywność. A w Hotelu Spa Dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie apetyt na sport jest gdzie zaspokoić!

Można skorzystać z grupowych zajęć w sali fitness, na basenie, w plenerze, popływać indywidualnie, wybrać się na trening na siłowni, wypożyczyć rower. Jest też stadnina koni, boisko wielofunkcyjne i piękne trasy biegowe, rowerowe, spacerowe. Na miejscu można skorzystać z pomocy trenera. Naszym pomocnikiem był Daniel Lempek, który nie dość, że pokazał nam trasę biegową, to jeszcze opowiedział sporo anegdot i lokalnych legend. Dziękujemy raz jeszcze!

Podczas obiadów i kolacji do wyboru są dwa rodzaje menu – wegetariańskie i tradycyjne. Weganie też znajdą rozwiązania dostosowane do ich potrzeb. Było smacznie, lekko, a sami dobrze wiecie, że dobre jedzenie w połączeniu ze snem i treningiem potrafi zdziałać cuda.

Dodatkowo codziennie rozpieszczałyśmy się choć godzinę w strefie SPA: ploteczki w jacuzzi, seanse w saunie i zafundowałyśmy sobie zabiegi upiększające. Ja peeling i maseczkę z witaminą C, Agata pedicure i masaż twarzy. Grafik miałyśmy tak wypełniony (a wydaje się, że SPA to leniwstwo), że na więcej aktywności nie wystarczyło nam czasu. Przecież chciałyśmy się nagadać!

Wróciłyśmy wypoczęte jak nigdy, w świetnych humorach i z poczuciem, że zrobiłyśmy coś dobrego dla siebie, czego na tym etapie clubbing już by nam nie dał ;). Ale rozmowy przy dobrym winie i tańce w szlafrokach były. Kto oglądał moje Stories, ten wie!
Czujemy się dopieszczone, zaopiekowane i szczęśliwe. Jeśli kiedyś będziecie się zastanawiać, na jaki prezent mają Wam się zrzucić bliscy, pomyślcie o takim wypadzie jak nasz. Naprawdę warto!

Dziękujemy za realizację naszego marzenia! Zrobiliście to świetnie! Na pewno wrócimy! Teraz zabiorę ze sobą „męża”, który tańczyć w szlafroku uwielbia!

Może zainteresują Cię także:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Do Rzeczy” nr 33: Jak cenzuruje YouTube
Następny artykułPartyzanci zniknęli z lasu