Jeśli przyjeżdżasz do Polski i w pierwszych słowach zakładasz okulary, żeby przytoczyć narodowi słowa Jana Pawła II o niepoddawaniu się i nietraceniu nadziei, to od razu pokazujesz, że masz bajerę, że czujesz klimat i kulturę, że umiesz grać na emocjach. A tak właśnie zrobił Paulo Sousa. Na swojej pierwszej konferencji prasowej w nowej roli, selekcjoner reprezentacji Polski emanował pozytywną energią, potwierdzając tym samym, że jest nienagannie elegancki, kulturalnie wygadany, momentami złotousty, a w tym wszystkim całkiem przekonujący. Inna sprawa, że to wszystko już wiedzieliśmy. I może znaczyć to równie wiele, jak niewiele.
Czy Sousa zrobił na nas dobre wrażenie? No zrobił. Nie da się ukryć. Kadencja Jerzego Brzęczka zmęczyła nas już tą całą martyrologią. Tworzeniem sztucznych wrogów. Osadzaniem się na szczycie oblężonej twierdzy. Wszystko to tworzyło negatywną aurę. Tym bardziej, że były selekcjoner nie był mistrzem oracji. Często gubił wątek, uderzał w niepotrzebnie konfrontacyjne tony, rzucał dziwnymi hasłami, które potem przyklejały się do niego jak rzepy i nie chciały się odkleić. Odetchnęliśmy więc z ulgą, kiedy zobaczyliśmy, że Portugalczyk niesie za sobą świeżość.
POLSKA WYGRA GRUPĘ ELIMINACYJNĄ MŚ 2022 – KURS 5.00 W TOTOLOTKU
Paulo Sousa pamiętał, że konferencja prasowa to nie rozmowa o pracę, nie przesłuchanie, tylko pewien rodzaj show. Widać było, że jest doskonale przygotowany prezencyjnie i narracyjnie do swojego występu. Patrzył się prosto w kamerę. Starał się uśmiechać, przymilnie kiwać głową. Nawet to „dziękuję za pytanie” miało swój urok. To takie małe gesty, pewnie niewiele znaczące, ale na pewno poprawiające ogólne wrażenie. No i za tą optymistyczną opowieścią szły słowa.
„Polska jest krajem pełnym wiary, gdzie rodzina jest zawsze w życiu najważniejsza. Starajmy się zatem zbudować wspólnie kadrę narodową jak rodzinę. Z nadzieją, z wiarą i z przekonaniem, że zwyciężymy”
„Uważam, że stać nas na zwycięstwo. Musimy zbudować przekonanie i wiarę w triumf, wsparte dobrą ideą i ciężką pracą”
„Musimy być zespołem, który cieszy się z tego, że może dawać z siebie wszystko i wzbudzać dumę w kraju”
Sousa podkreślał, że po spotkaniu z Robertem Lewandowskim najbardziej podobało mu się to, że w oczach kapitana kadry zobaczył ogień i pasję. Podpompował też lidera swojej nowej drużyny zręcznie formułując odpowiedź o jego wyższości nad Cristiano Ronaldo. Przekonywał, że reprezentacja Polski będzie grać ofensywnie i starać się dominować, ale zarazem będzie umiała dostosować się do taktyki rywala i nie będzie zamykać się w jednym konkretnym systemie. Zapowiedział spotkania zapoznawcze z grupą ponad czterdziestu zawodników, żeby zbudować sobie zaplecze i dać wszystkim sygnał, że są istotni w jego układance, równocześnie jednak dodając, iż nie planuje wielkiej rewolucji, a o wszystkich decyzjach personalnych opowie, kiedy pozna drużynę na marcowym zgrupowaniu.
POLSKA WYGRA ZE SŁOWACJĄ W PIERWSZYM MECZU EURO 2020 – KURS 1.90 W SUPERBET
50-letni szkoleniowiec – przynajmniej na razie – nie wpadł też w pułapkę Leo Beenhakkera. Nie robił z siebie wielce oświeconego zagranicznego trenera, który przyjechał do Polski, żeby swoją potęgą uczyć wszystkich futbolu. Żadnych słów o wychodzenia ze swoich drewnianych chatek. To też już coś, bo to jednak pierwszy selekcjoner-obcokrajowiec od czasów Holendra i mieliśmy pewne obawy, czy ponownie nie będziemy przechodzić przez ten sam rodzaj pysznej bufonowatości.
Morał z tej konferencji jest więc taki, że Paulo Sousa umie się sprzedać.
Małe geściki robią robotę. Atmosfera wokół kadry jest wyraźnie lepsza niż była jeszcze dwa tygodnie temu. Tego nie można wyprzeć. A oto też – jak pamiętamy z ubiegłotygodniowej konferencji prasowej Zbigniewa Bońka – chodziło prezesowi PZPN. I to na plus.
POLSKA ZNAJDZIE SIĘ W PIERWSZEJ DWÓJCE GRUPY ELIMINACYJNEJ MŚ 2020 – KURS 1.35 W TOTOLOTKU
Inna sprawa, że to tak naprawdę niewiele znaczy. Można być nawet takim ładnym, takim europejskim, takim przekonującym mówcą, a wcale nie osiągnąć oczekiwanego wyniku. Bo w tym wszystkim nie możemy zapomnieć, że Paulo Sousa zamienił Jerzego Brzęczka na stanowisku selekcjonera kadry nie po to, żeby lepiej wyglądać i piękniej mówić, tylko żeby uczynić reprezentację Polski bardziej konkurencyjną na boisku. Zadanie przed nim trudne. Zaczyna od meczów eliminacyjnych z Węgrami, Andorą i Anglią, gdzie minimum sześć punktów to obowiązek, żeby nie pokomplikować sobie drogi na katarski Mundial już wiosną, a niedługo później poprowadzi nowy zespół na Euro, gdzie też za samo wyjście z grupy orderu nie dostanie.
Dużo banału, trochę nawałkizmów, odwlekanie odpowiedzi na konkretne pytania na czas „po rozmowie z piłkarzami”. Było nudnawo, ale akurat w tym wypadku to chyba zaleta.
Także tak, panie Sousa: niech pańskie dzisiejsze optymistyczne słowa staną się czynem.
JM
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS