A A+ A++

Najbliższy tydzień nie stoi pod znakiem rozbudowanego zestawu nowości oczekiwanych przez znaczną część graczy, a najważniejszymi tytułami debiutującymi obecnie na PS5 i PS4 są porty wcześniej wydanych przygód. Śmiałkowie mogą wyruszyć do Iwatodai, Inaby oraz na spotkanie z niebezpiecznymi, wielkimi bestiami.

Już kilkukrotnie wspominaliśmy o premierze Monster Hunter Rise, Persona 4 Golden i Persona 3 Portable w Xbox Game Pass, lecz nie zapominajmy, że tytuły sprawdzą także użytkownicy preferujący rozgrywkę na konsolach Sony. Właśnie te propozycje zostały wyróżnione w najnowszym zestawieniu PlayStation Access.

Brytyjski oddział PlayStation w głównej mierze koncentruje się na trzech wskazanych produkcjach. Choć nie możemy mówić o przygodach, które nigdy wcześniej nie trafił w ręce graczy, to śmiało można przyznać, że każdy z portów trzyma poziom i zapewnia znakomitą zabawę – jeśli akurat macie ochotę na kolejny jRPG lub bieganie za wielkimi bestiami w serii Capcomu.

„Monster Hunter Rise wylądowało na dużych sprzętach i sprawdza się fantastycznie. Dla fanów serii pozycja obowiązkowa i dobra przegryzka przed kontynuacją Monster Hunter World” – pisał Igor w recenzji dostępnej na naszym portalu.

W tym tygodniu możemy także zagrać w Omegabot – jest to dynamiczny side-scroller z wymagającymi bossami. W czerwcu zeszłego roku gra zadebiutowała na komputerach osobistych i może pochwalić się idealnymi opiniami na Steam (100%). Warto jednak podkreślić, że tylko 12 użytkowników zdecydowało się kupić i ocenić przygodę. Na platformie Valve kupimy tytuł za zaledwie 45,99 zł.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚciął włosy i brodę. “Chłopak do wzięcia” był nie do poznania
Następny artykułBabilon MMA 34. Hubert Lotta przetestuje niepokonanego Rafała Marczuka: “Mój rekord jest mylący”