A A+ A++

Według najnowszych doniesień szef PlayStation, Jim Ryan, miał się udać do Parlamentu Europejskiego, by wyrazić swoje zaniepokojenie przejęciem Activision Blizzard przez Microsoft.

Źrodło fot. Unsplash, Pixabay

i

Ciąg dalszy telenoweli pod tytułem Kupno Activision Blizzard przez Microsoft. W najnowszym odcinku dowiadujemy się, że 8 września dyrektor generalny Sony Interactive Entertainment Jim Ryan miał odwiedzić Brukselę, by osobiście torpedować wspomnianą transakcję w instytucjach Unii Europejskiej (via Gamingbolt).

Na ten moment nie znamy szczegółów przeprowadzonych rozmów – możemy się jedynie domyślać, w jakim kierunku się one potoczyły. Sony już od jakiegoś czasu rozgłasza, że przejęcie Activision Blizzard (a co za tym idzie – także marki Call of Duty) przez giganta z Redmond może zachwiać rynkiem konsol. Bardzo prawdopodobnym jest, że to właśnie ten temat został poruszony przez Jima Ryana w Parlamencie Europejskim.

Co ciekawe, japońska korporacja zyskała w całej sprawie niespodziewanego sprzymierzeńca. Według doniesień, których źródłem są dziennikarze Dealreporter, Google również negatywnie odnosi się do ewentualnego rekordowego przejęcia w branży. Jest to o tyle interesujące, że po tym, jak amerykańska firma zdecydowała o uśmierceniu Stadii, nie będzie miała ona takiej styczności z rynkiem gier, jak do tej pory.

Jaki finał będzie miała owa telenowela? Tego na razie nie wiemy. Jednak jakiś czas temu Satya Nadella, dyrektor generalny Microsoftu, udzielił wywiadu, w którym podkreślił, iż jest bardzo pewny transakcji. Nim jednak do niej dojdzie, zostanie ona szczegółowo przeanalizowana przez rozmaite organy kontroli na całym świecie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWiększość firm ciągle używa tylko haseł. Kiedy to się zmieni?
Następny artykułHubert Hurkacz wrócił do pierwszej dziesiątki rankingu ATP