Zapowiedź góralskiego nieposłuszeństwa w przestrzeganiu pandemicznych zakazów jest niebezpieczna. Rząd nie powinien lekceważyć tak radykalnych deklaracji.
Nastroje mieszkańców gmin górskich pokazują, jak trudno pogodzić dwa dobra: bezpieczeństwo zdrowotne w dobie koronawirusa i otwartą gospodarkę, dla której przewlekłe zakazy i restrykcje mogą być zabójcze.
Rząd Mateusza Morawieckiego zapowiadał jeszcze w 2020 r., że będzie szedł w tej kwestii środkiem drogi, więc musi tę bombę szybko rozbroić. I nie chodzi tu tylko o najgłośniej krzyczących i najzamożniejszych górali z gmin podhalańskich i okolic, ale i tych mniej zamożnych, m.in. z Karkonoszy czy Bieszczad, którzy podobnie boleśnie, a może nawet bardziej, odczuwają skutki pandemii. Ludzie ci otrzymali jak dotąd minimalne wsparcie, podobnie jak prowadzący działalność gospodarczą. Zwolnienie z ZUS, postojowe i 5 tys. zł pożyczki to za mało, aby przetrwać kryzys, zwłaszcza kiedy wiele z usług turystycznych czy noclegowych ma charakter sezonowy. Utarg z kilku miesięcy to często dochód roczny całej rodziny. W takiej sytuacji zakazy na czas ferii są nie do przyjęcia. I co z tego – jak mówią niektórzy lekarze – że nie zachorują na Covid, jeżeli w wyniku stresu ich zdrowie trwale ucierpi kardiologicznie, onkologicznie czy psychicznie. Warto o tym pamiętać, szukając balansu w tak napiętej kwestii.
Dlatego płynące od zeszłego roku i potwierdzane w poniedziałek przez wicepremiera Jarosława Gowina programy pomocy dla gmin górskich błyskawicznie powinny się zmienić z deklaracji w działanie. A państwo potrafi być szybkie, co udowodniło, wypłacając pożyczki dla mikrofirm w ubiegłym roku.
Natomiast straszenie, że łamanie zakazów przez górali spowoduje ograniczenie tarcz antykryzysowych, nie jest dobrym rozwiązaniem. Styl konfrontacyjny przy tak napiętych nastrojach nie tylko pokrzywdzonych przedsiębiorców, ale i izolowanych od dziewięciu miesięcy obywateli może wyzwolić emocje, które później trudno będzie zatrzymać.
Góralskie nieposłuszeństwo może mieć efekt kostek domina. Zakazy mogą zacząć ignorować inne podupadające i niezadowolone branże: gastronomiczna, rozrywkowa etc. W efekcie ograniczenia sanitarne staną się iluzoryczne, a państwo straci sterowność w kwestii zarządzania bezpieczeństwem zdrowotnym w czasie pandemii.
Jest też druga droga strona medalu: zdrowie. To z jego powodu branża turystyczna z terenów górskich nie powinna podchodzić do sprawy w kategoriach zero-jedynkowych.
Otwarcie pensjonatów, hoteli i wyciągów narciarskich w czasie, gdy każdego dnia z powodu koronawirusa w Polsce umiera ok. 500 osób, to ryzyko wybuchu kolejnej fali pandemii i dłuższego utrzymywania obostrzeń. W efekcie do szpitali będą trafiać zakaże … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS