A A+ A++

Sokół wędrowny jest bez wątpienia członkiem ścisłej czołówki najszybszych drapieżników świata. Nie trzeba jechać do Afryki, by móc obserwować pościg wielkich kotów za ofiarą. Wystarczy wsiąść w pociąg i pojechać do Warszawy lub kilku innych większych miast w Polsce, albo nad zbiorniki wodne, gdzie sokoły zatrzymują się na zimę. Ten „teatr” i popis umiejętności łowieckich sokoła wędrownego robi wrażenie na każdym, kto miał okazję zobaczyć rolę odgrywaną przez tego ptaka.

Sokół wędrowny w locie, fot. Kacper Kowalczyk
  1. Wąsaty
  2. Pielgrzymowicz
  3. Leniwiec
  4. Sokół wędrowny, czyli jak naprawiać błędy przeszłości

Wąsaty

Sokół wędrowny (Falco peregrinus) jest jednym z większych przedstawicieli swojej rodziny, bowiem samiec dorasta do 45 cm długości ciała i rozpiętości skrzydeł 100 cm, natomiast samica może osiągać 51 cm i rozpiętość skrzydeł do 115 cm. Masa ciała tych ptaków mieści się w granicach, odpowiednio dla samca oraz samicy, od nieco ponad 600 g do 1,3 kg. Wielkością ustępuje tylko rarogowi i białozorowi. Tak duża rozpiętość wagowa ma związek z bardzo licznymi podgatunkami reprezentującymi ten gatunek w dość szerokim areale występowania. Otóż sokoły wędrowne można obserwować niemalże na całym świecie. Właśnie ten szeroki zasięg występowania sprawił, że na przestrzeni lat opisano aż 17 podgatunków różniących się od siebie wielkością oraz barwą upierzenia. W Polsce gniazduje podgatunek nominatywny, czyli F. p. peregrinus, natomiast czasami, w okresie wiosennych lub jesiennych przelotów, pojawia się tzw. „sokół tundrowy” F. p. calidus. Z tej racji, że te dwa sokoły częściej lub rzadziej spotyka się na terenie Polski, chciałbym się skupić na ich encyklopedycznym opisie upierzenia. Zacznę od osobników dorosłych, bo ich upierzenie znacznie różni się od upierzenia osobników młodocianych.

Zatem najpierw F. p. peregrinus. Głowa czarna z charakterystycznym „wąsem” ciągnącym się od dzioba na policzek. Żółta otoczka wokół oka. Dziób jest czarny z żółtym woskówką, natomiast policzki i podgardle białe wraz z okolicą wola. Klatka piersiowa, brzuch oraz nogawice poprzecznie paskowane. Skoki nieopierzone, żółte wraz z palcami wyposażone w czarne szpony. Wierzch ciała ciemno szary z wyraźną jaśniejszą plamą u nasady ogona. Skrzydła obserwowane od spodu również ciemno paskowane. Osobniki młodociane są ubarwione w różnych odcieniach brązu. Głowa ciemnobrązowa z wąsem charakterystycznym dla sokołów, dziób czarny z niebieskawą lub szarą woskówką, wokół oka jasnoszara lub niebieskawa otoczka. Podgardle oraz policzki kremowe, okolice wola, klatka piersiowa, brzuch oraz nogawice pionowo kreskowane. Wierzch ciała ciemnobrązowy z wyraźnym jaśniejszym obrzeżeniem piór okrywowych. Na ogonie widoczne ciemnobrązowe prążki przeplatające się z kremowymi lub jasnobrązowymi. Skoki i palce żółte z czarnymi szponami, niekiedy mogą być jasnoszare lub niebieskawe, podobnie jak woskówka. A teraz weźmy na tapetę F. p. calidus. No i w tym przypadku różnice są, i to bardzo duże. Musimy zacząć od tego, że calidus jest większy od peregrinusa, ma węższe, smuklejsze skrzydła, dłuższy ogon i co najważniejsze jego upierzenie jest jaśniejsze, zwłaszcza głowa oraz wierzch ciała. Poprzednia nazwa naukowa brzmiała „leucogenys”, ze względu na wąski wąs oraz duże, białe policzki, a nadał ją C. L. Brehm, jednak ta się nie przyjęła i „sokół tundrowy” pozostał calidusem. Z kolei calidus oznacza „gorący”. Skąd taka nazwa? Bo podgatunek opisano na zimowiskach w Indiach.  

Sokół wędrowny, fot. Kacper Kowalczyk

Pielgrzymowicz

Polska nazwa tego ptaka, czyli sokół wędrowny, wskazywałaby na to, że jest to zwierzę, które odbywa wędrówki. Nie inaczej jest w innych językach. Po niemiecki sokoła nazywa się „wanderfalke”, po angielsku „peregrine”, norwesku „Vanderfalk”, a włosku „Falco pellegrino”. Wszystkie te nazwy mają w sobie wędrowca, bowiem nazwa naukowa Falco peregrinus to nic innego jak po pierwsze określenie rodzaju – Falco czyli sokół oraz peregrinus – pielgrzym. Czyżby nazwa była myląca?

Niepewności mogą dodawać opisy ówczesnych ornitologów. Otto Kleinschmidt, niemiecki pastor, w 1912 roku o sokole wędrownym pisał tak: „Nie ma żadnego innego ptaka, który mocniej niż sokół wędrowny jest przywiązany do swojej ojczyzny i lęgowiska.” Z kolei jeden z nestorów polskiej ornitologii hrabia Wodzicki pisał tak: „Ze wszystkich sokołów on najmniej wędruje a w wielu miejscach cały rok przesiaduje, np. po miastach, kościołach i wieżach.” Prof. Jan Sokołowski również zwrócił uwagę, na niezbyt fortunnie dobraną nazwę: „Nazwa tego gatunku „wędrowny” nie jest szczęśliwie dobrana (…). Nasz sokół wędrowny wędruje mniej lub więcej w pierwszym roku swego życia, później jednak osiedla się na stałe i zapuszcza się najwyżej na niewielkie wycieczki po kraju, które nie mają nic wspólnego z regularnymi wędrówkami.” Dlaczego zatem sokół ten został nazwany „wędrownym”? Wiele razy próbowano wprowadzić nowe, inne nazwy, ale jednak tak pozostała na dobre w naszych umysłach. Hrabia Wodzicki propagował nazwę „sokół szlachcic”, co też miało swoje historyczne uzasadnienie. W USA optowano za określeniem „Duck Hawk”, ze względu na liczne obserwacje polujących na kaczki sokołów. Z kolei w „Ptakach Ziem Polskich” pojawia się synonimiczna nazwa „sokół pospolity”. Co jednak stało za tym, że tak osiadłego ptaka nazwano „wędrownym”? Otóż historia tej nazwy jest dość długa i ma związek z pewnym niechlubnym procederem, za który dziś jest się skazywanym. Mianowicie bardzo, bardzo dawno, w czasie jesiennych przelotów, sokoły chwytano w specjalne pułapki. W ten sposób ludzie zyskiwali kompana do polowań. Ponieważ zazwyczaj chwytano osobniki wędrujące, a były to głównie osobniki młodociane, które w danej okolicy pojawiały się podczas wędrówek, to nie pozostało nic innego, jak nadać sokołowi przydomek „wędrowny”. Owa nazwa była używana od XVII wieku i tak zagościła w głowach wielu ludzi, że późniejsze zmiany nie miały już absolutnie żadnego sensu. W ten sposób z jednego, z najbardziej osiadłych ptaków, uczyniono wędrowca na miarę pielgrzyma.

Pisklę sokoła, fot. shutterstock

Leniwiec

Dla mnie ptaki te to jedne z najbardziej leniwych. I wcale nie mam na myśli tutaj ich sławetnej zwinności, bo tego mogą się od nich uczyć inni drapieżcy. Niemal 350, a według niektórych nawet 400 km/h w locie podczas pościgu za ofiarą to niezły wyczyn! Współczuję tym gołębiom, które są narażone na ataki z ich strony, a o kaczkach nie wspomnę… Mimo tej imponującej prędkości, mimo tego imponującego stylu polowania, sokół wędrowny to leniwiec pośród ptaków.

Wspominają często o tym sokolnicy, który na co dzień pracują z tymi drapieżcami. W porównaniu z jastrzębiem, sokół wędrowny wypada blado. O ile jastrząb to tego typu drapieżnik, który poluje aż do skutku, dopóty dopóki nie dopadnie upatrzonej ofiary, i choćby miał ryzykować swoje życie, to będzie gonił co sił, o tyle sokół do próby ataku swoich ofiar podejdzie kilka razy. Jeśli nie uda mu się, to odpuszcza, po czym przysiada gdzieś w spokojnym miejscu, odpoczywa, a ten odpoczynek może trwać nawet do następnego dnia. Jednak nie tylko w tym aspekcie życia sokoły wędrowne są leniwe. Nie chce im się również budować gniazda. Ptakom tym wystarcza zaledwie kawałek skały, jakaś wyrwa lub otwór w wysokim budynku albo opuszczone gniazdo innego, podobnych rozmiarów ptaka. Wówczas para uzurpuje sobie „prawo własności” do takiego miejsca i tam składa jaja. Zanim jednak do tego dojdzie odbywają się toki, które naukowcy podzielili na 8 etapów: nawoływanie osobników, wspólne przebywanie w pobliżu gniazda, wspólne polowanie, loty tokowe, toki w gnieździe, przekazywanie zdobyczy i karmienie samicy, kopulacja a na koniec wygrzebywanie dołka na jaja w gnieździe. Z reguły dany rewir lęgowy jest zajmowany przez parę, przez cały rok. Osobniki są ze sobą z reguły do końca życia jednego z partnerów lub do momentu, kiedy osobnik tej samej płci zostanie przepędzony ze stanowiska. Po tym całym, złożonym rytuale, samica znosi jaja. Skorupki są brązowe z ciemniejszymi, brązowo-ceglastymi plamkami. Lęg składa się przeważnie z 3-4 jaj, a największe zniesienie w historii odnotowano w 1942 roku w USA, które liczyło 7 jaj. Po około 33 dniach wysiadywania wykluwają się pisklęta pokryte białym puchem. W zależności od tego, kiedy samica zaczęła wysiadywanie, pisklęta mogą być różnej wielkości. Jeżeli rozpoczęła od pierwszego jaja, wówczas różnice są przeogromne, natomiast znane są przypadki kiedy wysiadywanie zaczęło się od ostatniego jaja i wtedy różnice między pisklętami nie są aż tak duże. Jeszcze rzecz o terminach. Po raz pierwszy w ciągu roku w rewirze ptaki pojawiają się już w styczniu. To samiec odnajduje odpowiednią niszę, a następnie samica do niego dolatuje. Niekiedy samczyk czeka na płeć przeciwną niemal miesiąc, dlatego właśnie pierwsze jaja pojawiają się w marcu. Nietrudno zatem wyliczyć, że pisklęta klują się w kwietniu i od tego czasu spędzają w gnieździe jeszcze 5 tygodni, a następne trzy do usamodzielnienia w rewirze rodziców. Po 8 tygodniach życia zaczynają życie na własne szpony.

Sokół wędronwy z ofiarą, fot. shutterstock

Sokół wędrowny, czyli jak naprawiać błędy przeszłości

Oj wobec tego gatunku mamy bardzo wiele złego na swoim sumieniu. Zwłaszcza w latach ’60 i ’70 ub. wieku. Do tego czasu sokół wędrowny był gatunkiem niezbyt licznie lęgowym, ale rozpowszechnionym na ziemiach polskich. Niestety później doszło do kryzysu populacji związanego oczywiście z chemizacją rolnictwa. Wiele razy już padały w moich tekstach te trzy litery – DDT – nie inaczej w przypadku sokoła wędrownego. Tutaj też substancja ta odegrała swoją negatywną rolę. Ptaki znosiły jaja o cieńszych skorupkach lub w ogóle ich nie wytwarzały, same odchodziły w męczarniach zjadając zatrutą DDT padlinę. To doprowadziło do niemalże całkowitego zaniku populacji tego gatunku w naszym kraju. Dopiero pod koniec lat ’90 XX wieku grupa sokolników ocaliła ten gatunek od zupełnej zagłady. Dzięki temu obecnie znowu możemy się cieszyć widokiem tych ptaków w Polskich miastach (tam obecnie gniazduje przede wszystkim większość polskich sokołów wędrownych), lasach oraz nad zbiornikami wodnymi, gdzie osobniki przelotne lubią zimować.

Historia sokoła wędrownego zatoczyła koło i ptaki te znowu można spotkać w naszym kraju. Ktoś powie, że skoro to taki kosmopolityczny gatunek, to czy on będzie u nas, czy nie nic nie znaczy. Otóż znaczy. Sokół wędrowny wszędzie tam, gdzie występuje jest gatunkiem nielicznym. Jego populacje nie osiągają tak imponujących liczebności jak np. szpaków czy krzyżówek. Wynika to z kilku czynników, po pierwsze nigdy nie ma więcej drapieżnika niż jego ofiar, po drugie zbyt mało odpowiednich nisz gniazdowych oraz mimo wszystko coraz bardziej dająca się we znaki penetracja terenu przez ludzi. Sokół wędrowny to kolejny chlubny przykład polskiej ochrony przyrody. Uratowaliśmy go od zagłady, naprawiliśmy nasze błędy przeszłości, ale mogło to zajść tylko dzięki wysokiej wrażliwości na środowisko przyrodnicze oraz współpracę wielu środowisk.  

Kacper Kowalczyk

Bibliografia

  1. Wieland P.; “Monografie przyrodnicze. Sokół wędrowny”; Świebodzin 2012, Wyd. Klubu Przyrodników, ISBN 978-83-63426-03-3;;
  2. Svensson L., Mullarney K., Zetterstroem D.; “Przedwodnik Collinsa. Ptaki; Wyd. II, Warszawa 2017”; Multico Books, ISBN 978-83-7763-406-6;
  3. Sokołowski J.; “Ptaki Ziem Polskich, t. II”; Warszawa 1958, PWN;
  4. Sokołowski J.; “Ptaki Polski, Warszawa 1979”; Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, ISBN 83-02-00741-2;;
  5. “http://www.koo.org.pl/krajowe-ptaki-szponiaste/sokol-wedrowny”; data dostępu: 2020-01-03
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSześć nowoczesnych radiowozów dla bezpieczeństwa mieszkańców Powiatu
Następny artykułPolicja Częstochowa: Ogólnopolskie działania „Kaskadowy pomiar prędkości”.