A A+ A++
Aleksandra Aleszewicz w internecie występuje jako Sohayo Official. Swoich widzów zaskakuje mieszanką wiedzy psychologicznej i ironicznego humoru. źródło: instagram.com/sohayo_official

Aleksandra Aleszewicz na swoim kanale “Sohayo Official” łączy żywioły. Filmy o naukowym i psychologicznym zacięciu przeplata z groteskowymi vlogami z codziennego życia. Wszystko to doprawia ciętym i ironicznym humorem. Mieliśmy okazję porozmawiać o jej działalności, a także społeczności, którą wokół siebie stworzyła.

Kornel Machnikowski: Kanał na YouTubie założyłaś w listopadzie 2017 roku. Pamiętasz emocje, jakie ci przy tym towarzyszyły?

Aleksandra Aleszewicz – “Sohayo Official”: Pamiętam, że zaczynałam wtedy studia psychologiczne w Krakowie. Już pierwszy film był dość bezpośredni. Bez żadnego przedstawiania się, od razu kamera od dołu, twarz na cały ekran. Po prostu zaczęłam mówić.

I jakie reakcje?

Różne (śmiech). Ostatnio ktoś przyznał mi się, że po obejrzeniu któregoś z moich pierwszych filmów pytał znajomych, czy jestem jakąś wariatką. Dopiero obejrzenie kilku filmów pozwalało wyczuć, że to kreacja, a na co dzień jestem kimś innym.

Jaką motywację miałaś w tym początkowym, pozornym szaleństwie?

Denerwowała mnie sztuczność. Brakowało mi autentyczności w internecie. Nie miał on stać się drugą telewizją, a wszystko zmierza w tym kierunku. Chciałam zacząć z tym walczyć! (śmiech)

Internet głównego nurtu rzeczywiście stał się bardzo podobny do telewizji. Powielają te same sztuczki.

Zgadzam się. Ktoś powiedział kiedyś, że YouTube jest pełen socjopatów i narcyzów. Ja mogę dodać, że sam YouTube świetnie takich narcyzów tworzy. Osoby, które zakładają kanały, niekoniecznie muszą być tak skoncentrowane na sobie na początku działalności. Twórcy z internetu zaczynają upodabniać się do tych kojarzonych z telewizji. Może przez to, że są na celowniku tych samych osób i firm odpowiedzialnych za reklamy i marketing? W takim świecie ciężko niezmiennie stać na straży swoich idei.

Sohayo o innej twarzy mediów społecznościowych

Zaczynając nagrywać, miałaś już pomysł na większy projekt?

Ludzie snują wiele domysłów i wyobrażeń na temat tego, co stoi za moim kanałem. W pewnym okresie pojawiło się wiele komentarzy, że wszystko co robię to jeden wielki eksperyment psychologiczny. (śmiech)

A jak było naprawdę?

To była wielka improwizacja. Niczego większego nie planowałam. Z czasem jednak wnioski niektórych na temat mojego życia i osobowości stały się wyjątkowo trafne.

Co masz na myśli?

Miałam roczną przerwę od studiów i przeprowadziłam się do Warszawy. Wtedy zaczął się drugi znaczący okres w mojej działalności na YouTubie. Nie ukrywam, trochę pomieszało mi się od tego wszystkiego, zaczęłam się zmieniać. Ludzie to dostrzegli, zaczęli zarzucać, że do głowy uderzyła mi woda sodowa. W tamtym czasie nie dotykały mnie wcale najbardziej obraźliwe komentarze, a takie, które trafnie punktowały zmiany we mnie. Mimo wszystko czułam w nich troskę, naprawdę!

Ale teorie spiskowe istniały nawet wtedy. Zwłaszcza jedna mnie urzekła, bo autor stwierdzał w niej, że jestem zbyt inteligentna, żeby po prostu mi odbiło. Wierzył, że chcę sparodiować ambicje klasy średniej. (śmiech)

Jaka wnikliwość ze strony widowni! Twoja społeczność na YouTubie liczy już 185 tysięcy osób. Zauważasz jeszcze jakieś jej charakterystyczne cechy?

Zaskoczyło mnie to, jak widownia, jako zbiorowość, może być tak inteligentna i świadoma. Moi widzowie mają też wielkie wyczucie.

Mam na to świetny przykład z niedawnego stream’a, który prowadziłam na kanale. Rozmawiamy na nich z widzami o różnych tematach, często związanych z psychologią. Tym razem padło na psychologiczne aspekty seksualności i intymności w związkach. W streamie brało udział kilka tysięcy osób, a nikt nie zadał mi żadnego osobistego, niestosownego pytania.

To poziom kultury, który stereotypowo nie kojarzy się z internetem.

Dokładnie! Byłam przygotowana na jakieś nieodpowiednie zachowania i ich pomijanie. Okazało się, że nie musiałam. To miłe zaskoczenie.

Inspirujące spotkania w Trójmieście

W jakim wieku są ludzie, którzy cię oglądają?

Od początku wiedziałam, że jeżeli chcę wiedzieć, w jakim przedziale wiekowym są moi widzowie, to nie mogę ufać statystykom na YouTubie. To dane, które zbyt łatwo sfałszować.

Myślałam, że jest to grono moich rówieśników i ludzie młodsi. Rzeczywistość to zweryfikowała. Oszałamiająca większość osób, które podchodzą do mnie na ulicy, to osoby ode mnie starsze.

A co z osobami znacznie starszymi? Trafiasz do pokolenia np. swoich rodziców? Co z powszechnym przekonaniem, że osoby starsze nie rozumieją internetu?

Myślę, że to nie wiek ma tutaj znaczenie. Bardziej powiązałabym to z charakterem danej osoby. Nawet wśród moich rówieśników jest wiele osób, do których moje filmy nie trafiają. Mimo wszystko panuje przeświadczenie, że dotyczy to osób starszych, które naszym zadaniem nie rozumieją internetu. I że przez to nie trafią na nie osoby o innym sposobie ekspresji.

Moja mama pokazuje moje filmy swoim koleżankom, a one mnie chwalą. Rozmawiałam też nie raz z obcymi, sporo starszymi ode mnie osobami, i słyszałam pozytywne komentarze. Jestem skłonna stwierdzić, że trafiam do ludzi, których charakteryzuje barwna osobowość, otwartość na doświadczenia. Otwartość na doświadczenia jest cechą osobowości, którą można badać i pojawia się ona w licznych teoriach. To ona jest moim zdaniem decydująca, jeżeli mielibyśmy rozstrzygnąć, do kogo trafię z moimi filmami, a do kogo nie.

Tworzysz bardzo różne materiały, zarówno merytoryczne, jak i komediowe. Często też zmieniasz sposób tworzenia filmów, a nawet swój wygląd. Skąd te zmiany?

Tak, ostatnio zmieniłam sposób nagrywania filmów, bo myślałam, że ludzi przyciągnęły właśnie moje żarty i wygłupianie się przed kamerą. Ale później zrozumiałam, że to nie tyle na wyświetleniach, co na informacji zwrotnej od widzów mi zależy.

A domyślam się, że na większy odzew możesz liczyć przy merytorycznych materiałach?

Dokładnie. I dzięki temu nabrałam pewności i wiary w swoją publiczność z jednej strony, a w wartość moich materiałów z drugiej. Bo może wynik w wyświetleniach i subskrypcjach jest niższy, ale komentarzy mam tyle samo pod oboma rodzajami materiałów. To świadczy o dużym zaangażowaniu publiczności w merytoryczne materiały.

Są to często komentarze naprawdę rzeczowe. Ludzie dziękują za polecenie im książek i dzielą się opiniami po ich lekturze. To jest to, co napędza mnie do pracy jeszcze bardziej do niż pieniądz. Takie zaangażowanie widzów daje mi nieograniczony potencjał.

Aleksandra stara się trafiać do młodych i tych znacznie starszych

Przeczytałem pod jednym z twoich filmów komentarz, w którym widz stwierdził, że twój materiał o dystansie do siebie był pierwszym tak długim pogadankowym materiałem, który ta osoba obejrzała na YouTubie bez przewijania. Film trwał 20 minut. Z jednej strony to komplement dla ciebie, ale z drugiej…

Myślę że, to wiele świadczy o świecie w jakim żyjemy. Okresy przechwytywania uwagi są coraz krótsze, coraz więcej rzeczy nas rozprasza, wszystko dzieje się błyskawicznie. Wszystko oceniamy na podstawie pierwszych wrażeń. Filmy też.

Dlatego musimy naginać się trochę do świata. Bo co z tego, że moim zdaniem nauka jest czymś na tyle atrakcyjnym, że nie trzeba jej już urozmaicać? Zdaniem większości – trzeba. I tylko ode mnie zależy, czy będę w stanie przekazać wiedzę w taki sposób, który ludzi zainteresuje i utrzyma to zainteresowanie przez cały film.

Nawet w merytorycznych filmach zainteresowanie wzbudzasz między innymi ironią. Jest ona dla ciebie megafonem?

Myślę, że ironizowanie jest narzędziem, dzięki któremu najłatwiej mi opisywać świat. Takie poczucie humoru najlepiej do mnie przemawia. Jest to forma, którą można się bawić. Wydaje mi się, że dla odbiorców to też jest coś, z czego można czerpać większą radość.

Jak twoim zdaniem internet wpływa na dystans do siebie i kompleksy jego użytkowników

Wydaje mi się, że świat realny tworzy kompleksy tak samo jak internet. Ale w internecie mamy do czynienia z pewną wyselekcjonowaną grupą twórców czy też nadawców. Dlatego natężenie osób, które potencjalnie mogą zaniżyć naszą samoocenę, jest większa. Tego trzeba mieć po prostu świadomość. Przecież na ulicy też mogę spotkać kobietę, która swoją urodą wprowadzi mnie w kompleksy. I właśnie dlatego, niezależnie czy w świecie realnym czy w sieci, trzeba troszczyć się o własną tarczę, którą jest własna pewność siebie. To pozwoli nam patrzeć na takie osoby jako motywatory, a nie z zazdrością.

Pokazałaś, że internet jest swego rodzaju soczewką. A jako twórca jesteś jej elementem. Jak zatem na twoją samoocenę wpłynęło to, że masz widzów, którzy cię oceniają, a także porównują się z tobą?

W internecie nie próbuję tuszować swoich wad. I jeżeli mam być szczera, to moja samoocena spadła, odkąd w nim tworzę. Nie mogę uwolnić się od poczucia wstydu. Na przykład kiedy kanał zaczął szybko się rozwijać, bałam się opinii wykładowców w Krakowie. Mam wrażenie, że ciągle chodzę po cienkim lodzie. Po prostu zdaję sobie sprawę, że tworzenie dla ludzi to odpowiedzialność. Skupiam się na tym, żeby ciągle prezentować interesujące materiały, w które sama wierzę.

Czyli cały czas jesteś w procesie twórczym? Nie patrzysz wstecz, żeby przez chwilę popławić się w dotychczasowych osiągnięciach?

Dokładnie, chyba z niego nie wychodzę. Bo wyjście byłoby dla mnie zamknięciem i podsumowaniem, pokazaniem światu czegoś skończonego. Ja raczej będę ciągle się gdzieś wspinać. I to w bardzo pozytywnym kontekście! Może nawet bardziej pozytywnym niż gdybym miała świadomość jakiegoś końca mojej działalności majaczącego na horyzoncie.

Pisałaś niedawno na swoim Instagramie o jakimś wielkim ogłoszeniu, które szykujesz w lutym. Twoi obserwatorzy już snują domysły. Możesz powiedzieć, z jakiego rodzaju rozwojem się ono wiąże?

Nasze spotkanie będzie dobrą okazją, żeby coś wyznać. Tego samego dnia, w którym zapowiedziałam, że w lutym zaangażuję się w coś wielkiego, zdecydowałam się na odrzucenie tej propozycji. Wiem, że będą na ten temat pytania, dlatego chyba warto o tym powiedzieć.

Możesz dodać coś więcej?

Dostałam propozycję, która wydawała mi się chwyceniem Pana Boga za nogi. Miałam zostać wykładowcą w akademii internetowej. Jej przedstawiciele stwierdzili, że nawet jako studentka, jestem w stanie przekazać wartościową wiedzę ich kursantom. Stwierdziłam, że doświadczenie młodego człowieka rzeczywiście może być użyteczne, zwłaszcza jeżeli chodzi o praktyczne podejście do pewnych zagadnień. No i dla mnie osobiście byłoby to wielkie wyzwanie. Wstępnie się zgodziłam. Ale decyzja nie dawała mi spokoju. Chodziłam zdenerwowana.

Poszłam do zaufanej pani profesor na uczelni, żeby porozmawiać z nią na ten temat. Kazała mi się zastanowić nad różnymi aspektami związanymi z tą propozycją. Ta rozmowa otworzyła mi oczy. Miałam po prostu dysonans poznawczy związany z moją pokorą, szacunkiem dla profesorów i wiedzy, a chęcią wykorzystania nadarzającej się okazji. Ostatecznie zdecydowałam się odrzucić tę ofertę. Na karierę naukową przyjdzie jeszcze czas.

Czujesz się jakoś związana z Trójmiastem? Studiowałaś i mieszkałaś już w kilku miastach, czy któreś stało się dla ciebie wyjątkowe?

Mieszkałam w Gdańsku, Krakowie i Warszawie, a teraz wróciłam do Trójmiasta. Po tych wszystkich przeprowadzkach stwierdzam, że bardziej przywiązuję się do ludzi, a nie do miejsc. Mam tu rodzinę, ale im bardziej niezależna się staję, tym wyraźniej dociera do mnie, że właściwie mogłabym mieszkać gdziekolwiek. A że lubię zmiany, to przeprowadzki będą u mnie raczej częste.

Nie mam też ulubionego miasta w Polsce ani na świecie. Wydaje mi się, że niektóre miejsca są po prostu w ogólnej świadomości romantyzowane. Zakochujemy się w ich filmowej wizji, jak z produkcji Woody’ego Allena.

Przywiązanie ludzi do rodzinnych stron słabnie?

Moim zdaniem granice terytorialne się zacierają. Ale nie uważam, że to źle. Powinniśmy raczej traktować to jako poszerzenie spektrum możliwości, szansę na poznanie nowych ludzi i realizację pasji.

Komediowo-ironiczna twarz Sohayo

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł65 mld zł na mieszkania. Polacy zadłużyli się jeszcze bardziej
Następny artykułSpotkanie koła PZERiI w Kąkolewnicy