Osama Eissa, z zewnątrz mógłby uchodzić za człowieka szczęśliwego, ale w środku krwawi i to od urodzenia. Tak jak każdy Palestyńczyk, któremu przyszło żyć z dala od miejsca urodzenia i zmagać się z okrutną prawdą
Z Osamą spotykam się w Wilamowicach, w domu znanego tu, cenionego i szanowanego lekarza, z pochodzenia również Palestyńczyka. Oboje zawitali do Polski już blisko trzydzieści lat temu, na mocy porozumienia pomiędzy Polską, a ówczesną Organizacją Wyzwolenia Palestyny. W tamtych czasach rdzenni mieszkańcy Strefy Gazy, młodzi i zdolni, mieli możliwość skorzystać ze stypendiów studenckich. Gospodarz z Wilamowic został znanym lekarzem, Osama skończył fizjoterapię i rehabilitację (większość osiadłych w Polsce na stałe Palestyńczyków, a jest ich kilkuset, to ludzie z ukończonymi studiami wyższymi, najwięcej jest lekarzy). Powód spotkania dla tych, którzy śledzą sytuację na świecie jest oczywisty – ostatnie wydarzenia w Strefie Gazy. Brat Osamy był bowiem jednym z tych, którzy stracili dorobek całego życia na skutek zniszczenia przez Izrael słynnego już wieżowca „Klejnot” w centrum Gazy.
– Brat jest dziennikarzem, miał tam swoje studio – tłumaczy Osama. – Izrael dał wszystkim, którzy przebywali w wieżowcu dziesięć minut na jego opuszczenie, po czym zbombardowali budynek…
Tego, co dzieje się w Gazie, maleńkim skrawku ziemi, na którym stłoczonych jest ponad dwa miliony ludzi nie sposób opisać. Osama pokazuje mi więc krótki film, gdzie do palestyńskiego domu zbliża się izraelski osadnik w towarzystwie żołnierzy. Nieznajomy mówi, że kobieta musi opuścić dom. „Dlaczego chcesz mi zabrać mój dom?!” – krzyczy Palestynka. – On nie jest twój!”. „Musisz odejść” – tłumaczy przybysz. – „Teraz ja tu będę mieszkał”. „Nie możesz mi zabrać domu!” – kobieta nie ustępuje. „Właśnie to robię, a ty zrozum, że jeśli ja odejdę dzisiaj, to jutro przyjdzie ktoś inny i nawet nie będzie z tobą rozmawiał”.
– Trzeba to zobaczyć, poczuć grozę sytuacji, permanentny strach o życie i jutro – tłumaczy Osama. – Izrael okupuje nasze ziemie od 1948 roku, zabiera nasze domy, zabija ludzi, a świat na to patrzy i nic z tym nie robi, a jeśli już, to są to tylko pozory, z których dla nas niewiele wynika. Pomyśl, że tobie nagle ktoś zabiera mieszkanie, chociaż nie ma do tego żadnego prawa. Tak z godziny na godzinę…
Dla Osamy, jak przekonuje, najgorsze jest to, że świat zachodni zawsze próbuje usprawiedliwiać działania Izraela.
– Tak, jak teraz – wzdycha. – Cała ta eskalacja zaczęła się od tego, że znowu próbowano siłą usunąć ze wschodniej Jerozolimy, z dzielnicy Sheikh Jarrah, moich rodaków mieszkających tam od dziesięcioleci. W końcu doszło do rozruchów przed meczetem Al Aksa i dlatego organizacja Hamas wystrzleiła w końcu po ultimatum danym Izraelowi rakiety. Odwet był błyskawiczny. Ale to jest jak walka mrówki ze słoniem.
I takie są fakty – po stronie palestyńskiej dziesiątki ofiar, w tym dzieci i kobiety.
– Oni mają taką absurdalną zasadę, że polują, jak mówią, na terrorystów z Hamasu – tłumaczy Osama. – Zabijają w końcu jednego, a przy okazji dziesięcioro cywilów. Tyle, że Hamas, to nie żadni terroryści, a bojownicy o wolność okupowanego kraju. Gdzie tu jest jakaś sprawiedliwość?
Atef, najstarszy brat Osamy, ten który w „Klejnocie” stracił wszystko na co pracował przez ostatnie kilkanaście lat, nie poddaje się.
– Znajdzie inne miejsce, odbuduje swoje studio – zapewnia Osama. – Palestyńczycy są silni, zahartowani. Ale tak bardzo chcielibyśmy żyć już w spokoju…
Osama ostatni raz w Gazie był ponad siedem lat temu. Od tego czasu nie może tam wjechać bez obawy, że może już nie wrócić. A w Polsce ma swoją rodzinę – żonę, dzieci, biznes.
– Nawet na pogrzeb własnej mamy nie mogłem pojechać – mówi. – Czy to normalne? Nikomu nic nie zrobiłem. Mówię tylko prawdę o swoim narodzie.
Czy ta prawda kogoś wzrusza jednak? Owszem. Zwykłych ludzi, którzy widząc przemoc zawsze stają po stronie słabszego.
– Jestem zdumiony i zaskoczony tym, jak teraz na to wszystko zareagowali Polacy – mówi Osama. – Było i wciąż jest mnóstwo dowodów sympatii dla nas. Taka forma poparcia, pomocy, jest równie cenna, jak ta bardziej wymierna w postaci na przykład darów płynących wprost do Gazy.
Gesty poparcia, a równocześnie oburzenia tym, co działo się ostatnio w Strefie Gazy płynęły zresztą do Palestyńczyków z całego świata. Portale społecznościowe wręcz się rozgrzały od ilości wpisów i komentarzy. Co znamienne, szczególnie było to widoczne na Tik Toku, gdzie dominują młodzi ludzie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS