Eugeniusz Smolar, dziennikarz i opozycjonista czasów PRL postanowił na łamach „Gazety Wyborczej” odnieść się do wystąpienia szefowej dyplomacji Niemiec Annaleny Baerbock, wygłoszonego w nowojorskiej New School na początku sierpnia. Swój list otwarty do minister zaczął jednak od… ataku na PiS.
CZYTAJ TAKŻE:
-On tak na poważnie? Smolar w „GW”: „Lex TVN” osłabia NATO. Można się spodziewać zdecydowanych posunięć Waszyngtonu
-Michnik przestrzega przed „rusofobią”. Cytuje Pismo Święte i… Stalina. Fala komentarzy! „Zapalił znicz w tym roku Sowietom?”
Co – zdaniem Smolara – łączy PiS i Putina?
Nie zabrakło kłamliwych stwierdzeń o tym, jak wiele rzekomo łączy PiS z Putinem. Na początku Smolar wymienił kilka wątków z przemówienia Baerbock, które są bliskie jemu oraz „dużej części opinii publicznej” w Polsce.
To m.in. bezwzględne potępienie Rosji za inwazję na Ukrainę oraz „deklaracja pomocy naszemu wschodniemu sąsiadowi, by nie uległ imperializmowi Moskwy”. „Uznanie, że celem Putina jest zniszczenie nie tylko niepodległości Ukrainy i jej tożsamości narodowej, ale też podstaw porządku międzynarodowego” – wskazuje dalej Smolar. Kolejny punkt to „wzmocnienie NATO poprzez zwiększenie wkładu Europejczyków w bezpieczeństwo”. „Budowanie strategicznej roli Unii Europejskiej w świecie przyszłości przy jednoczesnym podkreślaniu zasadniczego dla naszego wspólnego bezpieczeństwa znaczenia NATO oraz więzi transatlantyckich z USA” – pisze autor. „Uznanie wagi umacniania demokracji oraz wartości liberalnych jako podstaw wspólnego działania na rzecz respektowania praw człowieka oraz prawa i porządku międzynarodowego, który tak dobrze służył wszystkim, a który jest obecnie podważany przez Rosję, Chiny i inne państwa” – dodaje na końcu.
Tezy Pani popiera z pewnością duża część polskiej opinii publicznej. Ale nie cała
— sugeruje.
I przechodzi do ataków na partię rządzącą, zaznaczając, że ta „podziela wiele «wartości» Putina” (nie rozwijajmy już wątku listu Putina, opublikowanego niegdyś na łamach „Gazety Wyborczej”. Ktoś przecież powie, że to były inne czasy, choć przecież już po agresji na Gruzję i po piekle, które rosyjski satrapa zgotował Czeczenom. Putin uczestniczył wówczas w obchodach rocznicy wybuchu II wojny światowej w Polsce, a w liście publikowanym na łamach „Gazety Wyborczej” kreował się na turboeuropejczyka, więc nie wolno wypominać).
Od 2015 roku rządzi Polską koalicja, która łamie rządy prawa, w tym niezależność sądownictwa, kolonizuje niemal wszystkie instytucje publiczne, atakuje prawa kobiet czy mniejszości, takich jak środowiska LGBTQ+
— pisze dalej.
W dalszej części listu sugeruje, że PiS dopuściło się „wrogiego przejęcia państwa” i „state capture”, albo nie do końca rozumiejąc znaczenie tych pojęć, albo celowo nimi manipulując.
PiS z sojusznikami koalicyjnymi jest ugrupowaniem głęboko nieufnym wobec Unii Europejskiej, której zarzuca podporządkowanie interesom niemieckim i francuskim. W praktyce łamie jej podstawowe wartości i zasady. Podobnie jak Putin uważa, że Europa zachodnia jest dekadencka, osłabiona przez imigrację i „lewacką” wielokulturowość, prawa LGBTQ+, bezbożność i pacyfizm, gotowa do „sprzedania” wszystkiego i wszystkich dla korzyści gospodarczych. A przy tym elity europejskie, głównie niemieckie, mają dążyć do stworzenia federacyjnego państwa europejskiego, które ma wyeliminować państwa narodowe. Polska w tej chorej wizji ulegnie nie tylko hegemonii francusko-niemieckiej, lecz wręcz znowu przestanie istnieć
— wskazuje dalej Smolar.
Kolejnym zarzutem autora listu jest prowadzona przez PiS „agresywna polityka antyniemiecka odwołująca się do pamięci o zbrodniach niemieckich lat 1939-45”. Pamięć o zbrodniach niemieckich z czasów II wojny światowej? No po prostu skandal!
Rządy niemieckie wykazywały się wstrzemięźliwością, nie reagując na obraźliwe często wystąpienia Kaczyńskiego i jego akolitów. Nie dziwi przy tym niechęć licznych państw do bliskiej współpracy z rządami w Warszawie i w Budapeszcie łamiącymi podstawowe zasady lojalnej współpracy w UE
— dodaje, nie wymieniając jednak, o które państwa chodzi.
PiS nie przyjmuje do wiadomości, że orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE czy stanowiska Komisji oraz Parlamentu Europejskiego nie mają na celu, jak PiS twierdzi, obalenia jego rządów, lecz obronę podstaw oraz spoistości wewnętrznej Unii Europejskiej
— podkreśla Smolar.
Skąd „donos” do Baerbock?
Po co dziennikarz pisze ten ogromny donos na PiS do przedstawicielki niemieckiego rządu? Ponieważ odmawia „przyjęcia nacjonalistyczno-suwerenistycznej perspektywy PiS oraz kompleksów liderów i zwolenników tej partii wobec zachodniej Europy”.
Odrzucam założenia i sposób prowadzenia nieskutecznej polityki zagranicznej wymierzonej w Niemcy, Francję czy Brukselę i z niepokojem obserwuję jej konsekwencje prowadzące do osłabienia pozycji i możliwości działania Polski
— ale już wyżej wymienione państwa czy stolice mogą prowadzić politykę wymierzoną w Polskę, np. wyzywać premiera Morawieckiego od antysemitów, jak zrobił to prezydent Francji, Emmanuel Macron, nie umiejąc merytorycznie odpowiedzieć na krytykę jego niejednoznacznej postawy wobec wojny w Ukrainie i częstych rozmów z Putinem.
Będąc świadom stopnia pozytywnej współzależności naszych gospodarek, państw i społeczeństw, odrzucam wszechobecną w propagandzie rządu PiS schadenfreude wobec Niemiec borykających się obecnie z kryzysem energetycznym i możliwością recesji. Nie tylko dlatego, że konsekwencje tych trudności uderzą i w polską gospodarkę
— podkreśla.
A najzabawniejsze jest to, że po tej kłamliwej tyradzie Smolar pisze właściwie to samo, co politycy PiS mówią od dawna: że Francja długo lekceważyła nie tylko Polskę, ale i w ogóle kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a Niemcy zbyt długo pozostawali ślepi na imperialistyczne zapędy Putina, zaś oba kraje przez wiele lat w najlepsze robiły interesy z reżimem. Wskazuje, że Berlin zbyt długo ociągał się z pomocą dla Ukrainy. Wreszcie, stwierdza, że „nawet zwolennicy PiS” popierają członkostwo Polski w Unii Europejskiej (co zapewne obala jego tezę o „antyeuropejskiej” polityce obecnego rządu). Może innym językiem, może grzeczniej (choć tej grzeczności nie prezentuje już w stosunku do rządu własnego kraju, oskarżając go, jak widzieliśmy powyżej, o wszystko, co najgorsze), ale to wciąż to samo, o czym od dawna mówią ci rzekomo proputinowscy politycy PiS.
Dlaczego więc zaczyna od ataku i oskarżeń, a nawet sugerowania, że obecne władze Polski nie zgadzają się z postulatami minister Baerbock, podczas gdy większość z nich również jest zbieżna z tym, o czym przedstawiciele PiS mówią od lat (i mówili jeszcze wówczas, gdy przedstawiciele obozu politycznego Smolara zachwycali się przemówieniem Putina na Westerplatte oraz nazywali braci Kaczyńskich „rusofobami”), a dyskutowaliby zapewne jedynie z „wartościami liberalnymi”, które mają być jedną z „podstaw do wspólnego działania”? Czy sugeruje, że obecny rząd nie zgadza się z potępieniem Rosji czy poparciem dla Ukrainy? Z koniecznością wzmacniania NATO?
A co więcej – komu służą tego rodzaju paszkwile wyglądające na jeden wielki donos w rodzaju „pani Baerbock, zróbże Pani coś z tym PiS-em”? Chyba jednak ani Polsce, ani Niemcom.
aja/Wyborcza.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS