Jeszcze kilka temu na próżno było szukać w Krakowie wegetariańskich, a co dopiero wegańskich produktów i lokali gastronomicznych. – Jednym z pierwszych miejsc była restauracja Pod Norenami, która stanowiła mekkę dla niejedzących mięsa. Jeszcze dekadę temu była prawdziwie oblegana – opowiada pochodzący z miasta polskich królów dziennikarz i krytyk kulinarny Robert Makłowicz. Nie tylko można było spróbować tam egzotycznej azjatyckiej kuchni, ale i zjeść seitana, czyli wysokobiałkowy substytut mięsa. Choć jesienią kultowe miejsce zniknęło z mapy Krakowa, lokalni wegetarianie i weganie nadal uśmiechają się na wspomnienie o nim.
Mieszkająca w stolicy Małopolski konsultantka branży HoReCa i dziennikarka Karolina Milczanowska ma podobne spostrzeżenia. – Osoby na takiej diecie przez lata były w trudnej pozycji, w restauracjach miały do wyboru kilka ciągle powtarzających się potraw – pizzę margheritę, pierogi i dla wegan – sałatkę z oliwą. Pamiętam, jak koleżanka weganka zamówiła makaron z sosem pomidorowym na bazie cebuli i oliwy, w menu nie było informacji o parmezanie, który ma w sobie podpuszczki pochodzenia zwierzęcego. Mimo że dopytywała, kelner nie wiedział i ostatecznie niestety podał z serem – wspomina.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS